Aż do premiery wiele szczegółów produkcji objętych było ścisłą tajemnicą. George Lucas, pomysłodawca, reżyser i scenarzysta „Gwiezdnych wojen”, raz mówił, że będzie to film „mroczny i gwałtowny”, innym razem określał go jako „coś w rodzaju kosmicznego Titanica”.
Co wiadomo było na pewno? Że jednym z głównych wątków będzie historia Anakina Skywalkera, rycerza Jedi, który „przechodzi na ciemną stronę Mocy” i przeobraża się w Dartha Vadera. Wielkie wrażenie robią pojedynki na świetlne miecze, zwłaszcza ten finałowy, między Anakinem a Obi-Wanem Kenobim. Przy kręceniu tej sceny wykorzystano autentyczne zdjęcia z wybuchu wulkanu Etna. Rekordowa jest liczba ujęć z użyciem efektów specjalnych (2200) oraz ilość zbudowanych wyłącznie na potrzeby filmu monumentalnych dekoracji (72). Całość nakręcono kamerami cyfrowymi, co jest o tyle istotne, że znacznie obniża koszty. Nieoficjalnie mówi się, że produkcja może zamknąć się sumą 100 milionów dolarów. Dla porównania inne megaprodukcje, takie jak „Władca pierścieni” czy „Aleksander”, kosztowały co najmniej dwa razy tyle. Zdjęcia kręcono przez 55 dni w studiach USA i Australii, a także w plenerach Chin, Tajlandii, Szwajcarii, Tunezji i Włoch. Muzykę napisał John Williams – pięciokrotny laureat Oscara, 37-krotnie (!) nominowany do tej nagrody.
Nie zmieniła się obsada. Ewana McGregora (Obi-Wan), Natalie Portman (Amidala) i Samuela L. Jacksona (Mace Windu) oglądaliśmy już i w „Mrocznym widmie”, i w „Ataku klonów”. W tym ostatnim dołączył do ekipy Hayden Christensen (Anakin). Jednak jedynym aktorem, który wystąpił we wszystkich sześciu częściach kosmicznej epopei, jest Anthony Daniels grający robota C-3PO.
„Zemsta Sithów” to, jak zapewnia George Lucas, ostatnia z części „Gwiezdnych wojen”. Po niej „chronologicznie” następują „Gwiezdne wojny” z 1977 roku, które po latach doczekały się numeru IV przy tytule i podtytułu „Nowa nadzieja”. Dotychczasowe pięć części galaktycznej sagi zapewniło producentom ponad 1,8 miliarda dolarów zysku. Po „Zemście Sithów” padnie zapewne kolejny rekord.
Maciej Wesołowski
PS. do redakcji: W USA "Zemsta Sithów" wywołała dyskusję polityczną. Niektórym bowiem polityka Imperatora przypomina rządy konserwatywnego rządu z Bushem w roli głównej.