Alkohol po trzydziestce – co się zmienia?

kobieta trzyma kieliszek czerwonega wina fot. Fotolia
Jak piją trzydziestolatki? Zupełnie inaczej niż ich młodsze koleżanki…
Marta Słupska / 28.07.2017 13:23
kobieta trzyma kieliszek czerwonega wina fot. Fotolia

Drogie trzydziestki, pamiętacie te czasy, kiedy czekałyście cały tydzień, by móc wreszcie zaszaleć w piątek wieczorem? Kiedy synonimem słowa „reset” była często zabawa suto zakrapiana alkoholem? Cóż, jeśli przekroczyłyście magiczną granicę trzeciego krzyżyka, najprawdopodobniej także czekacie na piątek wieczór, aby naładować akumulatory… na kanapie przed telewizorem, z kieliszkiem wina w dłoni. Brzmi lepiej niż głośna impreza, prawda?

No właśnie – my, redakcyjne „trzydziechy” (kiedyś to słowo kojarzyło nam się z dinozaurami!), po całym tygodniu zmagań nie mamy już siły ani ochoty balować przy dźwiękach hitów disco i przepychać się do baru w poszukiwaniu zmieszanego najpewniej z wodą lanego piwa, a zamiast tego w piątek wieczór wybieramy dobre jakościowo wino, wygodne ciuchy i najnowsze seriale Netflixa (tudzież – w wersji bardziej towarzyskiej – to ostatnie zamieniamy na grono sprawdzonych przyjaciółek). Obserwujemy też wyraźnie, jak bardzo w ciągu ostatnich lat zmieniły się nasze przyzwyczajenia związane z piciem alkoholu i jak bardzo po trzydziestce są inne od tych, którym byłyśmy wierne w poprzedniej dekadzie. Oto wnioski, które udało nam się zebrać – oczywiście z przymrużeniem oka.

#1 – zmiana priorytetów, czyli w łóżku o 23.00

Ujmijmy to tak: teraz kładziemy się spać o godzinie, o której jeszcze kilka lat temu dopiero wychodziłyśmy z domu na imprezę. Po trzydziestce naprawdę nie chce nam się udawać i bawić na siłę: po całym tygodniu jesteśmy zmęczone i ABSOLUTNIE nikt nie przekona nas, że tańczenie z drinkiem w ręku w otoczeniu innych spoconych osobników w klubie można nazwać relaksem. No way. I wiecie co? My PAMIĘTAMY, co robiłyśmy w weekend!

#2 – kac nie trwa trzech godzin

Powiedzmy sobie uczciwie: nie jesteśmy już nastolatkami, częściej niż o szminkach zaczynamy rozmawiać o tym, co i gdzie nam strzyka i w którym miejscu bolą nas plecy, a po wielogodzinnym piciu, jeśli już się takie przytrafi, czas rekonwalescencji niemiłosiernie się następnego dnia przedłuża. Cóż, organizm już nie ten co kiedyś, nie oszukujmy się.

#3 – poniedziałek nie jest już częścią weekendu

Ach, te czasy, kiedy po weekendzie balowania można było olać poniedziałkowe zajęcia i wyspać się do południa! Niestety, to już za nami – teraz w niedzielę wieczorem musimy pamiętać o nastawieniu budzika, pobudce o szóstej i o tym, by nie zapomnieć pudełka z drugim śniadaniem do pracy. Takie czasy.

#4 – a co, stać mnie!

(Prawie) każda z nas przeżyła w okresie dorastania przygody z tanim winem w roli głównej pitym gdzieś w krzakach. Smak takiego trunku nie był wówczas ważny, liczyły się emocje i to, aby „rodzice się nie dowiedzieli”. Teraz te doświadczenia wydają nam się żenujące – w końcu obecnie mamy PRAWDZIWĄ pracę od-do i stać nas na droższe napitki. Ba, potrafimy już nawet pić wino wytrawne (kiedyś nie do przełknięcia!) i planujemy remont kuchni z uwzględnieniem postawienia w rogu modnego stojaka na trunki z różnych stron świata. Jak to możliwe, że kiedyś byłyśmy w stanie pić wino z kartonu za 3 złote?!

#5 – sączę i się delektuję

Dwa piwa w dziesięć minut? Dekadę temu to nie był wyczyn, liczyła się ilość, nie jakość. Po trzydziestce zaczynamy jednak powoli dryfować w kierunku delektowania się i powolnego smakowania pitego alkoholu. Drogie „trzydziechy”, czy wy także zaczęłyście już zwracać uwagę na to, z jakiej wody zrobiony jest lód w waszym drinku i czy na pewno to woda czysta i przegotowana, a najlepiej – mineralna? Cóż, każdy szczegół się liczy!

Zobacz, czy nie pijesz za dużo [quiz]

6# - cisza i przestrzeń

Kiedy dwudziestka widzi bar, a w nim kolejkę po piwo, staje grzecznie na końcu myśląc, że na pewno jest wyjątkowo dobre, skoro czeka na nie tyle osób. Gdy taka sama sytuacja przytrafia się trzydziestce, na widok tłumu zawraca ona na pięcie i idzie w przeciwnym kierunku, mrucząc pod nosem, że na pewno zaraz znajdzie inny bar, gdzie nie będzie musiała znosić oddechu innych na plecach i gdzie nikt nie podepcze jej butów. Sorry, mamy swoje standardy związane z piciem i tłumy ludzi się w nich nie mieszczą.

A na koniec dodajmy: życie po trzydziestce jest naprawdę świetne. Serio. Więcej wiemy, mniej udajemy, jesteśmy bardziej świadome i pewne siebie, mamy lepiej ustabilizowaną sytuację życiową, a niektóre z nas są już mamami. Nie słuchajcie tych lamentów, że młodość kończy się wraz ze „zmianą kodu na trójkę z przodu”. My też możemy imprezować, pić na umór i nie pamiętać, co wydarzyło się w nocy… tylko po co? ;)

Zobacz inne artykuły na Polki.pl

Redakcja poleca

REKLAMA