Dom w Alpach

Salon pod Mont Blanc - tradycja została za progiem. Do środka nie ma wstępu. Wnętrze tej górskiej chaty u podnóża najwyższego szczytu Europy zarezerwowano dla tego, co nowoczesne. Jak w wielkomiejskiej rezydencji.
/ 13.01.2009 11:22
W tym rejonie Alp, we francuskiej Sabaudii, dom w stylu tradycyjnym jest niemal architektoniczną normą. Ten zaprojektowany przez architekta Jana Horodeckiego również wpisuje się w starą tradycję. Solidna bryła osadzona na górskim zboczu ma dwuspadowy, symetryczny dach z efektownymi podcieniami. Dach, rzecz jasna kryty gontem, rynny z wydrążonych pni, otwarte balkony. Ale niech nie zmylą nas pozory. Przekraczając próg tej górskiej chaty, odkrywamy wnętrze zdecydowanie nie góralskie. Jego autor, znany francuski architekt wnętrz Philippe Magnin du Sauzey, przyjął z całym dobrodziejstwem szkielet konstrukcyjny domu, ale całkowicie odrzucił estetykę tradycyjnego górskiego siedliska. Dom urządził nowocześnie i bardzo komfortowo jak wielkomiejską rezydencję. I narzucił rygorystyczne reguły stylu.
Powierzchnię parteru w zdecydowanej części zajmuje salon, wysoki na dwa piętra i – co rzadkie w alpejskich domach – cały prześwietlony słońcem. Wszystko dzięki przeszklonej ścianie szczytowej, wysokiej na dwie kondygnacje i podzielonej szprosami na mniejsze części. Jak na dłoni widać stąd Mont Blanc, biała sylweta góry jest stałym i nieruchomym elementem wnętrza.
Koncepcja przestrzeni domu też rysuje się bardzo czytelnie: uprawnione są tu tylko dwa kolory: biel i czerń. Tej zasady Philippe Magnin du Sauzey przestrzega z całą konsekwencją. Mocny kontrast to jego ulubiony chwyt stylistyczny. Jak układają się proporcje barw? Architekt zdecydował, że białe – jak kora okolicznych jodeł – będą belki ścian, stropy, i słupy konstrukcyjne domu. Ciemne bryły to: panel z czernionego dębu, który ukrywa schody prowadzące na piętro, a także wszystkie meble i elementy wyposażenia. I, jak to bywa w przypadku projektantów totalnych, do końca czuwał również nad precyzją wykonania każdego z nich.
Pod względem użytych barw i materiałów wnętrze hołduje prawom alpejskiej przyrody: tu jodła ma korę białoszarą, a dąb aksamitnie czarną. Tym samym regułom kolorystycznym podlegają pozostałe elementy przestrzeni: ciemnym szerokim konturem odcina się od białej ściany kominek. Wielki, z paleniskiem z czarnego kamienia, jest w sam raz na miarę tego salonu. Wrażenie robi też jego okap, który wygląda jak wykusz. Imponująca konstrukcja ma zresztą jeszcze jedną funkcję: w wykuszu dokładnie nad paleniskiem mieści się plazmowy ekran. Tak więc szyba telewizora wygląda w salonie jak jeszcze jedno okno.
Czarno-białą tonację trzymają też wszystkie dodatki: dywany, poduszki, narzuty. Nie bez powodu więc, w tym otoczeniu znalazł się znany szezlong La Corbusiera, oczywiście w biało-czarne łaty.
Równie ważna jak czytelna koncepcja przestrzeni jest dla projektanta funkcjonalność wnętrza. Dom musi być wygodny. Tak, by można było tu pracować, gotować, jeść, przyjmować gości i dobrze wypocząć.
Tu, w Alpach, gdzie zimą wstaje się po ciemku i po ciemku idzie spać, priorytetem jest dla projektanta dobre oświetlenie domu. To wyzwanie wymaga nie tylko wyczucia, ale też dużej znajomości rzeczy.
Philippe Magnin du Sauzey wykonał zadanie po mistrzowsku: stworzył cały skomplikowany i przemyślany system lamp, lampek, żarówek, doskonale sprzężony z funkcjami wnętrz i łatwy w sterowaniu.
Nie znajdziemy tu klasycznych lamp, żyrandoli czy kinkietów. Znajdziemy za to starannie zamaskowane punkty świetlne, które dają światło rozproszone, miękkie, bardzo podobne do naturalnego. – Oczywiście, że najłatwiej jest zawiesić pod sufitem trzy efektowne żyrandole-pająki niż stworzyć system trzydziestu punktów światła, zintegrowany z całym wnętrzem – mówi projektant. – Tymczasem w tym domu światło po prostu jest, choć nie widać jego źródła. I właśnie tak jest najlepiej. Ten system to jeden z najważniejszych elementów kreowania przestrzeni. Światło buduje napięcie, modeluje przestrzeń, przydaje jej głębi. Niektóre efekty są jak przeniesione z teatru. W spektaklu światła ma swój udział nawet poręcz przy schodach prowadzących na piętro domu. W ścianie okalającej schody, równolegle do stopni, architekt zaprojektował tunel, w którym ukryto szpalery żarówek. W ten sposób powstał świetlisty szlak, który oprócz funkcji użytkowej jest efektowną ozdobą korytarza. Sztuka nie zawsze polega na dobrej ekspozycji. Czasem sztuką jest umieć dobrze coś ukryć.

tekst: Gabriela Wilczyńska
zdjęcia: E.Sallet/Inside/East News

Redakcja poleca

REKLAMA