Bas to obniżony o kilka oktaw odgłos pisklęcia. Ornamenty muzyczne zapewniają dźwięki rozbijanych jajek z Tesco. Matthew Herbert już od dawna hołduje zasadzie, by swoje płyty komponować z przetworzonych elektronicznie dźwięków otoczenia, układając je w taki sposób, by koncepcja całości dawała odbiorcy jasne przesłanie: żyjemy w świecie okrutnego globalizmu, który w dodatku – co jest podstawowym tematem tej nowej płyty „Plat du Jour” („Danie dnia”) – karmi nas chemią i śmieciami.
Herbert, jeden z najgorętszych brytyjskich producentów, który na co dzień pracuje dla Björk, Roisin Murphy albo nagrywa taneczne utwory z wokalistką Dani Siciliano, na solowych albumach nie od dziś prowadzi prywatną walkę z globalną ekonomią. Ale gdy samplował dźwięki dartych majtek od Gapa i zgniatanych kanapek McDonald’s, rzecz nie była jeszcze tak spektakularna jak dziś. Tu mamy opowieści o szkodliwych pestycydach („An Empire Of Coffee”), konserwantach zawartych w wodzie („These Branded Waters”), nadwadze i obsesji szczupłej sylwetki („Fatter, Slimmer, Faster, Slower” ma tempo 85 uderzeń na minutę, bo 85 procent brytyjskich dziewcząt przechodzi pierwszy raz na dietę w wieku 13 lat) albo o tysiącach odmian jabłek, z których supermarkety chcą sprzedawać tylko kilka („An Apple A Day” zawiera odgłosy 3255 osób gryzących najróżniejsze odmiany jabłek w kilkunastu miejscach na świecie).
Gdzie w tym muzyka? Z jednej strony technologia pozwala na wykrzesanie rytmów, melodii i akordów ze wszystkiego, a Herbert wykorzystuje to z biegłością, jaka zmusza do otwarcia ust z podziwu. Z drugiej jednak, jeśli oceniać ten album tylko w kategoriach czysto muzycznych, sprawdza się przede wszystkim utwór „An Empire Of Coffee” (powstał z inspiracji książką „Black Gold. A Dark History Of Coffee” Antony’ego Wilda, zresztą do większości tematów Matthew Herbert podaje listę lektur) oraz finał płyty „The Nine Seeds Of Navdanya” i epicki „Waste Land” (nagrany tylko przy użyciu... śmieci). Warto po szczegóły produkcji (a nawet zdjęcia z procesu nagrywania!) sięgnąć na stronę internetową www.platdujour.co.uk.
Na koniec zostawił najbardziej „osobisty” utwór: „Nigella, George, Tony and Me”. Tu celem był posiłek, jaki podała Nigella Lawson na przyjęciu, gdy George W. Bush przyjechał do Anglii dziękować Tony’emu Blairowi za wsparcie w wojnie z Irakiem. Herbert precyzyjnie odtworzył menu, używając luksusowych produktów Duchy Original, firmy rolniczej księcia Karola. A potem pokazał, co o tym wszystkim myśli: rozjechał posiłek, kierując samemu czołgiem brytyjskim Chieftain z lat 60. Gdy z pisku łożysk i szczęku gąsienic wysnuwa kolejną naiwną melodyjkę, każdy przyzna, że płyta jest jak ten posiłek: zdecydowanie warta grzechu, choć kto by myślał o jedzeniu/słuchaniu czegoś takiego codziennie?
Bartek Chaciński/ Przekrój
Matthew Herbert „Plat du Jour”, Accidental