Oczywiście, że haute couture to tylko inspiracje, nie gotowe pomysły do kopiowania. Ale z prawie każdej kolekcji zaprezentowanej na tegorocznych fashion weeks da się zaczerpnąć przewodnią nutę. I to wystarczy, żeby czuć się „na czasie”.
Nieco bardziej prawdopodobne wydają się propozycje przedstawiane przez domy mody na pokazach prêt-à-porter, dzięki nim „alta moda”, czyli to, co nieosiągalne, przynajmniej w teorii schodzi nieco na ziemię.
W tym roku na wybiegach czerń i popiel ustąpiły nieco miejsca kolorom. Słodka jak na jesienną szarugę fuksja, elektryzujący kobalt, głęboka śliwka, czasem odważny żółty akcent – budzą zapadające w letarg po lecie zmysły. Króluje geometria - rządzi formą, kolorem, złudzeniem optycznym, jak u Emilio Pucci.
Wiele jest kolekcji klasycznych, ubierających kobietę w genialne w swej prostocie fasony – Bottega Veneta, Blugirl, Emporio Armani, niemal ascetyczna Jil Sander. Czarne matowe rajstopy jako powtarzający się motyw w Calvin Klein Collection, przepiękne dwukolorowe i kraciaste kozaki u Chanel, podobne półbuty u Jean Paul Gautiera.
Nie brakuje też modowych buntowników i podwójnych twarzy. Dior by John Galliano wpisuje się w ogólną konwencję, lansuje kolor w formie jednej, wyrazistej płaszczyzny, bawi się natomiast w swój charakterystyczny sposób fasonem. Modeluje sylwetkę drapowaniem, plisami, ornamentami. I tak jak na Diora dość skromnie. Ten sam projektant, John Galliano, w kolekcji firmowanej własnym nazwiskiem puścił już jednak wodze fantazji. Wyraźnie odcinając się na tle innych, w nieskończonych fałdach materiału kryje demoniczne twarze. Zakrywa włosy wymyślnymi konstrukcjami, nie pozwala wyjrzeć zza zasłony, chowa, nie pokazuje. Wprowadza niepokój, którego w tegorocznych propozycjach naprawdę jest jak na lekarstwo.
Oglądając zdjęcia z kolejnych pokazów, same nasuwają się wnioski na nadchodzące chłody. Jeśli kolor – to jeden, jeśli kolor – to mocny, jeśli kolor – to na całego, w dużej płaszczyźnie i prostej formie. Odważnie, zima nie musi być smutna! A jeśli czerń, biel i szarość, to klasycznie, niekoniecznie grzecznie, ale zawsze elegancko. Jeśli jedno słowo miałoby podsumować propozycje projektantów na jesień-zimę 2007/2008, brzmiałoby: elegancja.
Buty znów odzyskują spiczaste noski, jeszcze nieśmiało, jeszcze pół na pół z okrągłymi, co ułatwia sprawę, bo modne są naraz jedne i drugie. Kozaki, kozaki i jeszcze raz kozaki, te pod kolano, niech będą wyraziste. Obok nich pojawia się też trudny i odważny fason buta, tzw. botki lub botinki. Sięgają dokładnie do kostki, z reguły na obcasie – pasują do spódnicy za kolano, koniecznie wąskiej i z podwyższoną talią. Optycznie bardzo skracają, i praktycznie do każdego innego fasonu spódnicy wyglądają niekorzystnie, więc uwaga! Dozwolone jedynie szczupłym i wysokim.
Modny akcent to duża lakierowana torba, najlepiej czarna, popielata lub czerwona dobrze się prezentuje do miękkich, otulających swetrów i szalowych kołnierzy, a także do klasycznych płaszczy, których w tym roku na wybiegach też nie brakowało.
Moda to wielkie przedsięwzięcie, wielka pasja i wielkie pieniądze. To, co projektanci rysują, kroją i szyją, w przetworzonej wersji, z tańszych materiałów i bardziej praktyczne, w formie masowej produkcji trafia w końcu na półki popularnych sklepów. Może trudno odszukać wspólny mianownik tych dwóch rzeczy, ale cel mają wspólny. Spowodować, żeby kobieta wyglądała i czuła się możliwie jak najatrakcyjniej.
I dlatego każda z nas dla siebie, na bazie tego, co dostępne w sklepach, może stworzyć swoje pomysły, inspirowane pomysłami Wielkich. Oni nie są wyrocznią. Tez są tylko ludźmi, których artystyczne dusze dyktują im szalone rozwiązania. A tak naprawdę to wielkie koło napędzamy my wszystkie, bo to my decydujemy, co będzie się nosić, a co nie.
Dlatego patrzmy na modę przez swoje własne okulary, bawmy się tendencjami, nie pozostawajmy w tyle. Bo to jest dla nas, jeśli tylko odpowiednio do tego podejdziemy, to nie jest inny świat bogatych. Oni nie będą kreatywni, bo kupią pomysły projektantów. My, zainspirowane, wymyślimy swoje. Do dzieła!
Marta Kostyk