Charlie Gard nie żyje - nie udało się uratować chorego dziecka

Charlie Gard screen Facebook
Chłopiec 4 sierpnia, skończyłby rok. Przegrał z nieuleczalną chorobą. Ale nie przez chorobę, a przez sprawy sądowe, historię Charliego, małego Brytyjczyka, śledzili ludzie na całym świecie.
/ 29.07.2017 09:43
Charlie Gard screen Facebook

Rodzice chłopca, Connie Yates i Chris Gard, chcieli walczyć o życie dziecka do końca. I chyba nikt się ich uporowi nie dziwi... Musieli jednak zmagać się nie tylko z chorobą synka, ale też z prawnikami, całą machiną sądową. Już kilka miesięcy temu sąd zdecydował, że chłopiec powinien być odłączony od aparatury utrzymującej go przy życiu. Rodzice odwoływali się do kolejnych instancji, ale Sąd Najwyższy w Londynie i Europejski Trybunał Praw Człowieka zgodnie twierdzili, że utrzymywanie dziecka przy życiu jest tylko przedłużaniem jego cierpienia, bo na wyleczenie nie ma szans.

Co dalej z ciężko chorym maluszkiem?

Rodzice nie godzili się z tym, że Charlie ma umrzeć. Do końca mieli nadzieję, że dziecku uda się pomóc. Zebrali olbrzymią sumę pieniędzy (1,2 mln funtów) na eksperymentalną terapię w Stanach Zjednoczonych. Lekarze z jednego z amerykańskich szpitali twierdzili bowiem, że jest wciąż cień szansy, by pomóc Charliemu.

Chłopiec - ponoć dzięki zaangażowaniu w sprawę prezydenta Donalda Trumpa - dostał nawet amerykańskie obywatelstwo, by ewentualne leczenie w USA było łatwiejsze.

Na co chorował Charlie Gard?

Chłopiec cierpiał na niezwykle rzadką chorobę genetyczną, która - w dużym uproszczeniu - powodowała niszczenie mózgu, mięśni, a także układu odpornościowego.

Bez specjalistycznej aparatury maluszek zapewne zmarłby dużo wcześniej. W ostatnich miesiącach mały nie mógł samodzielnie oddychać, nie widział, nie słyszał, nie ruszał rękami ani nogami.

„Nasz mały piękny chłopiec odszedł. Jesteśmy z Ciebie dumni Charlie” - napisali w przekazanym przez rzecznika komunikacie rodzice chłopca.

Niestety nie udało się spełnić marzenia rodziców, by chłopiec został zabrany ze szpitala do domu, by tam, otoczony miłością i bliskimi, mógł odejść. Okazało się to niemożliwe. Udało się jedynie wywalczyć zgodę na przewiezienie dziecka do hospicjum. Tam właśnie chłopiec zmarł w piątek.

Losy Charliego i jego rodziców śledziła cała Wielka Brytania. Ale modlili się za niego ludzie na całym świecie. Kilka tygodni temu komunikat w tej sprawie wydało biuro prasowe Papieża - wynikało z niego, że Francieszk popiera walkę rodziców o prawo do opiekowania się chorym dzieckiem. 

Polecamy! Skąd biorą się genetyczne, rzadkie choroby u dzieci?