Pokój w trawie

Jeśli mieszkanie jest za małe,warto szukać możliwości, by je powiększyć. Marta Smarzyńska, architekt i szefowa działu wnętrz magazynu „Twój Styl”, urządziła swój ogró dek, tak jak urządza się dom.Na niewielkim kawałku ziemipowstał dodatkowy pokój.
/ 28.09.2007 15:44
Na początku ogródek był mały: wąski i długi pas (10 m x 4 m), standardowo przynależny każdej kawalerce na jednym z osiedli warszawskiego Mokotowa. Nieproporcjonalny i trudny do zagospodarowania, więc Marta zasiała tylko trawę, położyła drewniane trepy i postawiła namiot na stalowych nóżkach (pod takimi samymi zwykle sprzedaje się przy drodze pieczone kiełbaski).

Potem udało się dokupić sąsiednią kawalerkę, więc i ogródek powiększył się dwukrotnie. Z takim kawałkiem ziemi można było już coś zrobić. Pomysł z namiotem okazał się bardzo trafiony, wystarczyło tylko zrezygnować z prowizorki. Drewniane trepy Marta wymieniła na deski z drewna egzotycznego i postawiła solidne, drewniane rusztowanie, wykonane specjalnie pod wymiar. Teraz, każdej wiosny, kupuje nowy namiot, odcina boki, a dach naciąga na stelaż.

Pod namiotem jest prawdziwy pokój: ława i stół z drewna akacjowego, dwa fotele wiklinowe, miękkie pledy, baranie skóry i poduszki. Meble stoją tu przez cały sezon. Wszystkie były bardzo tanie, kupione w hipermarkecie na wyprzedaży. Jeśli się zniszczą, Marta wymieni je na nowe. Namiot dobrze chroni przed deszczem. Zwłaszcza że jak na prawdziwy „pokój” przystało ma ściany. Zrobione z... zasłon prysznicowych. Podczas dużej ulewy wystarczy je zaciągnąć.

Po połączeniu ogródków rośliny (o dziwo!) wymagały tylko delikatnej korekty. Tuje, które były wcześniej żywopłotem dzielącym dwa ogródki, teraz stanowią ścianę zieleni izolującą taras. Schowek przy ogrodzeniu na grill i narzędzia ogrodowe doskonale maskuje bluszcz. Jest też winorośl, niezbyt smaczna, ale nadaje się na wino. I dwa duże drzewa morelowe. Były trochę zdziczałe, ale wystarczyło je tylko przyciąć, by zaczęły owocować. Wprawdzie morele opadają na ziemię, wabiąc osy, ale właścicielka nie zrezygnuje z drzewek, bo to one tworzą nastrój starego ogrodu.

W głębi działki są rośliny kwitnące, piwonie i klematisy. Ale tak naprawdę Marta najbardziej lubi rośliny rabatowe. To taka sezonowa dekoracja ogrodu, odpowiednik kwiatków w wazonie. Właścicielka kupuje je na sezon i umieszcza w doniczkach, bo są tanie i co roku można je zmieniać. Tego lata są na przykład białe, następnego będą błękitne, potem różowe. Lawenda, rumianki, róże… W dodatku nie trzeba się martwić przechowywaniem. Co innego z prawdziwymi roślinami doniczkowymi. Lato spędzają na tarasie, a zimę... na klatkach schodowych w sąsiednich blokach. Natomiast rośliny, które mogą przetrwać zimę (bukszpany), Marta zawija w słomę i worki jutowe, a potem ustawia pod namiotem, aby je osłonić od wiatru i deszczu. W ten sposób dodatkowy pokój przydaje się również zimą.

Za pomoc w realizacji sesji dziękujemy sklepom:
Bed & Breakfast,Hoft, Ikea, Nordea, Red Onion, Scandinavian Living.


Tekst: Marta Suchodolska
Stylizacja: Anna Tyślerowicz
Zdjęcia: Rafał Lipski

Redakcja poleca

REKLAMA