Życie jest piękne

To jest dom wolnych ludzi – pomyślałam i zakochałam się w tym wnętrzu od pierwszego spojrzenia...
/ 21.11.2008 15:08
Wyobraźcie sobie ściany bez gipsowej gładzi i obowiązkowych kafelków, soczyste kolory, przestrzeń wyrazistą i czytelną i wreszcie klimat, który sprawia, że chce się tu zostać na dłużej...

Wszystko jest tu autentyczne i podporządkowane potrzebom mieszkańców. W domu Oli i Tomka królują: pomysłowość, dobry gust i fantazja. Mieszkanie nie jest wizytówką zamożności gospodarzy ani umiejętności architekta. Nieważne jest dla właścicieli, by za wszelką cenę zrobić wrażenie. Po tym domu chodzi się jak po starych willach Sopotu czy Paryża. I tak się mieszka – swobodnie i wygodnie. W półokrągłej łazience pomalowanej na różowo i niebiesko lampki zawieszono tak, żeby komfortowo można było tu czytać. Zamiast umywalki jest zlew z pralni ustawiony na drewnianym koźle. Zamiast glazury – kolorowa lamperia. Na podłodze niebieski beton.
– Teraz jest niebieski – zauważa Ola. – Ale może być też czerwony. Przemalowujemy go co jakiś czas. I wtedy spod spodu wychodzą tęczowe przecierki.
W łazience przy sypialni gospodarzy wannę ustawiono tak, żeby osoba, która się kąpie, mogła rozmawiać z tą, która leży w łóżku. Przyjemne, prawda? Na podłodze tradycyjnie ułożony parkiet dębowy (dąb III klasy, żeby miał widoczne słoje), woskowany – można go więc myć wodą. Turkus ścian i ciemny brąz podłóg stanowią bardzo soczyste połączenie. Świetnie komponują się z ciemnoczekoladową barwą sypialni.
– Byliśmy kiedyś razem w Czekoladowni we Wrocławiu – opowiada Ola. – Cała knajpka, łącznie z sufitem, pomalowana była na kolor gorzkiej czekolady. Zakochaliśmy się w tym odcieniu. Nie starczyło mi, co prawda, odwagi, by pomalować tak wszystkie ściany i sufity w domu, ale jedną ścianę w sypialni pomalowałam. Na drugiej jest tapeta z Leroy Merlin w kwiatowe wzory na złotawym tle. Sama ją przyklejałam, żeby nie złościć się na nikogo, że jest krzywo położona – śmieje się właścicielka. Bibułkę do pakowania prezentów, czerwoną w złote pieczątki, też sama przyklejała. Na ścianie w kuchni, na podkładzie z czerwonej farby. Kiedy klej był już suchy, pomalowała bibułkę specjalnym lakierem wodoodpornym, tak że teraz można ją zmywać.

Kuchnia jest pod schodami, w innym miejscu niż pierwotnie i inna niż pierwotnie. Wcześniej Ola miała dużą kuchnię z dużą wyspą, ale zrezygnowała z niej bez żalu, bo, jak twierdzi, źle się tam czuła. Do gotowania musi mieć małe przytulne wnętrze.
Nowa kuchnia jest otwarta na jadalnię, część wypoczynkową i bawialnianą oraz na biblioteko-pracownię. Razem stanowią wielofunkcyjną parterową przestrzeń mieszkania, połączoną z tarasem i ogródkiem.
Druga kondygnacja domu to część "sypialniana", do której prowadzą proste schody. Ich dość surowy rysunek oraz otwarta przestrzeń parteru sprawiają, że mieszkanie trochę przypomina loft. Pod sufitami właściciele pozostawili nawet podciągi po wyburzeniach ścian, które są jeszcze jednym industrialnym akcentem wnętrza.
Ściany pomalowane szarozłotą bielą firmy Benjamin Moore (Simply White) to dobre tło dla mebli, drobiazgów i wielu gadżetów, które Ola zbiera od lat. – Każdy przedmiot ma swoją historię. Dokładnie pamiętam, gdzie który kupiłam albo od kogo dostałam. I nie potrafiłabym żadnego wyrzucić. Bardzo dobrze czują się w tym mieszkaniu. Tak samo jak my. Nie zamienimy go na żadne inne.

tekst: Maryla Musidłowska
stylizacja: Dorota Karpińska
zdjęcia: Rafał Lipski

Redakcja poleca

REKLAMA