Sepsa meningokokowa prawie zabiła tego chłopca. Jak się objawia?

dziecko w szpitalu fot. Adobe Stock
Zaczyna się zwykłą infekcją i gorączką, a w ciągu kilku następnych godzin może zabić.
Małgorzata Germak / 15.10.2018 13:14
dziecko w szpitalu fot. Adobe Stock

U 11-miesięcznego Kacpra choroba zaczęła się jak zwykła infekcja – chłopiec miał gorączkę i nie chciał jeść. W ciągu kilku godzin jego ciało pokryło się plamami, a organizm zaatakowały meningokoki. Z sepsą trafił na oddział intensywnej terapii, gdzie ledwo uszedł z życiem.

Mononukleoza to nie zwykłe przeziębienie. Poznaj jej objawy!

Film opowiadający historię Kacpra opublikowała Fundacja Instytutu Matki i Dziecka w ramach kampanii edukacyjnej „Wyprzedź meningokoki! Z wiedzą na start”. Warto poznać tę dramatyczną historię!

11-miesięczny Kacper tego dnia był bardzo marudny i osowiały, potem dostał gorączki. Nie chciał jeść i miał zimne dłonie. Rodzice chłopca skonsultowali się z lekarzem rodzinnym, on doradził zbicie gorączki i dalszą obserwację. Po obniżeniu temperatury, chłopcu poprawił się humor, poczuł się lepiej. W nocy miał lekką gorączkę, ale już nie taką jak wcześniej.

„Rano jak się obudził, zauważyłam plamki na jego ciele. Wydawało mi się, że to różyczka albo ospa. To były takie różowe plamki. Ale z minuty na minutę zaczęło się ich pojawiać coraz więcej i więcej. Kacper zaczął szybciej oddychać i usta mu posiniały. Zrobiły się granatowe” – wspomina pani Magda, mama chłopca.

Rodzice zadzwonili po karetkę, lekarze uspokajali i mówili, żeby się nie przejmować. Później się okazało, że oni już wiedzieli i uprzedzili szpital, że wiozą dziecko z sepsą. Kacper dostał od razu odpowiedni antybiotyk. Zabrali go do izolatki. „Nagle wokół niego pojawiło się dużo lekarzy, wszyscy w maskach, zrobiło się nerwowo. Już wtedy wiedzieliśmy, że to coś poważnego” – mówi matka chłopca. 
Ordynator intensywnej terapii poinformował rodziców, że ich dziecko ma sepsę meningokokową.

Usłyszeliśmy z mężem, że najbliższe godziny będą decydujące i pokażą, czy Kacper przeżyje to
– wyznaje pani Magda.

„Dopiero po godzinie wpuścili na chwilę nas do niego. Nie poznałam własnego dziecka. Kacper wyglądał, jakby ktoś go pobił kijem bejsbolowym, był tak spuchnięty, siny cały” – wyznaje pani Magda.

Od pierwszych objawów do momentu, kiedy lekarze powiedzieli, że nie wiadomo, czy dziecko przeżyje, nie minęły nawet 24 godziny.

Po dwóch tygodniach z OIOM-u chłopca przeniesiono na chirurgię ogólną. Miał martwicę skóry. Rehabilitacja trwa do dziś. Przez tę chorobę dziecko cofnęło się w rozwoju.
„Nie trzyma sam główki, od nowa uczyliśmy go jeść. Dzięki rehabilitacji znów zaczął siadać. To ciężka praca, ale daje efekty” – mówi mama chłopca.

„Była taka myśl, że gdybyśmy zaszczepili Kacpra, to może przeszedłby to łagodniej” – dodaje. „Dziś moi obaj synowie są zaszczepieni przeciwko meningokokom i pneumokokom - te szczepienia mogą uratować im życie”.

Inwazyjna choroba meningokokowa jest najcięższą postacią zakażenia bakteryjnego, jaka może trafić się człowiekowi poza szpitalem. Co piąty chory umiera, a 1 na 3 zostaje trwale okaleczony. Według danych udostępnionych przez Fundację IMiD wynika, że w 2017 roku inwazyjna choroba meningokokowa została zdiagnozowana u 204 osób w Polsce. Najwięcej było wśród nich dzieci w 1. roku życia.

W trakcie sepsy układ odpornościowy organizmu przestaje prawidłowo działać. Dochodzi do opuchlizny na ciele, rozległych wybroczyn na skórze, może dojść do martwicy skóry. Sepsę leczy się silnymi antybiotykami podawanymi w warunkach szpitalnych.

Czytaj też:Coraz więcej Polaków zakażonych bakterią New Delhi! Zapytałyśmy lekarza, jak się przed nią ustrzec i jak rozpoznać zakażenie„Błagałam lekarzy, by pozwolili mi umrzeć”. Jak potrafi wyglądać depresja poporodowa?

Redakcja poleca

REKLAMA