Dziecko

Dardenne’owie miewali już bardziej udane dzieci niż ostatni film.
/ 16.03.2006 16:57
Ze znanych mi filmów nieznanych w Polsce braci Dardenne „Dziecko” jest dziełem nie tyle najsłabszym, ile najmniej zaskakującym. Ale ironia losu sprawiła, że to nie tylko pierwszy film belgijskich twórców, który trafia na nasze ekrany, lecz także druga w ich karierze Złota Palma festiwalu w Cannes (poprzednią dostali w 1999 roku za „Rosettę”).
Cóż, ja bym przyznał ją raczej Jarmuschowi za „Broken Flowers”, nie znaczy to jednak, że „Dziecko” na takie trofeum nie zasłużyło. Przeciwnie – Dardenne’owie konsekwentnie rozwijają tutaj swój styl polegający na łączeniu realistycznej obserwacji z moralitetową opowieścią.
Ich filmy dzieją się zawsze na społecznych nizinach, kręcone są kamerą z ręki i pozbawione muzyki ilustracyjnej, co daje efekt „szorstkiej prawdy”. Tematem „Dziecka” jest wewnętrzna przemiana drobnego złodziejaszka Brunona (Jeremie Renier), który dowiaduje się, że został ojcem. Podchodzi do tego faktu z właściwą sobie niefrasobliwością i po prostu sprzedaje nowo narodzonego syna mafii zajmującej się pokątnymi adopcjami. Nietrudno zgadnąć, że będzie potem próbował odzyskać dziecko, wpędzając się w nie lada kłopoty. Moralna nauka dość nachalnie wpisana jest w fabułę, ale na szczęście nie przytłacza ciekawego portretu głównego bohatera. Bruno to działający pod wpływem impulsów, sympatyczny i przerażający w swej bezmyślności lekkoduch, który musi wreszcie wziąć odpowiedzialność za to, co czyni. Inne postacie – dziewczyna Brunona Sonia (Deborah Francois) i tytułowe dziecko (które ani razu nie płacze!) – są właściwie tylko katalizatorami jego przemiany, symbolami raczej niż żywą materią. W swoich poprzednich filmach Dardenne'owie lepiej potrafili osiągnąć równowagę między opisem a metaforą, pozostaje więc mieć nadzieję, że ktoś je wreszcie w Polsce pokaże.

Bartosz Żurawiecki/ Przekrój

„Dziecko”, reż. Luc i Jean-Pierre Dardenne, Belgia/Francja 2005, Gutek Film