Ucieszyłam się więc na wieść o nowej metodzie przedłużania włosów. Zwłaszcza że szykuję się do zawodów fitness, podczas których będę występować na scenie przed publicznością i muszę wyglądać jak gwiazda. Metoda wydaje się idealna dla mnie – obiecuje szybki efekt bez niszczenia włosów (może wreszcie urosną!).
Umówiłam się w salonie JLD. Od razu pozytywna diagnoza: moje włosy są bardzo dobre do przedłużenia. Nie za krótkie (przy takich efekt nie jest naturalny), zdrowe i gęste. Jest do czego przyczepiać, w sumie trzeba będzie użyć co najmniej stu pasemek! Brzmi świetnie – wreszcie bujna czupryna jak u Amy Winehouse. A co z kolorem? I skąd pochodzą włosy, które będą udawały moje własne? Oglądamy próbnik i bez trudu wybieramy jeden z 20 odcieni włosów idealnie stapiający się z moim naturalnym. Zresztą, w razie czego można bez problemu zafarbować przyczepiane włosy, gdyż są całkowicie naturalne. Pochodzą od osób mieszkających w naszym regionie, więc mają "europejską" strukturę (wyobrażacie sobie plerezę ze sztywnych włosów japońskich?). No i dla dociekliwych – pochodzą od żywych osób.
Przed kolejnym spotkaniem muszę jeszcze ufarbować odrosty i odczekać tydzień – tuż po farbowaniu włosy są mocno wygładzone i pasemka mogłyby się zsunąć. W końcu przedłużamy! Zakładanie pasemek idzie bardzo sprawnie. Zaczynamy od ustalenia optymalnej długości i fryzury – jestem niska, włosy dłuższe niż do łopatek będą niekorzystne dla mojej sylwetki. Fryzjerka najpierw wyznacza miejsca, gdzie będą doczepione pasemka, a potem starannie, jedno po drugim, przyczepia je do moich włosów – za pomocą malutkich konektorów (ich kolor też jest dobrany do odcienia fryzury). Używa do tego specjalnych szczypczyków. Cały czas upewnia się, czy żadne pasmo mi nie przeszkadza, nie ciągnie. W międzyczasie słucham, jak dbać o nowe włosy. W sumie mam doczepione 103 pasma.
Po miesiącu zgłaszam się na kontrolę. Mam ze sobą w kieszeni 10 pasm, które w międzyczasie mi odpadły. To normalne. Można jednak ponownie je doczepić. Fryzjerka starannie ogląda mi głowę – muszę więcej "bawić się" włosami, bo trochę się poplątały. Włosy noszą się świetnie – w ogóle nie czuję, że mam na głowie coś obcego. Ponoć na początku mogą trochę ciągnąć i przeszkadzać w spaniu. Ja nie miałam tego problemu.
Długie czy krótkie - porozmawiaj na forum!
Co to jest extensions?
Nowa metoda przedłużania i zagęszczania włosów wykonywana w salonach fryzjerskich Jean Louis David. Prawdziwe pasemka włosów doczepiane są bez żadnego kleju czy żywicy, za pomocą dyskretnych metalowych konektorów. Usługa obejmuje dobór odpowiedniej fryzury i strzyżenia, comiesięczne kontrole i zdjęcie doczepionych włosów po 3-5 miesiącach.
Cena: ok. 20 zł za pasmo (zużywa się do 150 pasm na całą głowę).
Nasza ocena
Technika naprawdę jest świetna. W salonie spędzasz stosunkowo mało czasu (ok. 3 godzin – tyle często trwa farbowanie ze strzyżeniem). "Nowe" włosy wyglądają naturalnie. Nie przeszkadzają w codziennym życiu – nie czuje się dyskomfortu podczas noszenia czy spania. Extensions nie niszczy włosów.
Jak dbać o przedłużone włosy?
- Używaj delikatnych szamponów (wybieraj po prostu te przezroczyste). Te odżywcze rozpulchniają włosy i pasemka mogłyby się ześlizgnąć.
- Odżywkę nakładaj na długość i końcówki włosów, nie na skórę.
- Susz włosy po myciu – woda wypłukuje keratynę, która spaja naturalne włosy z doczepionymi.
- Ostrożnie ze szczotkowaniem – czesz włosy poniżej łączenia.
- Baw się włosami, rozdzielaj pasemka. Nie będą się plątać wokół konektorów.
- Doczepione włosy możesz stylizować i farbować jak swoje własne. Lepiej jednak unikać szczotek elektrycznych – zbyt mocno naciągają włosy.
Gdzie?
Włosy przedłużysz w wybranych salonach Jean Louis David. Adresy na stronie www.jld.com.pl lub pod numerem telefonu 022 64515 01.
Alicja Klarkowska
Długie czy krótkie - porozmawiaj na forum!