Patrzymy w ustawiony pod odpowiednim kątem obiektyw i uśmiechamy się, naciskając spust migawki. Znacie to? No pewnie, każdy wie, co to selfie. Teraz jednak powoli wypiera go inny trend. Czy zdobędzie równie dużą popularność?
Plandid, czyli kontrolowana spontaniczność
Wygląda na to, że czasy selfie powoli odchodzą w zapomnienie – robienie zdjęć w lustrze „z ręki” i szczerzenie się wprost do obiektywu zaczęło się nudzić i obecnie użytkownicy mediów społecznościowych poszukują nowych form, jak to mówią, na „wyrażenie siebie”. W ten sposób popularność zaczął zdobywać plandid.
Nazwa „plandid” pochodzi od słów „planned candid”. To drugie oznacza coś niezaplanowanego i spontanicznego. Takie właśnie mają być zdjęcia wykonywane w tym stylu: wyglądać, jakby zrobiono je od niechcenia, chociaż w rzeczywistości często wymagają sporej pracy i zaangażowania osób trzecich. Chyba, że korzystamy z samowyzwalacza.
Osoba na zdjęciu typu plandid nie patrzy w obiektyw (lub robi to spontanicznie) i wygląda, jakby ktoś przyłapał ją nagle na wykonywaniu jakiejś czynności i szybko wykonał fotografię. Ma być lekko, żywiołowo i naturalnie – bez pozowania i ustawiania się przed obiektywem. Przynajmniej pozornie.
Naszym zdaniem takie fotografie są ciekawsze niż zwykłe selfie robione w windzie czy przed lustrem, chociaż trzeba pamiętać, że na większości z nich luz, beztroska i naturalność są – podobnie jak zdjęcia „z rąsi” – po prostu udawane.
Poniżej kilka przykładów zdjęć plandid!