Wykopywało się w ziemi dołek, który trzeba było najpierw wyścielić złotkiem (po cukierkach, czekoladkach) albo kolorowym papierkiem. Dopiero wtedy można było układać wzorki, najczęściej ze skarbów podwórka: płatków kwiatów, kamyczków, szkiełek. Na koniec dołek przykrywało się szkiełkiem białym albo kolorowym i przysypywało ziemią, by ukryć skarb przed okiem zazdrosnym. Takie sekrety to dla Joanny jedno z najpiękniejszych wspomnień dzieciństwa. Potem przyszedł czas na wzorki. Wzorki też nosiła w sobie, od kiedy pamięta. Chyba ma wzorzystą duszę. Rysowała kwiaty, rośliny, trawy, łodygi. W zeszytach, na ścianach, kartkach (teraz ilustruje książki i pisma). Z tych wzorków zrodził się zresztą pomysł na życie. W końcu nazbierało się ich już tak dużo, że musiała się nimi podzielić. Taka już jest. Żyje według zasady: żeby wszędzie było ładnie. Na początku pomyślała o kolekcji własnych tapet. A parę lat później, oprócz tapet powstały jeszcze naklejki. Trzeba powiedzieć to wyraźnie: w Polsce Joanna naklejki zaczęła robić pierwsza. Taka Joanna od naklejek.
Duch jest w niej niespokojny. Ciągle musi coś zmieniać. Tylko rodzina jest nietykalna, otoczenie już nie. Ono podlega nieustannym falowaniom. Na przykład ściany w domu wytrzymują bez zmian najwyżej pół roku.
A i przez ten czas Joanna musi zmienić przynajmniej pokrowiec na kanapę, poduszki. Coś ją stale pcha do przodu, każe szukać, tworzyć, działać. Robi okładki do książek, plakaty, ilustruje czasopisma, urządza wnętrza. No i nie przestaje "wzorować". Motywów przybywa (z tego też powodu ciągle zwleka z wydaniem katalogu). Kiedy otwierała pracownię, wzorów było 360, teraz jest ich 1000. Wszystkie własne. Przefiltrowane przez jej oko i wrażliwość. Są jak stemple, jak wizytówki. Dziesięć z nich zakwalifikowano do tegorocznej wystawy "Dobry Wzór" w Instytucie Wzornictwa Przemysłowego.
tekst: Gabriela Wilczyńska
stylizacja: Anna Tyślerowicz
zdjęcia: Rafał Lipski