Seflie i filmy - czy warto je robić na Facebooka i Instagram. Felieton Krystyny Mirek

Rodzina podczas selfie fot. Fotolia
Celebrowanie życia. Nauczyłam się tego z czasem. Kiedy się przekonałam, jak szybko rosną dzieci. Kiedy zobaczyłam, jak czas potrafi przyspieszać. Teraz zapisuję dobre chwile jak kadry na taśmie filmowej. Kiedy dzieje się coś pięknego, nawet jeśli są to tylko zwykłe życiowe drobiazgi, zatrzymuję się i zapisuję ten moment w pamięci. Staram się poczuć te chwilę każdym zmysłem, w pełni. Przeżyć tak, jakby jutra miało nie być.
Krystyna Mirek / 14.04.2017 09:18
Rodzina podczas selfie fot. Fotolia

Czeka nas wyjątkowo piękny czas. Wiosna, wszystko budzi się do życia, człowiek ma więcej energii. Do tego właśnie przeżywamy piękne polskie, tradycyjne święta, które są okazją do spotkań, rozmów i celebrowania dobrych chwil.

Macierzyństwo to nie jest zadanie dla jednej osoby. Co robić, gdy brakuje tej drugiej

Czasem można jednak zauważyć taką tendencję, że jednym z ważniejszych gości podczas ważnych spotkań jest aparat fotograficzny. Ma go każdy, choćby w telefonie. I nie waha się zrobić z niego użytku. Zdjęcia powstają podczas posiłków, przy składaniu życzeń, rozmowie, dokumentują każdy krok dziecka i uśmiech.

Pozornie to świetna sprawa, zostają pamiątki, które mają wielką wartość. Można utrwalić ulotne chwile. Ale jak z każdą sprawą może dojść do przesunięcia granic i fotografowanie staje się celem samym w sobie. Na przykład ojciec nie jest obecny przy stole, bo robi zdjęcia. Skryty za aparatem, wiecznie w nim coś ustawia i chowa się przed rodziną. Nie uczestniczy w rozmowie ani w żadnym wydarzeniu w pełni, bo właśnie ustawia ostrość albo szuka najlepszego ujęcia.

O miłości, która jest za duża

Często w ten sposób powstają setki fotografii, których nikt potem nie ogląda, nie wywołuje. Nie mają wartości dla nikogo, bo jest ich za dużo. Nie ma czasu przejrzeć, posegregować, wywołać, a  o wspólnym oglądaniu nie ma nawet co wspominać. Za to przybywa kolejnych.
Takiej tendencji sprzyjają media społecznościowe, które kuszą, by ciągle dokumentować, to co robimy. A życie jest po to, by nim żyć. Naprawdę. Łapać chwile nie tylko na kartę pamięci, ale też własnymi oczami, węchem, słuchem, sercem, dotykiem. Być tu i teraz w pełni. Angażować się w bieżącą chwilę.

Nauczyłam się tego z czasem. Kiedy się przekonałam, jak szybko rosną dzieci – kiedy mi mówiono, że tak jest, nie wierzyłam. Kiedy zobaczyłam, jak czas potrafi przyspieszać.
Teraz zapisuję dobre chwile jak kadry na taśmie filmowej. Kiedy dzieje się coś pięknego, nawet jeśli są to tylko zwykłe życiowe drobiazgi, zatrzymuję się i zapisuję ten moment w pamięci. Staram się poczuć te chwilę każdym zmysłem, w pełni. Przeżyć tak, jakby jutra miało nie być.

Wszystkie felietony Krystyny Mirek - polecamy!

Polecamy także fanpage pisarki na Facebooku

Najnowsza książka Krystyny Mirek „Saga rodu Cantendorfów. Tom 2. Cena szczęścia” już w sprzedaży!

 

Redakcja poleca

REKLAMA