Pierwszy raz zepsułam święta prawie 26 lat temu. Między choinką ubraną w jedną bombkę, a niedosmażonym jeszcze karpiem, postanowiłam przyjść na świat. Na porodówce śpiewali kolędy, w domu dziadkowie płakali ze stresu (poród był przedwczesny i skomplikowany), a mój tata o 20:00 zamiast w spokoju jeść uszka z grzybami, siedział pod drzwiami szpitala. Nie da się ukryć, że zepsułam też Boże Narodzenie swojej mamie, która pierogów w te święta w ogóle nie spróbowała. A potem za jednym zamachem zmarnowałam jej też Sylwestra, postanawiając unieruchomić nas na oddziale przez kilka tygodni.
Czuję się więc uprawniona do bycia ekspertem w temacie Bożego Narodzenia. Wiecie ile razy w swoim życiu usłyszałam już: "Ojej, NAPRAWDĘ urodziła się pani w Wigilię!?!?!?!".
Od kilku lat psuję święta na jeszcze większą skalę. Jako redaktor prowadząca naszego działu Gwiazdka, już w październiku podrzucam wam przepisy na kutię i karpia w galarecie. Wszystko musi być wcześniej, na długo zanim zacznie się sezon. Taka praca. Posuwam się do jeszcze większej bezczelności i niszczę Boże Narodzenie też na gruncie prywatnym - od początku października zawsze zaczynam chodzić w swoim świątecznym swetrze w renifery. Nie mogę się tego doczekać! Wywieszam w domu lampki, oglądam Kevina i słucham "All I Want for Christmas". Uwielbiam ten czas i chcę, by trwał jak najdłużej! We wrześniu wrzucam na Instagrama fotki bożonarodzeniowych kolekcji. Rok temu w połowie października uczestniczyłam w pierwszej wigilijnej wieczerzy.
Święta na diecie - 18 rad, jak nie przytyć
Wyprzedzam nawet reklamy Coca-Coli.
Nie jestem w tym osamotniona. Mój tata słucha "Last Christmas" przez okrągły rok. Bo uwielbia. Moja babcia potrafi latem przygotować kluski z makiem. Gosia z redakcji we wrześniu kupiła i rozwiesiła lampki, a ogólnie to chętnie już dawno ubrałaby choinkę.
Corocznie wszyscy dookoła rozpaczają nad tym, jak psuta jest atmosfera świąt. Twierdzą, że nie można potem czuć ich w pełni, gdy przez 3 miesiące patrzyło się na Mikołajów i świąteczne wystawy. Hejtują, że znicze, a potem od razu bombki, że tak się nie da i nie wolno. Że Boże Narodzenie jest przez to zepsute.
Czy naprawdę nie lubimy się delektować poczuciem bożonarodzeniowego podekscytowania? Czy w epoce, gdy biała magia świąt raczej spływa deszczem, nie marzymy skrycie (albo całkiem jawnie) o sztucznym jej przedłużaniu?
Wiecie, co jest prawdziwym problemem? To, że święta nie są wcale zepsute kilkumiesięcznym ich celebrowaniem i cieszeniem się drobiazgami - śnieżynkami na paznokciach i bożonarodzeniowymi kolekcjami kubków.
Święta są zepsute tylko i wyłącznie przez to, że zapominamy czasem o co naprawdę w nich chodzi.