Ogród dostępny jest nie tylko z poziomu salonu. Można tu zejść także z sypialni rodziców na pierwszym piętrze. Można też podziwiać zieleń z pułapu balkonu Filipa, syna właścicieli, który rezyduje na piątej kondygnacji. Stąd zresztą, z okien Filipa, najlepiej widać rozłożysty dąb, który zamieszkuje cała rodzina wiewiórek. Tak, tego właśnie szukali! Po betonowym, warszawskim osiedlu Kabaty, gdzie deficyt zieleni coraz bardziej dawał im się we znaki, Basia i Piotr znaleźli własną zieloną przystań. Po drugiej stronie miasta.
Domowy klimat wymaga sprawdzonych rekwizytów i rządzi się własnymi regułami. Lubi, na przykład, miękkie, matowe tonacje kolorów i omszałe faktury. Dla obszernego salonu zarezerwowano więc zszarzałe beże, przyprószone biele i odcienie popielate. Wygodne sofy, kanapy, fotele mają obicia z pluszu i aksamitu oraz sporą ilość poduszek. W tym szaleństwie jest metoda: takie stonowane, dość monochromatyczne tło nie koncentruje uwagi na sobie, usuwa się w cień, pozwalając zagrać temu, co wokół. Dlatego zieleń za oknem zyskuje na intensywności i staje się równoprawnym elementem wystroju domu. Przestrzeń salonu podzielono na dwie strefy: jadalnię i część wypoczynkową. Jest na tej osi stref jeszcze kuchnia, ale jej wnętrze ma już swoje granice, wyraźnie zaznaczone drzwiami.
Drzwi są wprawdzie przeszklone, z drewnianymi szprosami, które dodają im charakteru, ale nawet gdy są otwarte, trzymają kuchnię w ryzach. Nie ma za to podziałów na poziomie podłogi. Całą ułożono z szerokich desek trawionego i bielonego dębu: faktura drewna i uzyskany w dość skomplikowanych procesach technologicznych spopielały odcień drzewa dobrze trzymają tonację wnętrza. W jasnym kolorze są też schody i balustrady prowadzące na górę.
Dom ma w sumie aż pięć kondygnacji. Ten układ ma parę zalet. Choćby taką, że zapewnia każdemu z domowników własną niezależną przestrzeń. Poza tym świetnie służy sylwetce... Trzeba się nabiegać! Drugie piętro należy wyłącznie do dzieci. Pokój od ulicy, z obiektem westchnień wszystkich gości – prawdziwą drewnianą zjeżdżalnią – zajmuje Natasza. Zjeżdżalnia nie jest jednak tylko gigantyczną zabawką. Pełni też w pokoju funkcję znacznie poważniejszą: połączona z położonym nieco wyżej pokojem Filipa może służyć płynnej i wygodnej komunikacji między pokojami. A bywa również barometrem wzajemnych uczuć rodzeństwa. – Kiedy drzwiczki do zjeżdżalni umieszczone w pokoju Filipa są otwarte, to znaczy, że wszystko jest w porządku i relacje dzieci są poprawne – śmieje się Basia. Gorzej, kiedy drzwi się zamkną. Wtedy każde z rodzeństwa wybiera własną „niszę”.