Poza przebudową wnętrza powiększyli jeszcze taras. – Ponieważ nie chcemy już wykraczać poza aktualne mury, myślimy o ewentualnej nadbudowie – ujawnia Magda. – Ale ten krok zrobimy tylko wtedy, kiedy zdecydujemy, że zostaniemy tu rzeczywiście na dłużej. Za konieczną zmianę uznali doświetlenie całego wnętrza. Widząc, że tarasowa część domu nie jest maksymalnie nasłoneczniona (wychodzi na wschód), a wejście usytuowane jest od południa, zaprojektowali przeszklenie w miejscu klasycznego wiatrołapu. – W pierwszym porywie walki z ciemnością mąż chciał zrobić nawet świetliki w dachu. Wystarczyło jednak przeszklenie wejścia – wspomina Magda, spoglądając na przestronny hol prowadzący do salonu. Stąd można udać się we wszystkich kierunkach: do ogrodu, sypialni, części gospodarczej, dziecięcej (zwanej bawialnią, z najpiękniejszym w domu narożnym oknem i pokojem dla dzieci), do garażu, łazienek.
Wszystkie pomieszczenia skąpane są w pełnym świetle. Nawet w niewielkich łazienkach są teraz duże okna, co daje wrażenie większej przestrzeni. W całej części dziennej okna sięgają od podłogi do sufitu i wszystkie są przesuwne, żeby łatwiej było wyjść na taras. Co ciekawe, wychodzi się na niego zarówno z sypialni, jak i z całej 70-metrowej części dziennej, która mieści otwartą kuchnię, jadalnię i część wypoczynkową z kominkiem (projektu Wojciecha Jankowiaka, znanego scenografa teatralnego i przyjaciela rodziny). W tej ostatniej strefie właściciele zrezygnowali z telewizora. – Nie chcieliśmy, żeby współtworzył nasze ognisko domowe, więc trafił do niewielkiego, pełnego książek pokoju, szumnie nazywanego przez nas biblioteką. Jeśli chcemy sobie coś pooglądać, wtedy tam idziemy. Nie dochodzi więc do sytuacji, w której wszyscy domownicy oglądają bajkę – tłumaczą Magda i Piotr.
Jedyne, czego im brakuje, to trochę więcej przestrzeni do pracy. Ale gdyby była taka konieczność, to telewizor wylądowałby przy kominku, a biblioteka zostałaby pracownią. Poza tym mają absolutnie wszystko, czego oczekiwali od pełnowartościowego domu. Również garaż, małą pralnię i suszarnię, spiżarkę z dużą lodówką. W kuchni również stoi lodówka, ale mała, podręczna, w zabudowie. – Na masło, dżem, mleko. Taka nasza pierwsza pomoc – śmieją się właściciele. W kuchni są za to inne, ciekawsze rzeczy. Grafika Jana Lebensteina i szklane drzewko Moniki Rubaniuk, prezent ślubny. Jest też niewielka, chińska figurka strażniczki domu, trzymającej tacę pełną darów
i owoców. – To współczesna, udająca porcelanę kopia. Ale dla nas jest szczególnie ważna, bo to prezent na nowy dom – informuje Magda. Z tej samej okazji przyjaciel rodziny, malarz i rzeźbiarz Jerzy Zajączkowski, przywiózł tu obraz swojego autorstwa, które idealnie wkomponował się w kolorystykę całego domu. Obraz znalazł swoje miejsce w sypialni na stoliku ze szklaną nogą – mebel ten zaprojektował Piotr (podobnie jak kuchenny stół z bielonego dębu). Bo choć oboje są projektantami, Piotr zdecydowanie lepiej czuje się w kreowaniu nowych przedmiotów, a Magda – przestrzeni. Jej dziełem jest na przykład sypialnia, w której zabawne, kolorowe szafki nocne przełamują romantyczny, spokojny nastrój.
Tapetę do salonu (dwie rolki pod pachą) przywieźli oboje aż ze Sztokholmu – z przepięknego, istniejącego tam niemal od stu lat sklepiku, w którym można też kupić inne projekty austriackiego artysty Franka Josefa. Z Buenos Aires wrócili z dwoma krzesłami. A teraz myślą już, że może by jeszcze raz pojechać do Szwecji. Po kolejny element tej układanki, którą jest ich dom.