Ten artykuł jest dla wszystkich osób, które myślą, że kremy z filtrem to wymysł speców od marketingu.
„Jestem w agonii”
Mieszkający w Edynburgu Greg Binnie zamieścił niedawno na Twitterze trzy zdjęcia, które pokazują, co się może stać, jeśli przebywamy na słońcu bez uprzedniego posmarowania skóry kremem z filtrem. Mężczyzna prezentuje na fotografiach swoje plecy i ramiona z widocznymi poparzeniami. Jak pisze, nie zabezpieczył się przed promieniami słonecznymi, a pracował w ciągu dnia na słońcu.
Z całą powagą, używajcie kremów z filtrem przeciwsłonecznych. To poparzenia II stopnia spowodowane pracą na zewnątrz. Jestem w pie*****j agonii
– napisał Greg na Twitterze.
In all seriousness, put on sun cream. 2nd degree burns from doing a days work outside lol. Am in fucking agony pic.twitter.com/jFXyHyVrZj
— G (@grgbinnie) 19 czerwca 2017
Mężczyzna musiał później używać specjalnej maści na poparzenia, którą trzeba nakładać na skórę co kilka godzin. Zakładał też mokre koszulki, by ochłodzić poparzenia, a także korzystał z żelu z aloesu, który wykazuje działanie łagodzące. Mimo że od soboty, w której doznał poparzeń, minął już prawie tydzień, newralgiczne miejsca – jak przyznaje Greg – wciąż są bolesne. Poprzez zamieszczenie zdjęć oparzeń na Twitterze chciał przestrzec innych i pokazać im, jak niebezpieczne jest przebywanie na słońcu bez żadnej ochrony.
Jeśli nie chcemy podzielić losu Grega, nie zapominajmy więc o kremach z filtrem – najlepiej minimum SPF30. Nie opalajmy się też w godzinach okołopołudniowych, ponieważ o tej porze słońce najmocniej operuje. Jeśli jednak już przytrafią nam się lekkie oparzenia, ratujmy się chłodnymi okładami i kremami z łagodzącym pantenolem. W przypadku mocniejszych poparzeń, przy których widoczne są bąble i rany, eksperci radzą unikać używania jakichkolwiek maści, ponieważ mogą zanieczyścić uszkodzoną skórę. Tego rodzaju oparzenia najlepiej schładzać wodą i pokazać lekarzowi.
Matka apeluje: nie róbcie tak na placu zabaw, możecie poważnie skrzywdzić swoje dziecko!