W sezonie, który trwa tu od grudnia do maja, gwiazdy można spotkać niemal na każdym kroku. Widok Toma Hanksa surfującego z dziećmi na wysokich falach, Naomi Campbell spacerującej topless nad brzegiem morza czy Paris Hilton kupującej kolejną, pewnie już setną torebkę w butiku Hermesa nie dziwi tu nikogo. Niektórzy, jak Harrison Ford, Ridley Scott czy Lenox Louis od lat mają na Antylach swoje domy. W ostatnich tygodniach widziano tu także Brada Pitta, który w towarzystwie agenta nieruchomości poszukiwał wakacyjnej rezydencji dla siebie i Angeliny Jolie. Inni, jak Mick Jagger, Robert De Niro, Kate Moss, Claudia Schiffer, Richard Gere, Kevin Costner, Jennifer Lopez czy Mariah Carey regularnie wpadają tu, by po prostu odpocząć. Rozluźnieni, z dala od setek depczących im po piętach paparazzich, oddają się błogiemu lenistwu. Położony zaledwie trzy godziny lotu od Miami archipelag małych wulkanicznych wysepek to istny raj na ziemi. „Znalazłam tu najbardziej udaną mieszankę ekskluzywnego odosobnienia, karaibskiej radości życia i francuskich dobrych manier”, stwierdziła Liz Hurley.
Jak przed wiekami
Mimo że Antyle, odkryte przez Kolumba w 1493 roku, przechodziły bardzo burzliwe dzieje, przyroda wygląda tu tak jak przed wiekami. Tylko biel hotelowych apartamentów zatopionych w bujnej zieleni świadczy o tym, że stanęła tu ludzka stopa. O Antylach mówi się, że mają wszystko, co potrzebne do życia. Po okresie letnich huraganów i deszczy klimat robi się łagodny. Temperatura powietrza osiąga 25 stopni Celsjusza, a woda bywa zwykle cieplejsza o jeden lub dwa stopnie. Ląd owiewa delikatna morska bryza. Morze i rośliny nie tylko karmią, lecz także dostarczają surowców. Z trzciny cukrowej czy bananowców wyrabia się kosze, torby, kapelusze, a nawet buty.
Już przy podejściu do lądowania przed oczami turystów rozpościera się widok zapierający dech w piersiach. Archipelag, w którego skład wchodzą tak zwane Wyspy Podwietrzne (m. in. Gwadelupa, Antigua, Anguilla, Monserrat), Wyspy Zawietrzne (m.in. Martynika, Dominika, Saint Lucia i Grenada), Wyspy Dziewicze (m.in. Saint John, Saint James i Virgin Gorda) oraz Antyle Holenderskie (m.in. Barbados, Trynidad i Tobago, Margerita, Curaųao oraz Aruba), przypominają wielkiego zielonego motyla, który przysiadł na turkusowym morzu, rozdzielając wody Oceanu Atlantyckiego od Morza Karaibskiego. To tu istnieją jedne z najpiękniejszych raf koralowych na świecie, a widoczność w wodzie dochodzi do pięciu metrów w głąb.
Plaże o piasku od białego, poprzez złoty i koralowy, aż po szary, jak wulkaniczny pył, ciągną się na przestrzeni dziesiątek tysięcy kilometrów. Crane Beach na Barbadosie i Magens Bay na Wyspach Dziewiczych należą do dziesięciu najpiękniejszych plaż na świecie. Do wielu z nich można dotrzeć łódką jedynie od strony morza. Wygasłe lub tylko uśpione wulkany i gęste piętrowe lasy tropikalne bronią dostępu od strony lądu. Na miłośników mocniejszych wrażeń czeka jezioro Soacer na Trynidadzie, w całości wypełnione naturalnym asfaltem, z którego szczelin wydobywają się syczące opary siarki, oraz Baths na Wyspach Dziewiczych, gdzie zwaliska głazów kilkunastometrowej wysokości tworzą labirynty ścieżek.
Śladami rozbójników
Kolonizatorzy z Anglii, Francji, Holandii, a nawet Szwecji, którzy przybyli na Karaiby wkrótce po Kolumbie, bardzo szybko opanowali wyspy. Pokonanie Karibów, rdzennej ludności, poszło im jak z płatka. Wystarczyło kilka siekier, szklanych paciorków czy butelek whisky, by kupić od nich ogromne połacie żyznej ziemi. Tych, którzy nie chcieli jej odsprzedać i podporządkować się, kolonizatorzy wycięli w pień. W 1651 roku doszło na Grenadzie do okrutnej rzezi. Stawiający opór Francuzom Karibowie zostali w końcu osaczeni przy skalistym urwisku, opadającym pionową ścianą wprost do morza. Dumni wyspiarze woleli jednak całymi rodzinami skoczyć w przepaść i ponieść śmierć na miejscu, niż dać się zakuć w kajdany. Los tych, którzy przeżyli, nie był godny pozazdroszczenia. Wraz z przywiezionymi tu Arabami i Hindusami Karibowie zmuszani byli do niewolniczej pracy na plantacjach. Z jednej z takich plantacji na Martynice, zwanej Małą Gwineą (liczyła ona 500 hektarów i 300 niewolników), pochodziła cesarzowa Francuzów – Józefina.
Walki, jakie toczyli między sobą kolonizatorzy, trwały lata. Od XVI aż do początków XIX wieku brali w nich udział także korsarze, ze słynnym Francisem Drake’em na czele. Maleńkie zatoczki na wyspach stanowiły idealną kryjówkę i bazę wypadową, gdzie można było uzupełnić zapasy żywności i słodkiej wody. Według krążących na Antylach legend, na zatopionych u wybrzeży wrakach pirackich galeonów i w przybrzeżnych grotach wciąż ukryte są wielkie skarby, czekające na szczęśliwych odkrywców. Dziś pozostałością po kolonizatorach pozostały jedynie ruiny fortów i murów obronnych, które znakomicie wtopiły się w krajobraz wysp.
Piętaszek załatwić wszystko
Pod koniec lat 50. desant na Antyle rozpoczęła amerykańska elita, pragnąca uciec od zmasowanej turystyki. Najpierw swoje letnie rezydencje postawili między innymi David Rockefeller i Edmund Rothschild, częstym gościem bywał John Fitzgerald Kennedy. W latach 80. zaczęły pojawiać się pierwsze gwiazdy. Właśnie na Antylach Claudia Schiffer zaręczyła się z Davidem Copperfieldem. Miłosne uniesienia przeżywali Brad Pitt z Gwyneth Paltrow, Cindy Crawford brała ślub z Richardem Gere’em, a Liz Hurley leczyła rany po rozstaniu z Hugh Grantem. Najmodniejszymi wśród gwiazd miejscami stały się maleńkie wysepki, takie jak St. Barth, Anguilla, St. Martin czy nieco większa Barbados. St. Barth, które liczy osiem kilometrów długości i cztery szerokości, można obejść w kilka godzin. Wszyscy znają się tak dobrze, że nie ma tu nawet zwyczaju zamykania domów na klucz.
W niewielkich hotelikach na stałych bywalców, takich jak Tom Cruise, Brad Pitt, Arnold Schwarzenegger czy Michael Douglas, czekają klimatyzowane apartamenty z kilkoma sypialniami i łazienkami. Przeszklone ściany salonów wychodzących na stronę wybrzeża otwierają się wprost na prywatne ogrody z basenami i małymi spa.
Mimo że wszędzie można dotrzeć piechotą, gwiazdy mogą korzystać ze wszystkich możliwych środków lokomocji: minidżipów, zwanych mini-moke, które są w stanie pokonać najbardziej strome i kręte szlaki, jachtów i katamaranów, awionetek, a nawet łodzi podwodnych, które schodzą na głębokość 50 metrów. Przy głównych ulicach od świtu do zmierzchu na spragnionych rozkoszy podniebienia czekają luksusowe restauracje, oferujące przysmaki będące niezwykłą mieszanką kuchni europejskiej i karaibskiej. Specjalnością są oczywiście owoce morza przyrządzane na kilkadziesiąt sposobów: kraby, krewetki, ośmiornice i langusty pieczone, smażone lub duszone w ostrych sosach oraz drinki sporządzane na bazie rumu. Spośród siedmiu gatunków rumu, jakie produkuje się na Antylach według receptur pochodzących sprzed 200 lat, największe powodzenie ma najłagodniejszy Westerhall Rum.
Ten, kto po całodziennym plażowaniu i obfitym posiłku ma ochotę na więcej przyjemności, może jeszcze wyskoczyć na małe zakupy. Oprócz targów, gdzie handluje się rękodziełem, amuletami i ziołami o cudownych właściwościach, na Antylach usadowiły się butiki największych firm odzieżowych, elektronicznych i kosmetycznych świata. Hermes, Dior, Bulgari, Louis Vuitton oferują tu najlepsze towary po bezcłowych cenach. Tylko tu można kupić zegarek Cartiera za 30 procent jego nowojorskiej ceny czy upolować unikalne okazy kolumbijskich szmaragdów, brazylijskich ametystów, pereł Pacyfiku i afrykańskich brylantów. Dość zabawnie brzmi w tym kontekście wypowiedź Liz Hurley, która twierdzi, że „na Antylach żyje się w dobrobycie, ale się z nim nie obnosi”.
Cena luksusu
Oczywiście pobyt w raju kosztuje słono. Za dobę w luksusowym apartamencie trzeba zapłacić 1000 dolarów. Za dobry obiad dla jednej osoby – około 60. Wynajęcie samochodu na tydzień kosztuje 500 dolarów, małej wyspy na dzień około 5000 dolarów. Bez kilkunastu tysięcy nie ma więc nawet sensu marzyć o Antylach. Ale czy warto liczyć pieniądze, jeśli jedynym problemem, jakiemu trzeba stawić codziennie czoło, jest wybór plaży i drinka? Wydaje się, że gwiazdy pierwszej wielkości nie mają żadnego kłopotu z odpowiedzią.
Magda Łuków/ Viva!