Moda to nie tylko luksus i piękno. Ten bajkowy świat ma jeszcze drugie oblicze - intrygi i dyskretnie prowadzone wojny, w których leją się łzy. A co najgorsze dla modowych magnatów - uciekają dochody...
Gdy nie wiadomo o co chodzi ... chodzi o pieniądze. Skomplikowane kruczki prawne oraz ich luki pozwalają na mistrzowskie intrygi, w których mogą zginąć takie domy mody jak Hermes, Gucii czy Celine. Państwo, które jest matką światowych marek przypadkowo stało się polem wielkiej wojny. Wszystko zaczęło się od pana Bernarda Arnaulta - najbogatszego człowieka świata. Jest on właścicielem i udziałowcem wielu marek, które "potajemnie" przez pośredników wykupywał. Oficjalnie rządzi on prawdziwym imperium LVMH ( Louis Vuitton oraz Dior) a nieoficjalnie niemal wszystkimi. Jest on utrapieniem i koszmarem sennym rodzimych domów mody, gdyż być może w niedalekiej przyszłości wygryzie wszystkich o długoletnich tradycjach. Największe obawy ma dom mody Hermes (ponad 173 lata na rynku), który obecnie toczy z nim ważną bitwę.
Arnault potajemnie wykupił aż 17 procent udziałów. Afera podzieliła już cały naród, który czuje się odpowiedzialny za rodzime marki, mające wpływ na modę ogólnoświatową. Spadkobiercy złożyli sprawę do sądu, jednak gdy okazało się, że nie są wstanie odepchnąć inwazji magnata spróbowano czarnego PR-u. Publicznie zwrócono się do niego z prośbą o nieprzejmowanie ich domu mody.
Ujawniono jego intrygi i działania na domie mody Gucci. Prasa szybko podchwyciła temat, dochodząc skutków działań nie tylko Arnaulta, ale również Francoiso Pinaulta oraz Sarkozy - wszyscy dorabiali się wykupując znane marki. Dochodzenie, czy sposoby przejmowania były legalne, będzie trwać co najmniej kilka lat. Co za tym idzie? Dziedzice rodzimych marek mogą powoli podupadać, sprzedając kolejne udziały... A przyszłość leży w rękach Adulta, którego określa się jako zachłannego intryganta.