La Bella Burano, bella bella bellissimo
Burano nie ma:
Mostu Westchnień, Galerii Peggy Guggenheim, Pałacu Dożów,
ale Burano ma:
kolorowe domy, krzywą wieżę, świeże owoce morza i zapach prania.
Bywali tu: da Vinci, Matisse, Miro, Hemingway, Fellini, Le Corbusier.
Bywają: Richards, de Niro, Stallone.
Przypomina nieco barwną La Boca, dzielnicę Buenos Aires.
Mówią o Burano, że to najszczęśliwsza wyspa we Włoszech. Nazywają kolorowym sekretem Wenecji, diamentem w koronie laguny, wyspą rybaków, koronek i neonowych domów. Burano jest niewielkie, zaledwie 670 metrów długości i 450 metrów szerokości. Podobnie jak Wenecja, składa się z mniejszych wysp połączonych kanałami i mostami. Leży 45 minut vaporetto (tramwajem wodnym) od Fondamenta Nuove w Wenecji, 30 minut z Punta Sabbioni i 10 minut z Treporti. Można tutaj również przypłynąć taksówką lub kajakiem.
Burano wybucha nieokiełzanym kolorem
Wygląda jak obraz namalowany przez fowistów (drapieżnych lub wściekłych, jak nazwali ich zwolennicy sztuki mieszczańskiej) albo zdjęcie zbyt mocno podkręcone w Photoshopie. Kolorowe domy, kolorowe okiennice, kolorowe łodzie. Żółte, zielone, niebieskie, czerwone, pomarańczowe, fioletowe... Cała paleta, jakby ktoś rozsypał pudełko z farbami. Aż bolą oczy, kiedy patrzy się na nie w słońcu.
Wizualna kakofonia. Niezależnie od tego, ile zdjęć zobaczysz wcześniej na Instagramie, Pintereście czy w Google’u, rzeczywistość jest zdecydowanie bardziej intensywna. Każda ulica wydaje się być zaprojektowana przez szaleńca, który zdesperowany malował dom po domu na coraz bardziej mocne barwy.
W dwie godziny lub w cały dzień
Pierwszy raz spędziłam tutaj kilkanaście minut, jak przesiadałam się na vaporetto na pobliską Torcellę (znajduje się tutaj kamienny tron, na którym – według tradycji – miał zasiadać Atylla, wódz Hunów). Wiedziałam, że muszę tu wrócić i pospacerować między kolorowymi domami. Teraz postanowiłam się nie śpieszyć. Chciałam poczuć atmosferę tej tęczowej wyspy. Większość osób obchodzi Burano w ciągu dwóch godzin – wystarczy na spacer, risotto, kieliszek wina i powrót na vaporetto – ja spędziłam tu cały dzień i żałuję, że wcześniej nie zarezerwowałam sobie tutaj noclegu.
Pranie, koty i cyklameny
Vaporetto było pełne turystów. Wszyscy ruszyli od przystani Vialle Marcello w kierunku Piazza Gallupi, trasą proponowaną przez każdy przewodnik. Na chwilę zatrzymałam się na zielonym skwerze, gdzi ludzie oczekiwali na kolejny tramwaj wodny, aby zrobić zdjęcie rzeźby miejscowego artysty Remigio Barbaro. Nie było łatwo uchwycić nagą kobietę, bo bez przerwy ktoś wchodził mi w kadr. Nie poszłam za innymi. Skręciłam od przystani w lewo. Błądząc po zaułkach, miałam wrażenie, że znalazłam się w malarskim świecie Vlaminicka i Dereina, na obrazach których trawa jest fioletowa, a góry czerwone.
Mimo że zima, na parapetach i przed domami stały skrzynki i donice z kwiatami. Zwieszające się bluszcze, pelargonie, cyklameny. Kolorowe kotary zasłaniające drzwi poruszał wiatr. W górze, między oknami, rozwieszone na sznurach suszyło się pranie. Koty o lśniącej sierści wygrzewały się w słońcu, a mężczyźni przy okrągłym stoliku grali w szachy. Na brzegu kanału suszyły się rybackie sieci, a na wodzie kołysały łodzie przywiązane do wysokich pali.
– Nich pani uważa, tutaj jest ślisko – ostrzegła mnie kobieta, która wyszła z domu wysypać okruchy dla mew, i zobaczyła, że siedzę na pochylonych płytach schodzących do wody. Chciałam zrobić zdjęcie czarnego kota, który świetnie komponował się na tle szmaragdowej wody, i zjeść banana. Zdjęłam kurtkę, bo zrobiło mi się ciepło, choć to była połowa stycznia. Obserwowałam łódkę, która podpłynęła do wodnej stacji benzynowej. Na horyzoncie widać było kampanillę na Torcello. Wdychałam zapach prania i laguny.
Brama wiatru
Nazwa Burano pochodzi od porta boreana, czyli "bramy bory" (bora to chłodny, suchy i porywisty wiatr powodujący spadek wilgotności). Osada na wyspie, podobnie jak Wenecja, Torcello i Murano, została założona przez mieszkańców rzymskiego miasta Altino, położonego na skraju laguny, którzy uciekali przed barbarzyńskimi Hunami. Pierwsze domy na wyspie były palafitami (wznoszone na platformach opartych na palach wbitych w dno). Dopiero ok. roku tysięcznego zaczęto je budować z cegieł. Łagodny klimat i położenie pozwoliły mieszkańcom Burano uniknąć malarii, która na pobliskiej Torcello zabiła setki osób.
Neonowe domy
Żółte, czerwone, różowe, pomarańczowe, zielone, turkusowe – intensywne kolory budynków nie są tu przypadkowe. Według legendy, rybacy malowali swoje domy na różne jaskrawe kolory, aby łatwo mogli rozpoznać je od strony morza, kiedy wracali z połowów w mgliste dni. Inna mówi, że chodziło o to, aby wracający z baru mężczyźni trafiali bez problemu do swoich drzwi. Jakaby nie była prawda, tradycja przetrwała. Obecnie jest nawet regulowana przez władze miasta. Domy stojące obok siebie nie mogą być pomalowane na ten sam kolor. Barwa nie może się też zbyt często powtarzać na całej wyspie. A dom należy odmalowywać co pół roku.
Dom Bepi Suà
Jest najbardziej kolorowy i najbardziej znany. Pojawia się na wielu pocztówkach. Mieszkał tu Bepi – Giuseppe Toselli, który pracował w kinie jako dozorca i konserwator, a później sprzedawał słodycze na placu Galuppi. Przez 40 lat do swojej śmierci w 2002 r. każdego popołudnia stawał przed domem i zdobił fasadę nowym wzorem geometrycznym, nieustannie zmieniając jej wygląd. Są tam koła, kwadraty, trójkąty, romby we wszystkich kolorach tęczy. Jeszcze w latach 80. w ciepłe wieczory Bepi wieszał prześcieradło na ścianie domu, stawiał projektor filmowy i pokazywał bajki i zabawne historie dla dzieci.
Od tamtej pory dom został odrestaurowany, a zewnętrzna fasada nie zmieniła się. Fotografują go wszyscy turyści.
Weneckie koronki
Burano przez stulecia słynęło z koronek. Skąd ta tradycja? Legenda mówi, że podczas połowów młodego rybaka kusiła swym pięknym ciałem syrena. On jednak pozostał wierny swojej narzeczonej. Zachwycona jego postawą syrena uderzyła w burtę łodzi ogonem, tworząc z piany delikatny welon dla narzeczonej rybaka. Wszystkie kobiety na wyspie były nim zachwycone i zapragnęły mieć podobny. Za pomocą igły i nici udało się im stworzyć jeszcze piękniejszy.
Tyle legenda. A fakty? Wiadomo, że już od 1500 roku kobiety w Burano zaczęły szyć koronki, które zyskały uznanie w całej Europie. Miejscowi chwalą się, że nawet sam Leonardo da Vinci przypłynął na wyspę, aby kupić koronki na ołtarz katedry w Mediolanie.
Autentyczne koronki z Burano są bardzo drogie, bo wymagają dużo pracy. Turystom oferuje się znacznie tańsze sprowadzane z Chin i Tajwanu. Moim zdaniem, szkoda na nie pieniędzy. Lepiej wybrać się do Muzeum Koronek, gdzie można prześledzić sztukę koronkarstwa, zobaczyć stare koronki, szkice i projekty.
Krzywa wieża
Sercem miasteczka jest plac Galuppi, stworzony poprzez zasypanie jednego z kanałów. Stoi przy nim kościół San Martino z widoczną z daleka krzywą wieżą. XVI-wieczna dzwonnica ma 53 m wysokości, a jej odchylenie od pionu to ponad 1,8 m (krzywa wieża w Pizie jest o 2 m wyższa, a jej odchylenie to ok. 5 m). Wewnątrz świątyni na uwagę zasługuje Ukrzyżowanie Tiepola i i Adoracji pasterzy Francesca Fontebasso.
Słodka busola
Nie można opuścić wyspy bez spróbowania Buranello Bussolà, typowego okrągłego ciasteczka z dziurką, nazywanego też buranelli lub esse (ze względu na kształt przypominający literę S). W przeszłości ciasteczka te piekły żony dla rybaków wypływających na połowy. Słodkie bussola o smaku waniliowym, rumu lub cytryny miały zapewnić im energię.
Na stronie internetowej wyspy znalazłam przepis na buranelli (można także przygotować z niego esse), który cytuję.
Składniki: 1 kg mąki, 12 żółtek, 600 g cukru, 300 g masła, wanilina, rum.
Przygotowanie. Utrzyj żółtko z cukrem, dodaj masło, mąkę i przyprawy. Wymieszaj na gładką masę. Zrób okrągłe ciasteczka z dziurką w środku lub w kształcie litery S i piecz ok. 20 minut w podgrzanym piekarniku w 180 st. C. Są gotowe, gdy stają się złote.
Risotto de gò
Krewetki, ośmiornice, kraby, homary, małże, kalmary, langusty, sardynki, tuńczyki, węgorze... Pieczone, smażone, grillowane. Tylko smakować! Ale numer jeden to risotto of Goby fish z kremem ze specjalnej ryby, zwanej go (goby), która żyje w lagunie Wenecji. Można je zjeść w Al Gatto Nero (przy Fondamenta Giudecca), w której szef kuchni Ruggero Bovo uczył Jamiego Olivera, jak przygotować doskonałe białe risotto cuttlefish. Można je również spróbować w Trattori da Romano (via Galuppi), prowadzonej od czterech pokoleń przez rodzinę Barbaro.
Ta rodzinna restauracja była i jest ulubionym miejscem artystów, pisarzy i poetów. Jadali tu Matisse, Chirico, Mirò, Hemingway, Chaplin, Callas, Pirandello, Fellini, Masina, Hepburn, Kubrick, de Niro, Cage, Richards. To coś więcej niż trattoria, to galeria sztuki. Wielu mniej i bardziej znanych artystów za gościnność ofiarowało swoje prace, które wiszą na ścianach trattori. Oprócz obrazów znajduje się tutaj niezwykła kolekcja 26 albumów, które zawierają rysunki, zapiski i autografy sławnych artystów, którzy tu jadali.
Ponte longo
Długi most łączy Buranno z zieloną wyspą Mazzorbo, niegdyś miejscem zsyłki. Dzisiaj są tam pola karczochów, winnice i drzewa owocowe. Warto się tu przespacerować, aby zobaczyć klasztor Santa Caterina z 1283 roku z najstarszą w całej lagunie kampanillą (z 1318 roku) oraz gotycką willę, która niegdyś była własnością Giacomo Casanovy.
Można także popłynąć łodzią na pobliską wyspę San Francesco del Deserto, na której znajduje się tylko klasztor Franciszkanów (założony w 1230 roku) i po porozumieniu z zakonnikami pozostać tutaj przez kilka dni.
Tutaj znajdziesz więcej artykułów na temat miejsc, które warto zobaczyć.