Przydługi wywód profesora Nowaka - wykładowcy filozofii na Uniwersytecie w Białymstoku - wywiedziony z anegdoty o jednym (słownie jednym), studencie z zespołem Aspergera, który rzekomo utrudniał jego nieistniejącemu koledze Zdzisiowi prowadzenie zajęć, bo czasem coś krzyknął albo zaśmiał się w nieodpowiednim momencie, miał chyba na celu rozpoczęcie ogólnonarodowej dyskusji o tym, czy przypadkiem nie zablokować osobom z zaburzeniami psychicznymi wstępu na wyższe uczelnie.
Świat jest pełen niezwykłych kobiet, Polska też jest ich pełna! Teraz Polka! - nowy cykl dokumentalny na Polki.pl
Zdaniem profesora osoby te i tak niewiele się nauczą, bo są chore i „niezdolne do pojmowanie abstrakcyjnych pojęć”, a przyjmowanie ich na wyższe studia to li tylko uleganie „ideologii poprawnościowo-progresywistycznej”, na której tracą „normalni” studenci, a już zwłaszcza ich światli profesorowie.
W tej całej historii prawie wszystko jest smutne - i to, że nauczyciel akademicki nie ma pojęcia czym jest zespół Aspergera (nie żadną chorobą!) i że nawet nie próbuje się dowiedzieć. Także to, że na jednym oddechu używa określeń takich jak choroba, obłęd, niepoczytalność czy wariat, bez choćby chwili namysłu nad tym, co naprawdę znaczą i czy są adekwatne. A najsmutniejsze chyba, że redaktor naczelny dziennika, w którym skandaliczny i błyskawicznie skompromitowany tekst opublikowano, broni go tyleż niezawodnym, co bałamutnym argumentem wolności słowa.
Cieszyć może jedynie, że anegdotyczny kolega dr Zdzisio (alter ego Nowaka?) nie spotkał się na swej uczelni ze zrozumieniem, a jej władze oferowały wsparcie psychologiczne raczej jemu, niż „kłopotliwemu” studentowi. Cieszy też, że zarówno macierzysta uczelnia prof. Nowaka jak i wszystkie chyba możliwe środowiska naukowe w Polsce stanowczo odcięły się od publikacji nazywając ją „niegodną nauczyciela akademickiego mieszaniną ignorancji oraz teorii społecznych budzących jak najgorsze skojarzenia”.
Osoby z zaburzeniami ze spektrum autyzmu (ASD), ich rodzice i opiekunowie poczuły się głęboko dotknięte publikacją i zawartymi w niej tezami i w liście otwartym przypomniały, że dylemat „Czy orzeczenie o zespole Aspergera powinno być barierą w edukacji?” został już „dawno rozstrzygnięty zapisami w Konstytucji RP, Międzynarodowym Pakcie Praw Obywatelskich i Politycznych, Europejskiej Konwencji o Ochronie Praw Człowieka i Konwencji o prawach osób z niepełnosprawnościami”.
Podkreślają przy tym, że „jeżeli jest potrzebna publiczna debata, to raczej powinna ona dotyczyć postrzegania tych osób (…) przez ogół społeczeństwa. Osoby z ASD stanowią 1% populacji, diagnoz przybywa z każdym dniem. Nie można udawać, że tych osób nie ma”. Osób z rozmaitymi zaburzeniami psychicznymi jest zresztą w Polsce znacznie więcej – według badania EZOP z 2012 r. co najmniej jedno zaburzenie psychiczne w ciągu całego życia wystąpiło u 23,4 proc. badanych – czyli ponad 6 milionów Polaków. Ale łatwiej jest przecież udawać, żeśmy wszyscy jednakowi.
Jedno co w nieszczęsnym tekście profesora zasługuje na uwagę to przypomnienie źródłosłowu określenia wariat – od łacińskiego varius, czyli różny, rozmaity. Inny po prostu. I choć wiem, że najłatwiej żebyśmy wszyscy byli tacy sami i jak najprostsi w obsłudze, a na zajęciach akademickich mieli „wygląd lichy i durnowaty, tak, by swoim pojmowaniem sprawy nie peszyć wykładowcy”, to dziękuję losowi/naturze/Bogu (jak kto woli) za co najmniej paru aspergerowców – za Mozarta, Einsteina, za Warhola. I za wszystkich pozostałych też. Ci, których znam są mądrzejsi i bardziej wartościowi od niejednego profesora.
Co do powiedzenia Polkom ma Anna Kowalczyk aka Boska Matka? Dowiecie się u nas!