Albo się podobają, albo po prostu śmieszą. Powrót ogromnych, drapowanych kołnierzy z epoki elżbietańskiej od czasu do czasu zapowiadają projektanci haute couture, jak jednak widać – jest to tylko sztuka dla sztuki i na dodatek uprawiana tymczasowo.
Są ogromne, niezbyt praktyczne, trącą myszką i w ogóle... nie pasują do dzisiejszego ubraniowego minimalizmu. Bardziej kojarzą się z przesiąkniętymi atmosferą mrocznych czasów XVI-wiecznej Anglii spektaklami teatralnymi, balami przebierańców albo... chorymi psami, którym zakłada się podobne, weterynaryjne wersje takich kołnierzy.
Mimo to kryzy noszone przez najpotężniejszą władczynię Anglii odświeżają swoje miejsce w modzie, choć ich żywot w historii Europy był nad wyraz krótki. Czyżby nadchodził renesans elżbietańskich kołnierzy?
arts.ac.uk
coilhouse.net