typ: strych przerobiony na mieszkanie dwupoziomowe
położenie: Warszawa, stary Mokotów
metraż: około 200 m2
właściciele: Alicja, indolog, zajmuje się malutkim Kosmą, Michał, teatrolog, producent reklam
Miłość do Japonii Alicja i Michał noszą w sobie od dawna. Nawet przyjaciółka domu jest Japonką. Alicja i Michał razem ze znajomymi kupili od wspólnoty mieszkaniowej olbrzymi strych z mansardowym dachem w starej warszawskiej kamienicy. Za grosze. W zamian ocieplili budynek, odnowili elewację, wymienili okna i drzwi na klatce schodowej. Z oczywistych względów sami musieli się teraz martwić o cieknący dach. Podzielili strych na pięć mieszkań i po trzech latach urzędowych przepychanek rozpoczęli budowę. Przerobili standardowy projekt architekta, przewidujący w dolnej części siedem różnych pomieszczeń, by uzyskać jedną otwartą przestrzeń z małą łazienką. Sypialnie, ogród zimowy, duża łazienka, garderoba i antresola pełniąca rolę biblioteki oraz biura Michała są na piętrze. – Na początku próbowaliśmy zatrudnić architektów wnętrz, ale oni jakby prześcigali się w nieżyciowych pomysłach. Nie chcieliśmy, żeby to był dom projektanta, tylko nasze własne mieszkanie. Więc, chciał nie chciał, sami zabraliśmy się do wymyślania dobrych dla nas rozwiązań – wspomina Michał.
Alicja współpracowała kiedyś z pismem "Architektura", więc miała stały kontakt z nowymi pomysłami. W jakiejś wnętrzarskiej gazecie zobaczyli podłogę z żywicy epoksydowej. Mają taką na dole mieszkania. Jest z nadmorskiego piasku pomieszanego z żywicą. Ma kolor i fakturę plaży. – Bardzo nam się podoba, bo oboje jesteśmy znad morza. A poza tym w ogóle się nie niszczy i łatwo czyści – dodaje Alicja. Podłoga w białej łazience na górze też ma nadmorski charakter. Jest taka sama jak drewniane podłogi na jachtach. Z drewna łączonego gumową pianką. Odporna na wodę i marynistyczna.
Pomysł na proste długie schody i antresolę, które nadają wnętrzu wyraźnie loftowy charakter, zrodził się sam. – Co prawda jeden z zatrudnionych projektantów zaproponował nam klasyczną klatkę schodową w środku mieszkania – opowiada Alicja – ale to był koszmarny, zabijający przestrzeń pomysł. Bardzo pomogła nam natomiast pani architekt, projektująca szafki w kuchni i rozplanowanie łazienek. Prosty kominek, wbudowany w ścianę w "kanapowej" części otwartej przestrzeni dolnej kondygnacji, podkreśla minimalistyczny, miejski charakter wnętrza. Podobną rolę pełnią nowoczesne lampy, wielki stół z litego drewna czy proste kanapy. – Większość lamp i prawie całe wyposażenie kupiliśmy okazyjnie. Przez Internet, przy okazji zmiany dekoracji w sklepach, przypadkiem na wyprzedaży. Mieliśmy dużo szczęścia, urządzając nasz dom – opowiadają. Najtrudniej było znaleźć dobrą ekipę. Po wielu bolesnych próbach polecono im cudownego pana Edwarda, który wszystko potrafił, niczemu się nie dziwił, a jego pracownicy byli trzeźwi i solidni.
Do mieszkania wprowadzili się w 2005 roku. Ze zbiorem japońskich grafik, przedstawiających scenki rodzajowe, aktorów teatru kabuki w swoich słynnych rolach oraz wschodnie piękności. Ich kolekcja stale się powiększa. Najbardziej dumni są ze scen opowiadających historię 47 roninów – samurajów, którym zabito pana. Obrazki ilustrują los każdego z roninów, w oczekiwaniu na okoliczności sprzyjające, by pomścić śmierć pana. Teraz Alicja z Michałem przygotowują się do podróży do Japonii. Kraj Kwitnącej Wiśni na dobre zawładnął ich sercami. Przyjaciółka domu też jest Japonką, która pod nieobecność rodziców opiekuje się małym Kosmą.
– Joko! Joko! – woła często syn właścicieli, wskazując na jeden z japońskich drzeworytów przedstawiających piękną gejszę.
tekst: Maryla Musidłowska
stylizacja: Paulina Gawęcka
zdjęcia: Rafał Lipski
Strych dla samuraja
Dwupoziomowe mieszkanie na czwartym piętrze kamienicy. Od razu widać pasję jego właścicieli. Ze ścian patrzą na nas wizerunki gejszy i samurajów.