Co to jest pieczenie w kąpieli wodnej? Pojęcia zielonego nie mam – co najwyżej zieloną paprykę, która czeka w kolejce do przygotowania z dwiema swoimi „koleżankami”, gromadką rozsypanego groszku i mało apetycznie pachnącymi suszonymi pomidorami. Czytam przepis raz, drugi, trzeci… w końcu dochodzę do wniosku, że lepiej już go nie zrozumiem. Czas zacząć przygotowywanie kolorowej kolacji.
„Paprykę piec do zbrązowienia, obrać i wydrążyć”. Proste, tylko… w jakiej temperaturze? Tego autorzy nie napisali. Jeden telefon wystarcza i kilka minut później papryka się przypieka, ja zaś na oko staram się dojść do tego, czy garść groszku, jaki trzymam w ręce, to już odpowiednik ośmiu strąków. Będzie! Szybko obieram marchewkę, wrzucam do lekko osolonej wody i biorę się za krojenie „w kostkę” pomidorów. „Śmietanę wymieszać z jajami, pietruszką i bazylią. Dodać twaróg i wymieszać. Doprawić pieprzem, ewentualnie solą” – to akurat nie wydaje się trudne. Szkoda tylko, że nie mam miksera!
Ile się przypieka papryka, by była gotowa? Nie mam pojęcia. Zerkam co jakiś czas niecierpliwie do piekarnika, aż w końcu dochodzę do wniosku, że wystarczy podpiekania. Pytanie teraz, co dalej?
„Warzywa ułożyć w foremce…” Jak, by było po chorwacku, nie wiem. Na logikę najpierw kładę pokrojoną na długie plastry marchewkę, następnie pokrywam ją suszonymi pomidorami oraz posypuję groszkiem. Całość zalewam masą, w którą lekko zanurzam rozciętą na połówki paprykę. Pasztecik jest gotowy, by trafić na 50 minut do nagrzanego do 120°C piekarnika… mi zaś pozostaje już czekać na końcowy efekt (i smak!).
Minęła godzina, a moja kolacja wcale nie wyglądała na gotową. Pasztecik z pewnością nie był sprężysty – raczej wydawał się wciąż zbyt niedopieczony. Po kolejnym kwadransie, zniecierpliwiona nieco, wyjęłam go w końcu z piekarnika (mając cichą nadzieję, że się nie rozpłynie). Apetycznie nie wyglądał. Zanim jednak zatopiłam w nim nóż, musiałam odczekać, aż ostygnie - potem już ukroiłam kawałek, położyłam na talerz i polałam oliwą…
Wrażenia? Cóż, suszone pomidory (nie znoszę ich!) zepsuły mi cały smak. Próbowałam jakoś je ominąć, jednak wciąż czułam je w ustach. Na szczęście znajomi, którzy zgłosili się do próbowania, zachwycili się smakiem paszteciku. Dwa dni później nie było już po nim śladu.
Ja zaś wiem, że jeszcze się kiedyś na niego skuszę - do połowy foremki nie dam jedynie suszonych pomidorów!
Składniki:
- 3 różnokolorowe papryki,
- 8 strączków zielonego groszku,
- 2 marchewki,
- 6 plastrów suszonych pomidorów,
- 1 ½ szklanki śmietany,
- 6 jaj,
- 3 listki bazylii,
- 2 łyżki siekanej natki pietruszki,
- 1 szklanka koziego sera (twarogu),
- sól, pieprz
Anna Curyło