Pozwolicie, że będę komentował tylko fragmenty - te co bardziej absurdalne.
Opowieść zaczyna się tak:
Po południu wpadł do nas przyjaciel. Przy kawie gadaliśmy o życiu, codziennych sprawach. W pewnej chwili powiedziałem: „Poczekaj chwilkę, pozmywam tylko i zaraz wracam”. Popatrzył na mnie jakbym co najmniej oznajmił, że idę budować rakietę kosmiczną. Odpowiedział z mieszanką zaskoczenia i podziwu: „To fajnie, że pomagasz żonie. Ja swojej nie pomagam, bo jak to robię, to ona nie wykazuje żadnej wdzięczności, np. w zeszłym tygodniu umyłem podłogę i nawet nie usłyszałem dziękuję”.
5 detali, na które mężczyźni zwracają uwagę, chociaż kobiety myślą, że niekoniecznie.
„Przy kawie gadaliśmy o życiu, codziennych sprawach”? Aha. Jasne. Nie znam faceta, który gadałby o życiu i codziennych sprawach. Faceci gadają raczej o konkretach - przynajmniej ci, których znam, a znam wielu. A o życiu? Czyli o czym niby?
„Pozmywam i zaraz wracam.” Dobre - ubawiło mnie to. Czyli facet zostawił swojego gościa i poszedł pozmywać? Niekulturalny jakiś chyba. Nie mógł pozmywać później?
No i potem szowinistyczny tekścik „złego samca”, co nie zmywa, bo nikt mu nie dziękuje.
OK. Już po tym fragmencie z mieszanką zaskoczenia i podziwu uznałem, że tekst pisała kobieta. Albo jakiś redaktor na zamówienie.
Ale lećmy dalej, bo teraz zaczyna się wywód godny poety lub filozofa:
Usiadłem z powrotem i wyjaśniłem mu, że ja nie „pomagam” żonie, bo moja żona nie potrzebuje pomocnika – potrzebuje partnera. To nie jest kwestia pomagania, bo mamy podział obowiązków. Mieszkamy razem w domu, więc to oczywiste, że sprzątam ten dom, bo też go brudzę. Ja nie pomagam mojej żonie w kuchni, bo ja również muszę jeść, więc muszę też gotować. Ja nie pomagam mojej żonie zmywać naczyń – robię to, bo ja też używam talerzy, szklanek i widelców. Nie pomagam żonie przy dzieciach, bo to też moje dzieci i to mój ojcowski obowiązek. Nie pomagam żonie w praniu, wieszaniu czy składaniu ubrań – robię to, bo to także ubrania moje i moich dzieci. Ja nie jestem „pomocą” w domu, jestem jego częścią. A jeśli chodzi o wdzięczność i podziękowania, to zapytałem przyjaciela, kiedy ostatni raz podziękował swojej żonie, kiedy skończyła sprzątać dom, zajmować się praniem, zmieniać pościel, kąpać dzieci, gotować, zajmować się całą resztą…
Czy ty jej podziękowałeś tak naprawdę, coś w stylu: „Super, Kochanie! Jesteś fantastyczna!”? Ta historia wydaje Ci się absurdalna? Dziwna? Czemu oczekujesz nagród i pochwał, kiedy raz w życiu zdarzy Ci się umyć podłogę? Zastanawiałeś się nad tym, przyjacielu? Może dlatego, że nasza kultura jest nadal maczystowska i wierzymy w to, że zajmowanie się domem jest obowiązkiem kobiety, a facet nie musi kiwać palcem. Podziękuj swojej żonie, tak jak byś chciał, żeby Tobie podziękowano. Rusz się, zachowuj jak prawdziwy partner, a nie jak gość, który przychodzi tylko zjeść, spać, wykąpać się i zaspokoić potrzeby seksualne… Poczuj się u siebie, jak w domu. W swoim domu!
Prawdziwa zmiana w naszym społeczeństwie zaczyna się w naszych domach, gdzie uczymy nasze córki i synów poczucia wspólnoty.
Jeśli ktoś miał wątpliwości, to ostatnie zdanie i słówko „maczystowska” powinny je rozwiać. Tego tekstu nie napisał facet. Tej rozmowy nie było. A Kopernik była kobietą.
(Nie bez znaczenia jest fakt, że to wpuszczono do sieci w okolicy świąt, czasie wzmożonego sprzątania i gotowania).
Fake nie fake - idea jakaś w tym jest. Ale autor(ka) zapomniała chyba, że mężczyźni też mają różne obowiązki. I w związku z tym, może podzielmy się tymi obowiązkami także po równo?
Ja np. naprawiam i tankuję samochód, ubezpieczam go, robię przeglądy itp. Moja żona z dużą radością umyła od tego rączki. Co jeszcze? Muszę być naprawiaczem wszystkiego, co się psuje, bo przecież „mnie pójdzie z tym szybciej”, choć ona gwóźdź wbić umie, to udaje, że nie umie. Ja też muszę rozkminić nowe programy, sprzęty i instrukcje obsługi, bo ona „nie ma cierpliwości, tam jest wszystko beznadziejnie opisane”. Ogarnianie rowerów, sprzętów, zapełnianie barku winami, bo przecież ona „nie pije”, ale jak lampkę wina jej naleję to wypije - też na mojej głowie. Można wymieniać i wymieniać.
6 typów kobiet, przed którymi na imprezie faceci uciekają w podskokach.
A w domu musiałem zająć się wyrzucaniem śmieci, bo moja żona uważa, że to „niegodne” zajęcie i nie będzie tego tykać. Może ze dwa razy wyniosła śmieci do śmietnika - jak byłem chory. Jak w porę nie zorientuję się, że już czas zmienić worek w koszu, a zapełniony zutylizować słyszę „co tak śmierdzi w domu, to chyba śmieci”, czasem zapełniony worek znajduję na... balkonie.
No i ogarniam zmywanie. I tyle. Nie tykam prania i prasowania, nienawidzę sprzątać i odkurzać, brzydzi mnie wycieranie kurzu, a pościeli nie zmieniłem w domu ani razu. Moja żona też nie lubi sprzątać, ale czasami sprząta, bo przecież ktoś to musi robić. Nie mam z tym problemu, że ona częściej sprząta, robi zakupy do domu, prasuje i pierze, ja częściej robię inne rzeczy. W rodzinie obowiązki nie kończą się na tych domowych i przy dzieciach. Naprawdę, spójrzmy szerzej.
Moja żona mi nie dziękuje, że zatankowałem auto czy naprawiłem lampkę. To jest po prostu mój obowiązek.
A wy dziękujecie za to swoim mężom?
Pozdrawiam,
Wasz Andrzej