Zakochani w kundlach


Kundelki - rezultat skrzyżowania dwóch psów nieokreślonej rasy. Mieszańce - efekt skrzyżowania dwóch ras lub psa rasowego z psem rasy nieokreślonej.
fot. null
Staje na naszej drodze trzęsące się biedactwo, zaniedbane, wygłodzone. I patrzy tak, że od razu decydujemy się przygarnąć nieszczęsną znajdę. Co nas czeka?
/ 13.05.2019 20:13

Kundelki - rezultat skrzyżowania dwóch psów nieokreślonej rasy. Mieszańce - efekt skrzyżowania dwóch ras lub psa rasowego z psem rasy nieokreślonej.
fot. null

Kiedy przygarniemy kundelka, mamy wiele radości i... znacznie więcej obowiązków. Zabiedzone psiaki są tak wdzięczne, że znalazły dom, że zwykle od razu okazują nam serce i przywiązanie. Ale nie oszukujmy się, czasami taka przygarnięta psia bieda może dać nam do wiwatu, zanim się wzajemnie zrozumiemy. Trzeba więc na początek okazać pieskowi wiele serca i cierpliwości.

MAŁE RADOŚCI


Przygarniamy pieska i od tej pory mamy przyjaciela. Wita nas, gdy wracamy do domu, nawet jeśli nie było nas przez 15 minut, cieszy się z każdej chwili uwagi, z każdego spaceru.

- Filifionka nie odstępuje nas na krok. To już drugi przygarnięty przez nas piesek ze schroniska - opowiadają Małgorzata i Lech Wojniczowie z Olsztyna. - Podejrzewamy, że urodziła się w pseudohodowli, a kiedy nikt nie chciał jej kupić, bo wygląda jak jamnik na za długich nogach, to się jej pozbyto. Śmiejemy się, że to nowa rasa: jamnik wysokopienny.

Jest tak wdzięczna, że ciągle się przytula, macha ogonkiem i trzeba ją głaskać - dodaje pani Małgorzata. - Szybko przyzwyczaiła się do reszty zwierząt i domowych zwyczajów.

Jej obecność zmusza do aktywności. - Nawet jeśli nie chce się nam wstać, to i tak musimy, bo trzeba wyprowadzić na spacer i dać jeść. Dzięki przygarniętym psiakom mamy też nowych znajomych, bo psiarze zagadują do siebie na spacerach - tłumaczy Lech Wojnicz.

PORZUCONE, ZNALEZIONE


Czasami spotykamy kundelka zagubionego na ulicy albo jeszcze gorzej - przywiązanego przez okrutników do drzewa w lesie. Nigdy się nie dowiemy, co go spotkało. Może być bojaźliwy i niekiedy musi upłynąć sporo czasu, zanim się do nas przyzwyczai i naprawdę nam zaufa. Początkowo może też być agresywny - ze strachu, bo był tak okrutnie traktowany, że nie wie, co to życzliwość człowieka. Trzeba będzie okazać mu dużo ciepła i cierpliwości, by pozbył się starych przyzwyczajeń.

Nieco więcej - choć też nie zawsze - będziemy wiedzieć o kundelku, jeżeli zdecydujemy się na adopcję ze schroniska. Tam obserwowano psa i pracownicy wiedzą, jaki ma temperament, charakter, nawyki. Jednak stworzenie żyjące długo w schronisku musi być na powrót wychowywane. Być może trzeba będzie nauczyć psa czystości, przyzwyczaić do chodzenia na smyczy, czesania itd.

Najłatwiej jest z kundelkami urodzonymi np. u sąsiadów. Od małego uczone odpowiednich zachowań, raczej nie będą sprawiały kłopotów. Tyle że nigdy nie wiadomo, co z nich wyrośnie. Nawet w jednym kundelkowym miocie mogą być psy różniące się wielkością, długością i barwą sierści, temperamentem.

MĄDRE I Z CHARAKTEREM


Czasem los stawia je na naszej drodze, ale czasem wybieramy je świadomie, choć moglibyśmy mieć - lub mamy - także psa rasowego.

- Miałam dwa rasowe polskie owczarki nizinne, kiedy przeczytałam w „Gazecie Olsztyńskiej” prośby o adopcję zwierząt. Moją uwagę przykuła jedna: o bardzo starym piesku, którego nikt nie chce. Na zdjęciu zobaczyłam małe, białowłose, wychudzone i przestraszone stworzenie. Podjęliśmy decyzję - weźmiemy je - wspomina pani Małgorzata.

W schronisku bardzo się zdziwili, ale też ucieszyli. Ponad 13-letnia suczka miała za sobą bardzo ciężkie przeżycia. Ktoś się jej pozbył, przerzucając przez płot schroniska, łamiąc jej przy tym miednicę i nogi.

- W schronisku opowiedziano nam, że piesek raczej nie będzie chodził. Mimo to ją wzięliśmy. Najpierw nas sprawdzono, co bardzo nam się spodobało - to dobrze, że nie oddaje się psów ze schroniska w niepewne ręce, bez żadnej weryfikacji. Potem podpisaliśmy dokumenty adopcyjne i zabraliśmy psa do domu. Nazwaliśmy ją Bubuliną - opowiada Lech Wojnicz. - Rzeczywiście, nie chodziła. Przez pierwsze tygodnie musieliśmy znosić ją ze schodów na podwórko.

Któregoś ranka jednak nie zastaliśmy jej tam, gdzie zawsze. W pierwszej chwili myśleliśmy, że ktoś ją zabrał. Okazało się, że sama wybrała się na spacer do ogrodu. Myślę, że gdyby została w schronisku w ciasnym kojcu, nigdy by nie zaczęła chodzić i szybko pożegnałaby się z życiem - dodaje pani Małgorzata. - A u nas? Nie minęło dużo czasu, a sterroryzowała inne nasze psy i teraz to ona tu rządzi. Jest inteligentna i ma charakter.

Tak jak większość kundelków, bo tylko najsprytniejsze z nich potrafiły przeżyć w ciężkich warunkach, troszcząc się same o siebie. Potrafią sobie doskonale radzić w różnych sytuacjach, zwłaszcza zaskakujących. Rzadziej też chorują, ponieważ z miotu często przeżywają tylko najsilniejsze. Kundelki są na ogół łatwiejsze do wychowania niż psy rasowe, chodzą przy nodze i nie trzeba ich pilnować, by się nie zgubiły. Przez setki lat hodowli nie wymagano od nich określonych zachowań, jak np. od psów pasterskich umiejętności podejmowania samodzielnych decyzji i indywidualizmu. I nie ma obawy, że ktoś je nam ukradnie. Jedno jest pewne: o kundelki musimy dbać tak samo jak o psy rasowe, wymagają od nas takiej samej opieki i odpowiedzialności.

 

Redakcja poleca

REKLAMA