Późny zimowy wieczór. W Nowym Jorku trwają właśnie pokazy wiosenno-letnich kolekcji, na które przybyła śmietanka towarzyska z całego świata. Wychodzą pierwsze modelki, a na sali rozlegają się brawa. Jednak w chwili, gdy na wybiegu pojawia się Gisele Bündchen, dochodzi do zamieszania. Nagle nie wiadomo skąd na scenę wskakują aktywistki PETA (People for the Ethical Treatment of Animals) z transparentami oskarżającymi modelkę o noszenie futer. „Gisele to szumowina”, można przeczytać na dużych białych planszach. Gisele była twarzą firmy futrzarskiej Blackglama, często promuje futra na wybiegach. PETA robi więc wszystko, by zdyskredytować Bündchen w oczach opinii publicznej. „Istnieje wiele rodzajów materiałów, które chronią przed zimnem równie dobrze jak futra i wcale nie są od nich mniej eleganckie”, przekonuje jedna z najbardziej znanych członkiń PETA, projektantka Stella McCartney. Stella, której oboje rodzice, Paul i jego pierwsza żona Linda, byli wegetarianami i aktywistami na rzecz praw zwierząt, rzeczywiście potrafi szyć futra ze sztucznych materiałów, których nie sposób odróżnić od naturalnych. „Po co więc mordować?”, pyta projektantka.
Okrucieństwo nie do przyjęcia
„Większość ludzi nie myśli o tym, skąd pochodzi ich futro”, tłumaczy Eva Mendes, która właśnie dołączyła do aktywistów PETA. „Kiedy przychodzą do salonu futrzarskiego, patrzą na gotowy produkt i nie zajmują się tym, co dzieje się ze zwierzętami”. W podobnym zresztą duchu wypowiada się szef jednego z najsłynniejszych w Kopenhadze salonów futrzarskich, Birger Christensen: „Zawsze kojarzę futro z czymś miłym i ciepłym, nigdy ze zwierzętami, które są jego ofiarą”.
Tymczasem uszycie jednego futra wymaga zabicia około 40 zwierząt! A to oznacza, że rocznie ginie około 40 milionów zwierząt futerkowych. Część z nich w męczarniach podczas polowań. Mimo że Konwencja Waszyngtońska podpisana w 1976 roku zabrania polowania na wiele zwierząt (pantery, tygrysy czy oceloty), tajemnicą poliszynela jest, że kłusownictwo wciąż trzyma się nieźle. Tak jak krwawe łowy na sobole syberyjskie, których futra należą do najdroższych na świecie. Szyte ręcznie ze skór wybieranych osobiście przez klienta, osiągają ceny nawet do 100 tysięcy euro. A i tak trzeba na nie czekać w kolejce, bo chętnych są setki.
Najgorszą gehennę przechodzą jednak zwierzęta na farmach hodowlanych. Poupychane w małych klatkach, nie mogą się ruszać, często karmi się je specjalnymi wysokokalorycznymi pokarmami, żeby szybko rosły lub dla odmiany głodzi, by uzyskać futro odpowiedniej jakości. Potem są zagazowywane, trute, ogłuszane prądem lub łamie im się karki. „Tylko ten, kto widział, jak wygląda pozyskiwanie skór, może zrozumieć cierpienie naszych braci mniejszych”, przekonuje sportowiec Dennis Rodman, który jako jedyny mężczyzna zgodził się wziąć udział w kampanii PETA pod hasłem „Wolę chodzić nago niż nosić futra”, w której gwiazdy pozują właśnie nago. Na decyzję Rodmana wpłynął zaledwie trzyminutowy film wideo o męczeniu zwierząt (autorstwa Pameli Anderson), po którym ten wielki i silny Murzyn nie mógł spać przez kilka nocy z rzędu.
Nosić, nie nosić
Jednak lata 90., kiedy minimalizm wprowadzony przez Calvina Kleina był w modzie i wypadało opowiadać się przeciw noszeniu futer, to już przeszłość. Owszem, wśród aktywistów PETA nadal jest wiele celebrities: Charlize Theron, Kim Basinger, Christy Turlington, Alicia Silverstone, Christina Applegate czy Pink. Pamela, która została zaproszona do udziału w pokazie mody jednego z najbardziej popularnych kreatorów futer, Juliena Macdonalda, wyraziła oburzenie. „Bardzo doceniam zaproszenie. Będę zaszczycona, mogąc wystąpić na twoim pokazie, kiedy przestaniesz używać zwłok”.
Futra jednak znów są w modzie, a liczba celebrities, które pokazują się otulone w miękkie puszyste etole, kurteczki czy długie płaszcze, wzrasta lawinowo. Bez futer nie są w stanie obyć się już nie tylko Jennifer Lopez oraz Beyoncé, które lansują je w kolekcjach sygnowanych swoim imieniem. Przepada za nimi także redaktor naczelna amerykańskiego „Vogue’a” Anna Wintour. Beyoncé bez zmrużenia oka przyjęła atak Pink, która nazwała ją „suką bez skrupułów”, a Anna Wintour udała, że nie poruszył jej atak PETA, której aktywiści dwa lata temu oblali jej futro z ocelotów ketchupem. „Futro to pozycja numer jeden w zimowej szafie każdej eleganckiej kobiety i nic tego nie zmieni”, twierdzi nadal Wintour. Dziś futra noszą także ikony mody: Kate Moss i Sarah Jessica Parker, które są naśladowane przez tysiące kobiet na całym świecie, oraz bardzo młode gwiazdki: Nicole Richie, Paris Hilton czy Lindsay Lohan. Do grona miłośniczek futer dołączyły też te, które jeszcze dekadę temu były ich zażartymi przeciwniczkami. Oskarżana o dwulicowość Cindy Crawford, która wraz z Naomi Campbell wystąpiła w kampanii antyfutrzarskiej PETA w 1994 roku, stwierdziła jedynie: „W latach 90. tylko sympatyzowałam z ruchem PETA, ale nigdy nie byłam przeciwniczką noszenia futer”. Naomi Campbell w ogóle zignorowała oskarżenia kierowane pod jej adresem.
Niemoralna propozycja
Zdaniem projektantki i aktywistki PETA, Sadie Frost, wszystko w rękach projektantów, bo mechanizm popularyzowania futer jest prosty. „Z przerażeniem obserwuję bezmyślność moich kolegów po fachu. Ludzie noszą to, co gwiazdy, a gwiazdy noszą to, co proponują im projektanci. Ci zaś robią futra, bo to nie tylko najbardziej spektakularny element ich zimowych kolekcji, lecz także pewny zysk”, tłumaczy Sadie. Poza Stellą McCartney tylko kilku projektantów (w tym Ralph Lauren czy Vivienne Westwood) zrezygnowało z używania futer w kolekcjach. Nawet Burberry, które wykorzystuje naturalne skóry w swoich dodatkach, przyznało, że: „Nie używa ich, jeśli pozyskiwanie skór było niehumanitarne.” Nie wyjaśniło jednak, skąd pochodzą futra do produkcji konfekcji. Zdaniem Karla Lagerfelda, zaprzestanie szycia futer to jednak nic innego jak hipokryzja. „W ten sam sposób jak lisy czy szynszyle hodujemy kurczaki. Dopóki więc jemy mięso i chodzimy w butach ze skóry, bunt przeciw noszeniu futer jest bezzasadny”, uważa projektant.
W tym sezonie kolekcje futer zaprezentowali Dior, Pucci, Sonia Rykiel, Ungaro, Jean Paul Gaultier i wielu innych. Jean Paul Gaultier posunął się nawet do tego, by uszyć męskie futro z samych lisich łebków. A Julien Macdonald przyznaje, że dzień, w którym zrezygnuje z szycia futer, będzie ostatnim dniem jego pracy w biznesie modowym. „Kocham naturalne skóry. To piękny produkt odzwierzęcy. A ludzie, którzy nie lubią futer, niech się od... ”, dodaje.
„Prawie” robi różnicę
Ochrona przed zimnem to tylko jedna z przyczyn, dla których nosi się naturalne skóry. Już w starożytnym Egipcie istniał zawód futrzarza, bo futra nosili kapłani jako oznakę władzy i majestatu. Odziewali się w nie carowie, książęta i papieże. A najdroższe, skóry soboli, popielic, gronostajów czy bobrów, były zastrzeżone tylko dla wyższych sfer. Według kronikarzy, król Francji Karol VI zużył tylko w ciągu jednego półrocza roku pańskiego 1380 – 268 par rękawic z popielic i gronostajów, a druga żona Henryka VIII i matka Elżbiety I kazała bezcennym gronostajem obszyć sobie nawet koszulę nocną.
Do dziś szaty koronacyjne w Wielkiej Brytanii obszyte są futrami, płaszcze z kołnierzami z gronostajów noszą rektorzy uczelni i papieże. Ostatnio organizacje walczące o prawa zwierząt zwróciły się nawet z petycją do Benedykta XVI, by nie wkładał już więcej peleryny z gronostajów, bo to przecież „nie wypada”. Odpowiedź z Watykanu jednak jeszcze nie nadeszła. Naturalne futro jest bowiem przede wszystkim symbolem bogactwa, godności i prestiżu. I choć sztuczne wygląda prawie jak naturalne – „prawie” robi wielką różnicę. Sophia Loren w sztucznych szynszylach? Trudno to sobie wyobrazić.
Magda Łuków / Viva