Cóż, ja bym przyznał ją raczej Jarmuschowi za „Broken Flowers”, nie znaczy to jednak, że „Dziecko” na takie trofeum nie zasłużyło. Przeciwnie – Dardenne’owie konsekwentnie rozwijają tutaj swój styl polegający na łączeniu realistycznej obserwacji z moralitetową opowieścią.
Ich filmy dzieją się zawsze na społecznych nizinach, kręcone są kamerą z ręki i pozbawione muzyki ilustracyjnej, co daje efekt „szorstkiej prawdy”. Tematem „Dziecka” jest wewnętrzna przemiana drobnego złodziejaszka Brunona (Jeremie Renier), który dowiaduje się, że został ojcem. Podchodzi do tego faktu z właściwą sobie niefrasobliwością i po prostu sprzedaje nowo narodzonego syna mafii zajmującej się pokątnymi adopcjami. Nietrudno zgadnąć, że będzie potem próbował odzyskać dziecko, wpędzając się w nie lada kłopoty. Moralna nauka dość nachalnie wpisana jest w fabułę, ale na szczęście nie przytłacza ciekawego portretu głównego bohatera. Bruno to działający pod wpływem impulsów, sympatyczny i przerażający w swej bezmyślności lekkoduch, który musi wreszcie wziąć odpowiedzialność za to, co czyni. Inne postacie – dziewczyna Brunona Sonia (Deborah Francois) i tytułowe dziecko (które ani razu nie płacze!) – są właściwie tylko katalizatorami jego przemiany, symbolami raczej niż żywą materią. W swoich poprzednich filmach Dardenne'owie lepiej potrafili osiągnąć równowagę między opisem a metaforą, pozostaje więc mieć nadzieję, że ktoś je wreszcie w Polsce pokaże.
Bartosz Żurawiecki/ Przekrój
„Dziecko”, reż. Luc i Jean-Pierre Dardenne, Belgia/Francja 2005, Gutek Film