Mało, coraz mniej

Jedna przestrzeń umownie podzielona geometrycznym rusztem regału. Stół, krzesła, łóżko... Niewiele ponadto.
/ 07.06.2006 10:46
malo-copy.jpgNa początek podpadła ekipie budowlanej, poprosiwszy uprzejmie o rozebranie wszystkich ścian działowych. – Wariatka! – skwitowano lakonicznie zachciankę Kasi Kokoszy.

Ostały się tylko ściany nośne i szyby wentylacyjne. Prośba o nieinstalowanie górnego oświetlenia także nie znalazła zrozumienia u fachowców. – A jak się pani, dajmy na to, guziki rozsypią... – perswadował elektryk – to jak pani wyzbiera? Ten argument łatwo było odeprzeć – Kasia nie ma pudełka z guzikami. Nie ma też szydełka, porcelanowej gęsiareczki, paciorków, koszyczków z wikliny, sentymentalnych pamiątek. Zaproszony do współpracy architekt Robert Król szybko zrozumiał, że chodzi o wystrój minimalistyczny – żaden plusz i pompony nie wchodzą w grę. Równie szybko zauważył, że jego klientka ma uczulenie na: feerię kolorów, durnostojki, wieśniaczy przepych, trawertynową orgię, brzoskwiniowe przecierki na ścianach... Czyli wszystko to, co każdego dnia ogląda w pracy. Bo Kasia jest pośrednikiem w obrocie nieruchomościami, a jej firma specjalizuje się w wynajmie rezydencji i apartamentów ludziom bardzo majętnym (co nie zawsze idzie w parze z dobrym gustem). Tak więc, zanim nabrała pewności, czego chce w swoim mieszkaniu – wiedziała już, czego z całą pewnością nie chce.
Nie chce tak zwanego kobiecego wnętrza: mieszczańskiej przytulności, kolekcji niepraktycznych fantów, które trzeba odkurzać miotełką. Nie chce poduszek, firan, dywanów. Nie chce korytarza ze stiukiem weneckim i pół tuzina drzwi jak w Szuflandii. Chce mieć podłogę z polskiego dębu (olejowaną, nie wymagającą codziennej pielęgnacji), regał na książki, duże łóżko i kilka obrazów. W kwestii kolorów sprawa jest prosta – najfajniejsze są: biały, czarny, ewentualnie szary.

Jak na ironię, klatkę schodową w domu Kasi objął w posiadanie szalony kolorysta. Różowe ściany wieńczą chabrowe listwy, winda jest bananowa, z zielonym detalem. Za progiem zaczyna się odmienna rzeczywistość, mieszkanie Kasi to monochromatyczna twierdza. Sofa grafitowa, matowy czarny łupek na blatach kuchennych, stalowe armatury i neutralna biel tła. Tylko kratownica regału na książki i jego kolorowa zawartość łamią ascezę.
Jedyny deseń to biało-czarna zebra na krowie z Cow Parade i łaciata skóra – obicie stalowego szezlonga. O tym, że czarno-biała wstrzemięźliwość nie jest tylko sezonową manierą, świadczy garderoba Kasi. Daremnie szukać w niej pistacjowej falbaniastej spódnicy czy różowego żakietu. Czarne i białe ciuchy wiszą w schludnym rządku, raptem jedna czerwona bluzka upchnięta wstydliwie w kącie.
Osobny temat to obrazy – młoda sztuka damska: akt (autorstwa Agnieszki Sandomierz) w sypialni i portret z bulterierem Katarzyny Kołodziejak przy wejściu. Hiszpański napis na płótnie mówi: „Nie gap się na mnie, ty pieprzony psie!”. Jest jeszcze łepek bulteriera w kuchni i „komiks” w salonie, namalowany na płótnie przez Agnieszkę Migdałek. – Kupiłam go na aukcji – mówi Kasia. – Kamil Sipowicz licytował go tak sugestywnie, że nie mogłam się oprzeć.
W oczekiwaniu na transakcję życia – zakup wymarzonego loftu – Kasia porządkuje swoje monochromatyczne siedemdziesiąt metrów i podlewa ścianę zielonych pnączy na balkonie, które odgradzają ją od pstrokatego świata.

Tekst Joanna Olech
Stylizacja Dorota Karpińska
Zdjęcia Rafał Lipski


wnetrze_1.jpg

Przestrzeń salonu. Otwarta, niemal pusta, prawie jednobarwna. Sprzęty nieliczne, lecz w dobrym gatunku

wnetrze_1.jpg


Widok na kąt kuchenny. Z kuchennej ściany ostał się tylko murek, z rozmyślną niedbałością zaciągnięty cementowym tynkiem. Najprostszy ze stołów oświetla najprostsza z lamp. Najprostsza z sof (firmy Domo Faber) w garniturku z szarej flaneli

wnetrze_1.jpg


Blat kuchenny z szarego matowego łupka. Zlew jest czworokątną, kamienną niecką w powierzchni blatu

wnetrze_1.jpg


Salon i sypialnia. Biblioteka dzieli dom na dwie strefy: gościnną i prywatną. Podział jest umowny – w tym domu nie da się ukryć ani trzasnąć drzwiami. Olejowanej podłogi nie trzeba pastować na kolanach – polski dąb jest matowy i trwały. Plecy biblioteki stanowią dekoracyjny slajd, efektowną stopklatkę czarno-białego filmu