Moda polska... promujemy do znudzenia?

Moda polska... Jeszcze dekadę temu określenie to niewiele mówiło. Nasi rodowici projektanci nie aspirowali do międzynarodowej rangi, nie słychać było wszem i wobec o bardziej spektakularnych jak na nasze warunki osiągnięciach osób chcących wybić się ponad przeciętność ze swoimi dizajnowymi pomysłami.
/ 14.02.2007 09:17
Moda polska... Jeszcze dekadę temu określenie to niewiele mówiło. Nasi rodowici projektanci nie aspirowali do międzynarodowej rangi, nie słychać było wszem i wobec o bardziej spektakularnych jak na nasze warunki osiągnięciach osób chcących wybić się ponad przeciętność ze swoimi dizajnowymi pomysłami.

W końcu doczekaliśmy się! Można od dziecka marzyć o sławie w wybiegowym biznesie, co więcej – mogą być to marzenia nie przeznaczone z miejsca do spalenia wraz z kupą innych nieprzeciętnych idei. Można być poważnym artystą!

Podejdźmy do realizacji tego typu aspiracji przyziemniej. Stoimy w punkcie, gdzie mamy czelność określać się mianem artysty, niech będzie projektanta ubioru. Po latach wypocin, wysiłku, pracy i kształcenia czujemy się zdolni do przeciwstawienia się ogólnospołecznej bądź chociaż niszowej krytyce i/lub uwielbieniu (na co w głębi serca liczymy). Zostaliśmy docenieni tu i ówdzie w lokalnych, a nawet ogólnopolskich konkursach, ktoś na nas zwrócił uwagę, ktoś pokiwał głową z aprobatą. Już ten etap jest dla wybrańców, więc skoro dotarliśmy tutaj – teoretycznie nie powinno być pod górkę. Jednak w tym miejscu przydałby się jakiś chociażby mały doping ze strony mediów. Jakaś wzmianka, jakieś zdjęcia, jakiś uśmiech do kamery. I tu często pojawia się problem. Owszem – promujemy! (że pozwolę sobie na wcielenie się w nasze Drogie Polskie Media) Promujemy! Promujemy młode talenty, to co dobre, to co godne podziwu et cetera – krzyczą lwy i koty medialne.

Okey – o stokroć lepiej wygląda sytuacja 'tych na starcie' obecnie niż fazę rozwojową wstecz. Tylko dlaczego promujecie, promujecie, promujecie często do znudzenia te same gęby, te same wpasowujące się w komercjalną nagonkę style, dlaczego o zieniach-nie-zieniach i całej reszcie PL-fashion-elity mogę znaleźć wszystko począwszy od historii koloryzacji włosów skończywszy na relacjach z pokazów a wpisując w wyszukiwarkę Natalię Orłow czy Monikę Tomaszewską (które i tak już co nieco na swoich kontach mają) nie mogę od ręki znaleźć podstawowych informacji? No dlaczego? Bo promowana jest przede wszystkim komercha, to co się sprzedaje, co jest “medialne” a rzadko ktoś zawraca sobie cztery litery i mikrofon mniej szumnymi osobami.

Dobrze, że zaczynają wykluwać się akcje typu “Idą Młodzi”, aczkolwiek w mojej opinii takich przedsięwzięć powinno być trochę więcej, chociażby ze względu na to, że początkującym na rynku odzieżowym jest naprawdę trudno. Wykluczając nawet konkurencję – samo przygotowanie pokazowej kolekcji jest niezwykle kosztowne, co dopiero koszty związane z miejscem na pokaz i modelkami. Ja wiem, że dzisiejsi “wielcy” (albo chociaż “niemali”) też niejednokrotnie zaczynali od zera i podziwiam wiele naszych topowych projektantów, chociażby Gosię Baczyńską. Mam jednak nadzieję, że z czasem coraz mniej będzie zależało od szczęścia czy nazwiska a coraz więcej od poświęcenia, pasji i pracy, bo młodzi-zdolni-nieznani mają często tylko dwa wyjścia: albo próbować promować się samodzielnie albo przepaść.

Apeluję! Postarajmy się o mniej zatracanych geniuszy! Więcej uwagi dla początkującej grupy pomysłowych marzycieli! Oby nasza kreująca, już w paru przypadkach z lekka przeżarte, trendy elita zaczęła się w szybszym tempie rozrastać o nowych sztukmistrzów designu i image'u, bo zdarza mi się złapać się na tym, że ziewam przeglądając polskie portale mody.

Redakcja poleca

REKLAMA