Buty z gumy są plastyczne, dopasowują się do naturalnego kształtu stopy, więc możemy zapomnieć o obtarciach. Jednak osoby o wrażliwej skórze mogą się dość boleśnie zrazić, bo ich stopy narażone mogą być na odparzenia. Jak prawie każdy trend w modzie, powrót plastikowych butów wywołuje mieszane reakcje - od zachwytów po zdecydowaną krytykę. Z jednej strony to dobra alternatywa dla japonek, takie buty lepiej od nich chronią latem nogi, mogą być niezastąpione na wakacjach na plaży, ale poradzą sobie i w mieście, bardzo łatwo je pielęgnować i utrzymać w czystości (wystarczy je przemyć samą wodą lub wodą z mydłem). Ale nie da się ukryć, że buty z gumy są lekko kiczowate, nie pasują do biurowego mundurka i mogą powodować dyskomfort u noszącej je osoby (o nadmiernej potliwości stóp nie wspominając).
Zobacz także: Carmine Marfe z wizytą w Polsce
Jednak kolorowe gumowe butki już kilka lat temu zaczęły podbijać serca trendsetterek, które oczarowane zostały przez "galaretki" od Salvatore Ferragamo oraz przez kauczukowe baletki z logo Emporio Armani. Gumowe myszki od Marca Jacobsa wyprzedały się na pniu, i to mimo wysokiej ceny (takie buty, w zależności od marki kosztują od ok. 60 do 200 dolarów). W sieciowych sklepach i butikach z obuwiem można znaleźć sandałki i balerinki takich marek jak Missoni, Diane von Furstenberg, Tory Burch. Kauczukowi nie oparła się także słynna brytyjska modowa buntowniczka - Vivienne Westwood, która w 2008 roku dla marki Melissa zaprojektowała linię stylowych gumowych butów na obcasie nazwanych Lady Dragon.
Zobacz także: Jak odmłodzić się strojem
Moda na "plastiki" dotarła zza oceanu także do Polski - gumowe buty marki Melissa można znaleźć między innymi w Lolly Pop Boutique, salonach obuwia Hego's lub w butiku RS1 (ul. Koszykowa 1, Warszawa).