Letni dom

Na całe wakacje. Po ciszę, zapach skoszonej trawy i święty spokój. Mówią, że nigdzie tak dobrze jak tu nie smakuje świeży chleb. I powidła z pobliskiego Kadzidłowa.
/ 01.07.2008 13:36
Wioska ciągnie się parę kilometrów pośród pagórków i zatoczek jeziora. Dom Zbyszka, jak mówią w okolicy, cały porośnięty dzikim winem, widać już z pobliskiego wzgórza. Położony na obrzeżach wsi, w spokojnej dolince nad jeziorem, stał pusty dwadzieścia lat.

Każde dziecko w okolicy wiedziało, że tu straszy. Porządny, murowany, ze stodołą, murowaną oborą i najgłębszą w okolicy studnią. Ale sławę miał złą... Anna z Romanem w Kosewie byli nie raz. Tamtego roku przyjechali tu z córkami podczas wakacji i poważnie zaczęli myśleć o kupnie chałupy. Przeszukali okoliczne wsie, ale nic dla siebie nie znaleźli: albo domy były za małe, albo za wielkie, albo za drogie. Pozostał im tylko jeden adres: dom Zbyszka... Mało, że piękny. Jeszcze tani. Tylko jak przekonać do pomysłu córki? Magda i Zuzia nawet nie chciały o tym słyszeć. – Nigdy w życiu nie wejdziemy do domu, w którym straszy! – zarzekały się chórem. Rodzice, mimo wszystko, dom kupili. Byli pewni, że następnego lata, kiedy zjawią się tu już jako właściciele całego domostwa: chałupy, stodoły, obory, o duchach nikt nie będzie pamiętał. Zjechali. Zaraz na początku wakacji. No i się zaczęło! Pierwszej nocy wcale nie zmrużyli oka. Wszystkim dały się we znaki dziwne odgłosy: pukanie, szuranie, skrzypienie.... Świt zastał ich skulonych we czwórkę na materacu, z przerażonym jamnikiem. Rano spojrzeli jednak na sprawę inaczej. – Domu nie sprzedamy! A z duchem można sobie poradzić – zawyrokował ojciec. Po śniadaniu, zamiast pakować walizki, wzięli się za plan remontu. Było oczywiste, że trzeba zachować charakter mazurskiego siedliska i oryginalny układ domu: zostawić kaflowe piece, drewniane stropy, wyczyścić podłogę z szerokich desek. Trzeba też, rzecz jasna, doprowadzić wodę i założyć elektryczność, wyremontować strych, urządzić tam sypialnie oraz dwie łazienki. Miejsca musi być dużo, bo dom ma być otwarty dla gości. Roboty było na całe wakacje. Zatrudnili fachowców z okolicy. Ale remont ma też dobre strony. Znaleźli na przykład kilka pięknych mebli po dawnych właścicielach: szafę na strychu (po renowacji stoi tam nadal) i półkę, którą po odnowieniu zawiesili nad stołem w saloniku.

Już podczas remontu obiecali sobie, że nie zrobią z letniego domu przechowalni rzeczy niepotrzebnych. Wszystko kupią dokładnie z myślą o tym wnętrzu. Oprócz starych stylowych mebli, których szukali po całej Polsce, dużo w domu wikliny, kamienia, bo to materiały, które do wsi bardzo pasują. Anna mówi, że to miejsce kryje niejedną tajemnicę. Któregoś poranka, kiedy siedzieli na ganku przy porannej kawie, przed furtką zatrzymał się biały mercedes na niemieckich numerach. Wysiadła z niego starsza pani, podeszła do bramy, pytając, czy może wejść. Kiedy usiadła przy stole, przez pewien czas siedziała w milczeniu, rozglądając się po ogrodzie, i nie próbowała ukryć wzruszenia. Potem zaczęła opowiadać. Okazało się, że to jej rodzinny dom. Z Kosewa wyjechała jako młoda dziewczyna, a teraz, kiedy czuje, że jej życie dobiega kresu, chciała po prostu odwiedzić miejsce swojego dzieciństwa. W najśmielszych marzeniach nie podejrzewała jednak, że zobaczy dom pełen życia. Spodziewała się raczej, że wspomnień przyjdzie jej szukać wśród ruin.

PS Od pierwszej nocy w nowym domu minęło już wiele lat. Duch jest już całkiem oswojony. Jeśli nawet zdarzy się, że którejś nocy zastuka, domownicy przewracają się na drugi bok, mówiąc spokojnie: „Daj spokój! Pozwól spać!”.

Tekst stylizacja i zdjęcia: Michał Skorupski

Redakcja poleca

REKLAMA