Prowadzenie pamiętnika to naprawdę fajna sprawa. Uwierzcie mi na słowo. To lepsze niż prowadzenie bloga - pamiętnik jest bardziej intymny i nikt anonimowy nie będzie go oceniał.
Już nie pamiętam, co zainspirowało mnie do zapisywania różnych rzeczy w notesie. Znając życie, a raczej siebie, była to jakaś niezmiernie poruszająca hollywoodzka produkcja lub jakiś niesamowicie przystojny aktor, w którym ówcześnie byłam zakochana bez opamiętania. Opcją jest też, że miałam piękny zeszyt i musiałam coś z nim zrobić. Jednak niezależnie, co było przyczyną, cieszę się, że w ogóle ona była.
Mimo, że dzisiaj wciąż z zażenowaniem wracam do pierwszych zapisków... to wiem, że za jakieś 2, może 3 dekady, będę najszczęśliwsza na świecie, że je mam. W końcu w życiu ważne są tylko chwile, a tych najfajniejszych często nie pamiętamy, dlatego warto je zapisywać.
"Tylko nudne dziewczyny piszą pamiętniki"
Wierzcie lub nie - nie mam misji propagowania pamiętnikarstwa - inspiracją do tego tekstu było znalezione pod łóżkiem pudło z różnego rodzaju pamiątkami. Wycinki z wyjazdów, notatki, bilety, zaproszenia i zdjęcia. Wtedy postanowiłam zajrzeć do swojego starego, dobrego pamiętnika, który przez lata stał się po prostu scrapbookiem. O zgrozo! Okazało się, że ostatni wpis jest z 2013 roku... Nie miałam czasu, by go uzupełnić. Jednak w najbliższym czasie to się zmieni. Jeśli teraz przeglądanie gadżetów chociażby sprzed 2-3 lat robi mi ogromną radochę, to co dopiero będzie za lat 10! ;)
Pamiętam, że Marilyn Monroe powiedziała kiedyś, że tylko nudne dziewczyny piszą pamiętniki. Nic bardziej mylnego. W końcu czymś trzeba te pamiętniki zapełniać - wspomnieniami. A tych nudna osoba nie będzie miała zbyt wiele. Mam 30 lat i 4 grube pamiętniki wypełnione wspomnieniami z ostatnich... chyba 20 lat. Dla niektórych może wydawać się to dziecinne, ale na swoją obronę dodam, że moje dwie 30-letnie przyjaciółki również prowadzą pamiętniki. Jedna jest architektem, druga pedagogiem - poważne kobiety z poważnymi zawodami ;)