„Kochany Święty Mikołaju. Nie chcę kolejnej książki – nawet takiej w grubej okładce i z ładnymi rysunkami. Nowa kolejka wraz z torami i wagonikami, którą będzie się bawił jedynie mój tatuś, też mi niepotrzebna. I nie przynoś mi słodyczy, bo mam jeszcze te z 6 grudnia. Kochany Mikołaju. Chcę pieska/kotka/chomika (odpowiednie zakreśl) pod choinkę. Zwierzątko, które będzie tylko moje. Twój… (i tu imię)”.
Niedawna premiera filmu „Piorun”, opowiadającego o przygodach uroczych zwierzaków sprawiła, że wiele dzieci zapragnęło mieć w domu pieska, kotka lub świnkę morską. Stąd też, tuż przed świętami Bożego Narodzenia, coraz częściej rodzice stają przed poważnym dylematem – ulec czy odmówić swoim pociechom, jeśli proszą o zwierzątko? Decyzja wcale nie jest łatwa.
Zanim zdecydujemy się na zakup zwierzątka, warto dobrze się zastanowić – kotka czy pieska nie można oddać do sklepu, jeśli po kilku tygodniach znudzą się dziecku. Poza tym, wiele osób nie zdaje sobie sprawy, że posiadanie w domu zwierzątka wiąże się nie tylko z obowiązkami, ale i kosztami.
Kiedy byłam młodsza, przez wiele lat mieliśmy w domu pieska. Mimo, że mieszkaliśmy w bloku, w pobliżu nie brakowało miejsc, gdzie nasza Dina mogła sobie pobiegać. Dziś wszędzie już są parkingi - poznikały parki, łąki i pasma zieleni. Gdzie wyjść na spacer z psem? Żywe zwierzę to nie maskotka, która ładnie będzie wyglądała, siedząc na poduszce na parapecie. Jeśli zaś decydujemy się na szczeniaka, musimy pogodzić się z tym, iż pewne szkody na mieszkaniu będą wyrządzone. Kapcie pogryzione? Obicia od sofy zniszczone? Oczywiście! Do tego dojdą ślady po łapach, sierść na dywanie i inne, nieprzewidziane przez nas, zdarzenia. Kotek wydaje się być mniej kłopotliwy. Wystarczy mu kuweta, żwirek i miseczka jedzenia. Przyznaję, iż tak sama myślałam, kiedy jeszcze do mojego mieszkania nie wprowadził się pewien uroczy dachowiec.
Dziś, po kilku miesiącach posiadania kotka, widzę, że nie przewidziałam ciekawskiej natury tych zwierząt. Nie wzięłam również pod uwagę ostrych pazurków, których ślady widoczne są teraz na meblach. Chomik wydaje się być nieco mniej kłopotliwym rozwiązaniem, ale wcale nie oznacza braku problemów. To ruchliwe zwierzątko – chwila nieuwagi, a już cała rodzina gonić będzie po całym mieszkaniu w poszukiwaniu ulubieńca, który zaszył się w jakiejś szczelinie. Może więc zdecydujemy się na papugę czy kanarka? Albo żółwia? Lub też na akwarium z rybkami?
Wybór duży, jednak nasza decyzja musi być dobrze przemyślana. Najlepiej przedyskutować temat z całą rodziną - nie spiesząc się, ale analizując wszystkie „za” i „przeciw”. Jeśli dorośli pracują do późna, dzieci po szkole spędzają czas na świetlicy, kto będzie wychodził na spacery z pieskiem? W wakacje z reguły wyjeżdżamy na wspólny wypoczynek? Kto będzie przychodził, by nakarmić kotka? Jeśli na zwierzątko nalega synek lub córeczka, warto poznać argumenty – kupować chomika pod wpływem właśnie oglądanego filmu nie polecam. Jeśli któryś z rodziców nie znosi zwierząt, hałaśliwa papuga lub wszędzie zaglądający (i zostawiający po sobie ślad!) kotek mogą okazać się przyczyną późniejszych kłótni. Mimo że więcej jest tak naprawdę radości z posiadania zwierzątka niż kłopotu, nie każdy nadaje się na opiekuna.
Jeśli mamy chwilowy kaprys, lub też brakuje nam przekonania, czy chcemy mieć jakieś zwierzę w domu, może tak zdecydujemy się… na wirtualną adopcję lub sponsorowanie?
WIRTUALNA ADOPCJA
Taką możliwość pomocy psom mamy m.in. poprzez Schronisko dla Zwierząt w Łodzi.
Na oficjalnej stronie (www.schronisko.doskomp.lodz.pl) dowiemy się, jakie zwierzęta czekają na swoich wirtualnych opiekunów. Dzięki comiesięcznym wpłatom (w wysokości 30-60 zł) pomagamy pieskom, które wciąż czekają na prawdziwy dom. Pieniądze przeznaczane są przede wszystkim na zakup karmy dla zwierząt. Adoptować wirtualnie pieska możemy też poprzez Fundację „Niechciane i Zapomniane” (www.niechcianeizapomniane.org) oraz wiele innych schronisk dla zwierząt w całej Polsce.
SPONSOROWANIE ZWIERZĄT
Taką akcję już od kilku lat organizuje m.in. Ogród Zoologiczny w Krakowie (www.zoo-krakow.pl). Można zadeklarować się do sponsorowania wybranego przez nas zwierzątka przez cały rok, można opłacać koszt jego utrzymania przez kilka miesięcy. Na stronie ogrodu zoologicznego są zdjęcia zwierząt, jakie czekają na swoich nowych opiekunów. Żółw czerwonolicy i gekon madagaskarski (20 zł/mies.), ostronos koati (30 zł/mies.) kot argentyński (100 zł/mies.) czy też słoń indyjski (1850 zł/mies.) to tylko przykładowe zwierzęta, jakie czekają na sponsorów. Jeśli nie chcemy mieć w domu papugi, nasza pociecha może być „właścicielką” żako (30 zł/mies.). Porównując comiesięczne utrzymanie kotka z opłacaniem 30 zł za zwierzątko w zoo stwierdzam, iż jednak dachowiec kosztuje minimum trzy razy więcej. Nam zaś, jako sponsorom, przysługuje darmowa karta wstępu – w godzinach otwarcia możemy odwiedzić naszego gada lub płaza. Coraz częściej zwierzęta adoptują też całe klasy, dzięki czemu uczniowie uczą się odpowiedzialności i wrażliwości na potrzeby innych, rodzice zaś miesięcznie składają się po jeden lub dwa złote. My zaś z dumą możemy pochwalić się wszystkim, że jesteśmy właścicielami… uszaka siwego czy serwala.
Jeśli zaś do Krakowa mamy daleko, dowiedzmy się, czy w pobliskim zoo nie czekają na nas jakieś zwierzątka – akcja sponsorowania zwierząt jest organizowana i w innych ogrodach.
Pamiętajmy jednak, że nigdy nie dajemy nikomu zwierzątka niespodziewanie w prezencie.
Nie sądzę, bym sama okazała radość, znajdując pod choinką klatkę z papugą…