Coraz więcej sfer naszego życia przenosi się do sieci. To już nie tylko miejsce rozrywki, ale również pracy i codziennych czynności, takich jak zakupy. Popularność drogerii internetowych stale rośnie.
Co sprawia, że tak chętnie po zakup nowego tuszu lub kremu udajemy się do sieci zamiast do tradycyjnej drogerii? Jakie są wady i zalety kupowania kosmetyków w sieci oraz jak ustrzec się przed kiepskimi produktami i trafić na te idealne dla naszej cery?
Raport przygotowany przez Izbę Gospodarki Elektronicznej „Kupuję w Internecie 2014” wskazuje na znaczny wzrost popularności perfum i kosmetyków wśród kupujących online, a liczba użytkowników drogerii internetowych wzrosła ponad dwukrotnie. Coraz więcej kobiet woli kupić swoje ulubione perfumy, krem, czy nową paletę cieni nie wychodząc z domu.
fot. materiały prasowe partnera
Dlaczego zakupy przez Internet cieszą się taką popularnością?
-
Nie mamy czasu na zakupy w tradycyjnej drogerii - świat pędzi do przodu, praca zajmuje nam coraz więcej czasu, po pracy doskonalimy nasze umiejętności, zajmujemy się domem i rodziną lub... pracujemy, a robienie zakupów staje się uciążliwą i zajmującą czas czynnością. Natomiast przez internet możemy zrobić zakupy o dowolnej porze i w każdym miejscu – czy to podczas lunchu
w pracy czy po północy, siedząc w domu przed komputerem.
- Kosmetyki w sieci często są tańsze - podstawowym powodem jest fakt, że odpada koszt utrzymania salonu firmowego, opłacenia pracowników i dostawy towaru, więc kosmetyk może kosztować dużo taniej niż w sklepie stacjonarnym, licząc koszty z przesyłką.
- Unikamy natarczywych sprzedawców – wielu z nas na dźwięk słów „w czym mogę pomóc?” czuje potrzebę wycofania się i wyjścia ze sklepu. Wyjątkowo drażniące są też natarczywe spojrzenia, śledzących każdy nasz ruch ochroniarzy, przez co czujemy się jak potencjalni złodzieje. W sklepie internetowym możemy oglądać spokojnie skład produktu i porównywać z innym, bez poczucia, że jesteśmy obserwowani.
- Marki niedostępne stacjonarnie – to jeden z najczęstszych powodów, jakim kierują się kupujący, zwłaszcza młodsza generacja. Wiele kultowych w USA lub Wielkiej Brytanii kosmetyków jest niedostępnych u nas, a ich popularność na forach i blogach zachęca do wypróbowania.
You Tube to potęga!
Jeszcze kilka lat temu duży wpływ na nasze zakupowe wybory miały reklamy telewizyjne. Dlatego Cindy Crawford zachęcała swoimi bujnymi lokami do kupna szamponu z ceramidami, wiecznie młoda Andie MacDowell do kremu przeciwzmarszczkowego, a obwołana najseksowniejszą gwiazdą kina Scarlett Johanson namawiała nas na kupno szminki, która sprawi, że nasze usta będą tak ponętne jak jej własne. Jednak dzisiaj to nie one najskuteczniej namawiają nas do zakupów kosmetyków, zwłaszcza młode pokolenie.Nowymi gwiazdami, do których kobiety pragną się upodobnić, są youtuberki – zwykłe dziewczyny, które dzielą się w sieci swoim życiem – pokazują nam swój zwykły dzień, swoje stylizacje oraz oczywiście swoje kosmetyki, którymi pielęgnują skórę i wykonują makijaż. W Stanach takie osoby jak Lisa Eldrige, Makeup Geek czy Carli Bybel stały się prawdziwą marką, a kobiety robią wszystko, by choć trochę się do nich upodobnić. Na przykład kupują ich kosmetyki.
Szybko dostrzegły to firmy kosmetyczne, i tak Lisa jest twarzą i makijażystką międzynarodowego koncernu Lancome, Makeup Geek ma swoją własną markę kosmetyków, w tym słynne już cienie,
a Carli własną linię sztucznych rzęs, które można kupić oczywiście w sieci. Wiele młodych dziewczyn chętnie ogląda swoje idolki, próbując odtworzyć ich makijaż czy zastosować tę samą linię pielęgnacyjną, która pomogła znanej vlogerce* pozbyć się trądziku. Sklepy internetowe miały
tę zaletę, że po obejrzeniu filmiku można w kilka minut zakupić polecany przez ulubioną youtuberkę tusz lub krem. Ich ogromną zaletą jest też dostępność marek zagranicznych, których nie oferują drogerie stacjonarne, jak Zoeva, Sleek, The Balm czy Makeup Revolution.
Carli Bybel, jedna z najpopularniejszych vlogerek w USA; fot. Instagram.com/Carli Bybel
Imperia kosmetyczne kontratakują
Najpopularniejsze sieci w kraju – jak Rossmann i Sephora – poczuły zagrożenie ze strony rosnącej popularności drogerii internetowych. Jako pierwsze internetowe podwoje swoich sklepów otworzyły dwie selektywne perfumerie – Sephora i Douglas. Ze względu na wysoką cenę utrzymania sklepu stacjonarnego, perfumerie sieci znajdziemy w większych miastach, przede wszystkim w centrach handlowych.Dla wielu kobiet oznaczało to czasem wyprawę do sąsiedniego miasta, co czasem kończyło się rezygnacją z zakupów. By nie stracić klientów, którzy są przywiązani do marki, perfumerie założyły swoje sklepy internetowe – ich największą zaletą jest pewność oryginalnych produktów, takich jak np. chętnie podrabiane perfumy, oraz poczucie ekskluzywności – zakupy są pakowane w firmowe torebeczki, a do zamówionych produktów dorzucane są próbki kosmetyków selektywnych marek, wśród których dużą popularnością cieszą się próbki perfum.
Rossmann walkę o utrzymanie pozycji lidera rozpoczął od głośnej na blogach akcji promocyjnej „-40% na kolorówkę”. Zapowiadana wcześniej promocja przyciągnęła tłumy, a sieć zdecydowała się powtarzać akcję co pół roku, modyfikując ją np. poprzez oferowanie 2 produktów w cenie 1, obniżkę „-49%” czy wyznaczenie co kilka dni nowej gamy produktów w promocji. W ślady Rossmanna poszła Natura, a wkrótce Hebe. Jednak by utrzymać wysokie zainteresowanie siecią, Rossmann zdecydował się, śladami dużych perfumerii, otworzyć sklep internetowy, by klientki bez wychodzenia z domu mogły zakupić swoje ulubione kosmetyki, środki higieniczne oraz chemię domową.
W ślad za powstającymi e-drogeriami powstały też serwisy, w których możemy przeczytać opinie na temat produktów, jak na przykład www.znamlek.pl, gdzie możemy przeczytać opinie o produktach, które zamierzamy kupić online, na przykład kosmetykach i suplementach diety. Pozwala nam to bardziej świadomie dokonywać zakupów i wybierać produkty, które będą pasowały do naszego rodzaju cery czy potrzeb.
Niebezpieczeństwa zakupów w sieci!
Choć zakupy przez internet stają się coraz popularniejsze, mają także swoje minusy. Czego więc, jako kupujący w sieci, obawiamy się najbardziej?-
Brak zaufania co do oryginalności i daty ważności produktu – to podstawowe obawy, które towarzyszą nam kupując przez internet. I choć sprawdzone perfumerie internetowe zapewniają
o oryginalności swoich produktów, a w sieci możemy znaleźć listy wiarygodnych perfumerii oraz tych, co do których istnieje ryzyko, że sprzedają nam podróbki, trudniej o weryfikację daty ważności. Jest to szczególnie utrudnione w przypadku kosmetyków kolorowych i właśnie perfum, na których zamiast daty ważności mamy kod seryjny produktu. Żeby ułatwić nam rozpoznanie daty produkcji,
w sieci powstały specjalne kalkulatory, które na podstawie numeru seryjnego obliczają nam te dane.
- Trudność w doborze koloru – choć wydaje nam się, że mamy taki sam odcień cery jak nasza ulubiona vlogerka pamiętajmy, że kamera i aparat przekłamują kolory. I o ile zakup cieni czy szminki nie jest takim problemem, a wystarczyć powinny nam swatche, czyli prezentacja kolory na ręce, często w porównaniu do innych, znanych nam kolorów, o tyle dobór podkładu i korektora jest większym problemem. By pomóc konsumentkom kupującym w sieci podkłady, są dostępne specjalne aplikacje, które mają na podstawie zdjęcia dobrać nam podkład, a na blogach i forach internetowych dziewczyny opisując kolor podkładu porównują go do najpopularniejszych i łatwo dostępnych marek.
-
Niepewność co do szczerości opinii – obecnie wiele blogerek i vlogerek dostaje mnóstwo produktów za darmo, w celu przetestowania i wyrażenia swojej opinii na blogu lub YT. Istnieje niebezpieczeństwo, że przedstawiona opinia może być nieszczera lub znaczący wpływ na nią ma fakt jej otrzymania – w końcu psychologiczny efekt chęci odwdzięczenia się za wręczony prezent, opisana przez Roberta Cialdiniego jako reguła wzajemności, działa szczególnie na te mniej popularne blogerki, które nie są jeszcze zasypywane mnóstwem prezentów i produktów do testów. I choć wiele vlogerek i blogerek stara się dbać o swoją wiarygodność, często słyszy się głosy zawiedzionych najnowszym lakierem do paznokci marki X lub kremem marki Y, które miały być rewolucyjne
i innowacyjne, a takie nie są. Warto więc sięgnąć po opinie „szarych użytkowników”, czyli osób, które same zakupiły produkt, przetestowały i dzielą się swoimi spostrzeżeniami w internecie. Recenzje osób, które nie mają żadnej korzyści z dzielenia się swoją opinią, są wiarygodne.
Z kolei kosmetyki takie jak kremy, których nie przetestujemy nawet w sklepie, chętnie kupujemy
w sieci - i tu przydatne stają się recenzje innych użytkowników.
* tutorial – film lub wpis na blogu, pokazujący krok po kroku jak wykonać dany makijaż lub fryzurę,
* haul zakupowy – prezentacja zakupionych przez vlogerkę kosmetyków lub ubrań,
* vloger – połączenie słów video i bloger, oznaczające osobę kręcącą „mówione wpisy blogowe” czyli vlogi.
Materiały partnera