Sąd nie miał wątpliwości - 19 sierpnia 2015 roku Samuel Nowakowski (sąd zezwolił na publikację danych i wizerunek oskarżonego) wyszedł z domu, żeby się wyżyć. Okazało się, że dzień wcześniej mężczyzna dostał pismo, z którego wynikało, że nie ma prawa do zasiłku. Zdenerwował się. Poszedł do urzędu pracy, żeby zemścić się na urzędnikach. W budynku było za dużo osób, więc wyszedł na ulicę. Jak mówił później, "cały czas narastała we mnie złość". Bez celu chodził po mieście. W końcu zauważył dziewczynkę wchodzącą do księgarni.
Śledczy ustalili, że chłopak nie znał ani jej, ani jej rodziny. 10-letnia Kamila z rodzicami spacerowała po rynku w swoim rodzinnym mieście. Gdy wchodziła do księgarni została uderzona w tył głowy. Samuel Nowakowski zadał jej cios siekierą i zaczął uciekać. Po drodze wyrzucił narzędzie zbrodni.
Na tropie polskiego Hannibala Lectera. Zabił i wyprawił skórę dziewczyny. Mroczna historia sprzed 18 lat wraca
Mężczyzna został skazany przez sąd pierwszej instancji na dożywocie. Od decyzji sądu odwołał się obrońca oskarżonego - Mikołaj Pietrzak. Jego zdaniem, to co zrobił jego klient, nie jest działaniem wynikającym z motywacji zasługującej na szczególne potępienie.
Żeby móc stwierdzić, że motywacja zasługuje na szczególne potępienie trzeba najpierw je zidentyfikować i nazwać. W naszej ocenie sąd pierwszej instancji temu nie sprostał.
Zdaniem sądu jednak apelacja obrony była niezasadna i nie wykazała, że opinia biegłych jest niejasna. Sąd nie miał też wątpliwości, że Samuel Nowakowski w sierpniu 2015 roku wyszedł z domu, żeby się wyżyć i szukał kogoś bezbronnego.
fot. Maciej Kulczyński/PAPDziś Samuel Nowakowski nie przyznał się do winy i prosił o uniewinnienie. Poskarżył się za to, na warunki w jakich został osadzony. Sąd Apelacyjny zdecydował, że kary nie złagodzi i podtrzymał wyrok dożywotniego pozbawienia wolności. Co więcej, o wyjście z więzienia będzie mógł się ubiegać dopiero po 35 latach. Podczas ogłaszania wyroku mężczyzny nie było na sali sądowej.
Sędzia podczas uzasadniania wyroku powiedział:
To, czego dokonał nie mieści się w głowie. Każdy dorosły, nie tylko rodzic, dba o młode pokolenie, nawet narażając siebie. Jak ocenić takiego człowieka, co czyni wręcz przeciwnie. Kara dożywotniego pozbawienia wolności jest w tym przypadku karą sprawiedliwą. Zdaniem sądu apelacja obrony była niezasadna i nie wykazała, że opinia biegłych jest niejasna.
Rodzice dziewczynki po ogłoszeniu decyzji sądu mówili: żaden wyrok nie ukoi bólu, jaki będzie towarzyszył nam do końca życia. I dodali, że od oprawcy swojej córki nie usłyszeli słowa "przepraszam".
Jej syn zaginął 20 lat temu. Okazało się, że jego ciało przez cały ten czas leżało w domu...