Zakładając, że między tymi osobami nie ma rywalizacji i żadna z nich nie potrzebuje wyglądać oryginalnie i wyjątkowo, co nota bene najczęściej jest wbrew kobiecej naturze, to kłębi się poważne pytanie - co z sylwetką i kolorem.
Przecież nawet tak samo ubrane osoby, nie mają takiej samej figury ani pasującej palety barw. Z moich obserwacji wynika, że w najlepszym przypadku jedna z nich wygląda dość dobrze, druga głupio, ewentualnie obydwie dziwnie i głupio. Nigdy nie wypatrzyłam takiej pary jednakowo ubranych osób wyglądającej dobrze. Wychodzi na to, że przyjaźń lepiej pielęgnować na inne sposoby, po co robić z siebie karykaturę kogoś innego. Chodzą ciekawe istoty po naszej planecie. Jedna wysoka, druga niska – obydwie w berecie i tej samej bluzce z dekoltem w łódkę, jedna szczupłą, druga znacznych rozmiarów – jednak obydwie w czerwonej plisowanej spódnicy. Istnieje przecież jeszcze inna możliwość pokazania naszej więzi lub tożsamych upodobań. Od biedy można wybrać np. taką samą broszkę, przynajmniej będą to bezpieczne rejony. Przede wszystkim indywidualność trzeba pielęgnować i pamiętać, że masowość często równa się banał. Każda z nas, bez wyjątku, powinna pamiętać o kształcie swojej figury.
Jedni twierdzą, że wyróżniamy 3 typy figur, inni że 12. Najważniejsze jednak jest to by nie pogarszać sprawy i eksponować naszych pseudo atutów. Jeśli masz duży biust nie daj się namówić na bluzkę z okrągłym wycięciem lub golf, bo akurat przyjaciółka ma taki sam i jest wspaniały. Broń się przed pokusą założenia spodni rurek, jeśli masz olbrzymią pupę. Jeśli wiesz, że twój brzuch ma tendencje się wylewać, nie zakładaj kusych koszulek.
Nawet jeśli wydasz astronomiczną kwotę, na coś, co nie będzie do ciebie pasować to będziesz prezentować się nieciekawie. Ubrania mają zdobić, a nie szpecić. Biernemu naśladownictwu w modzie mówimy nie!
Fot. Kolekcja Olsen
Izabela Jabłonowska, stylistka