Brock Elbank jest fotografem. Pracował dla najbardziej znanych koncernów na świecie w Stanach Zjednoczonych, Wielkiej Brytanii i Australii, głównie przy kampaniach reklamowych. W 2013 roku po kilku latach spędzonych w Sydney przeniósł się do Londynu i zaangażował się w #project360. Na czym polegał? Na fotografowaniu brodatych mężczyzn. Temat bardzo na czasie. Ale nie chodziło w nim tylko o pokazanie ich hipsterskiej urody. Akcja miała ma celu promowanie świadomości raka skóry.
Kolejnym projektem jakiego podjął się Brock, jest sesja z piegusami z całego świata. Postanowił, że sfotografuje ich aż 150. Elbank'a zawsze pasjonowała ludzka twarz. Nie ta wymuskana, doskonała i w pełnym makijażu, ale ta naturalna, naznaczona indywidualnymi, specyficznymi cechami. Zupełnie inna niż ta, która uznawana jest przez ogół za ideał piękna. Te zdjęcia to nie tylko portrety. Na każdym z nich opowiedziana jest zupełnie inna historia.
„Od zawsze uwielbiałem piegi i do dziś nie mogę zrozumieć, dlaczego wiele osób się ich tak bardzo wstydzi, a nawet nienawidzi. Nie wiedziałem, że znaczna część posiadaczy piegów stara się je ukryć za pomocą najróżniejszych sztuczek – od makijażu aż po ubiór. W przypadku każdego modela, który pojawił się w moim studiu, starałem się nawiązać krótką i szczerą rozmowę. Wielu z nich opowiedziało mi smutne historie z dzieciństwa, gdy byli wyśmiewani i zastraszani przez szkolnych kolegów. Piegi to żaden powód do wstydu, lecz prawdziwej dumy. To właśnie dzięki nim jesteśmy wyjątkowi" – mówi.
Sama jestem piegusem. Doskonale pamiętam jak w szkole podstawowej próbowałam za wszelką cenę zetrzeć je sokiem z cytryny. Albo chociaż odrobinę rozjaśnić. Zresztą, to nie jedyny sposób jakiego próbowałam. W ostatecznym rozrachunku obecnie za nic w świecie nie oddałabym moich piegów, ale aby to rozumieć trzeba już być dorosłym. A dzieci potrafią być okrutne. Podkreślę tylko, że moich piegów jest naprawdę niewiele i widoczne są głównie latem. A co mają powiedzieć osoby, których buzia, dekolt i ramiona usiane są mnóstwem pomarańczowych punkcików? Mogę sobie tylko wyobrazić.
Promowanie indywidualnych, oryginalnych cech wyglądu ma coraz szerszą grupę zwolenników. Wreszcie zaczynamy doceniać nasze naturalne piękno. Najlepszym przykładem tego może być światowa kampania #nomakeup. To, że zwykłe dziewczyny pokazują się bez makijażu to jedno, zresztą w życiu codziennym trudno być wiecznie umalowaną. Ale to, że w akcję chętnie włączają się gwiazdy światowego formatu daje nadzieję, że już niedługo bardziej od wyidealizowanego obrazu kobiety, będziemy doceniać to, jak piękne potrafimy być bez podkładów, filtrów z Instagrama i sztucznych póz.
Zdjęcia Elbank'a poza tym, że niosą przesłanie, są po prostu zachwycające. Gładkie tło, intymne światło i przeszywające na wskroś spojrzenia. Ale dobre spojrzenia, ludzi którzy już zdążyli się zaakceptować i są szczęśliwi.