Theyskens dementował te informacje do ostatniej chwili. Choć gdy jedna z dziennikarek za kulisami pokazu podpytywała go o sytuację w domu mody, miał łzy w oczach. Jego kontrakt z Niną Ricci wygasał w październiku tego roku, a walka toczyła się o jego przedłużenie. Wcześniej fanom Theyskensa i dziennikarzom do głowy nie przychodziło, że projektant może zostać wyrzucony.
Jednak kilka dni po zakończeniu tygodnia mody okazało się, że Theyskens musi pożegnać się z posadą, a jego prace nad kolekcją na wiosnę 2010 zostały wstrzymane. Podobno powodem zwolnienia był konflikt interesów pomiędzy projektantem a szefem Puig Fashion Group, która zarządza marką Nina Ricci.
Zarzucono mu, że zamiast robić pet-a-porter, tworzy kolekcje na poziomie haute couture, że szyje głównie sukienki, i to z tak drogich tkanin, że ich cena przekracza dobre kilkadziesiąt tysięcy dolarów (niezbyt dobry pomysł w czasach kryzysu). Najbardziej zdegustowana jego zwolnieniem była Anna Wintour, można powiedzieć współautorka jego sukcesów, w końcu to dzięki niej dostał pracę w domu mody Nina Ricci, a wcześniej w Rochas.
Nie kryła swojego oburzenia na łamach kwietniowego numeru amerykańskiego „Vogue’a”, pisząc we wstępie: „Ja i cały mój zespół jesteśmy zszokowani faktem, że kontrakt Oliviera nie został przedłużony. Obawiam się, że coraz częściej modowy przemysł przestaje doceniać prawdziwych artystów i wizjonerów. Ale Theyskens wróci do gry, tylko musimy uzbroić się w cierpliwość”.
Czy to przepowiednia? Wiedząc, jak Wintour potrafi czarować, projektant raczej nie musi obawiać się o pracę. Już pojawiły się doniesienia, że obejmie posadę dyrektora artystycznego u Halstona lub przejmie stery w domu mody Schiaparelli.
Chcesz wiedzieć jak ubrać się by wyglądać jak z wybiegów?
Pytaj i radź na Uroda.pl!
Olivier Theyskens opowiada o swojej najnowszej kolekcji dla Niny Ricci: