Trzy krzesła

Trzy krzesła
Obiecujesz sobie, że tym razem na pewno schudniesz. Jednak po kilku tygodniach rzucasz dietę. Dlaczego? Co zrobić, żeby tym razem się udało?
/ 30.04.2008 12:12
Trzy krzesła
Stawiasz trzy krzesła. Bierzesz kartkę, siadasz na jednym i piszesz, co chcesz zmienić: pić dużo wody, dużo się ruszać, mało jeść. Następnie bierzesz drugą kartkę, siadasz na drugim krześle i piszesz to, co chce druga kobieta w Tobie: jeść słodycze, obfite kolacje itd. Wówczas siadasz na trzecim krześle i pytasz tej drugiej: "O co Ci chodzi, dlaczego Ty tego chcesz?"...

Ewa Awdziejczyk, Vita
: Dlaczego tak trudno nam wreszcie się odchudzić?
Jolanta Berezowska, psychiatra i psychoterapeuta: Zacznijmy od tego, że organizm człowieka nie jest głupi. Wraz z pierwszymi chłodami jak wszystkie zwierzęta szykuje się do zimy. Wybiera produkty bardziej kaloryczne, bardziej słodkie, bardziej tłuste. No i oczywiście nabywa w ten sposób trochę dodatkowych kilogramów, co jest naturalne. A tymczasem co my robimy? Stajemy przed lustrem, zestawiamy obowiązujący współcześnie ideał piękna (rozmiar 34, 36) z tym, co widzimy, i wpadamy w panikę: "Ale jestem gruba!". I teraz zaczyna się działanie kompletnie wbrew naturze. Bo natura mówi: "Słuchaj, jest zimno, powinniśmy trochę więcej ważyć". A nasza głowa mówi: "Nie ma mowy, muszę schudnąć".

EA
: Trudno, jestem uparta, zacznę się odchudzać. Przestanę jeść pieczywo albo słodycze, albo będę żywiła się samymi warzywami!
JB: Kiedy chcemy schudnąć, najczęściej wybieramy diety monotematyczne. I dostarczamy organizmowi tylko niektórych produktów. Organizm myśli sobie: aha, to mi dają, to dobrze, ale tego nie, zatem to muszę sobie sam znaleźć. Zewnętrzne możliwości zostały wyczerpane, więc szuka w środku. Jeśli się zrobi badania anorektyczce, często okazuje się, że ma ona zanik mięśni, ubytki w kościach, zmniejszone jajniki, osłabiony mięsień sercowy. Organizm potrzebuje tygodniowo ok. 60 różnych produktów. Najlepiej kierować się zaleceniami dietetyków. Wtedy dużo łatwiej schudnąć i utrzymać prawidłową wagę. Nieskuteczne są też diety, które są nam obce ze względu na klimat (w Polsce często wybierane). Popularna jest u nas np. dieta Diamondów – dobra w Kalifornii, bo zakwaszająca i chłodna. Ale nie w Polsce w styczniu! Człowiek powinien jeść produkty, które rosną w naszej strefie klimatycznej, zgodnie z porą roku, czyli: jabłka jesienią, a truskawki latem.

EA: Aby schudnąć, postanowiłam też, że w tygodniu 3 razy będę chodzić na siłownię, a 2 razy na basen. Boję się jednak, że przestanę po kilku tygodniach, więc wykupiłam karnet.
JB: Karnet może nie być wystarczającą motywacją, bo taka aktywność, podobnie jak dieta, pojawia się tylko w głowie. Nastawieni na efekty, w ogóle nie myślimy o przyjemności. I dlatego często nie udaje nam się wytrwać w takim postanowieniu.
Ponadto "3 razy to, a 2 razy w tygodniu coś innego, itd." brzmi jak polecenie wydawane komuś, kogo bardzo nie lubimy! W ten sposób kopiemy samych siebie! To nie działa, bo jest związane z kompletnym brakiem kontaktu ze sobą. Jeżeli mam dobry kontakt, to wybieram ruch, który sprawi mi radość. I zamiast na siłownię zacznę np. chodzić na taniec
brzucha, bo lubię tańczyć.

EA: Organizm nie potrzebuje 2–3 tysięcy kalorii, by funkcjonować prawidłowo. A tyle zwykle mu dostarczamy. Zatem nie jemy tylko, by zaspokoić głód. Więc po co?
JB: Jemy, bo taki jest rytuał (święta). Zastawiamy stół dla uczczenia czegoś albo kogoś (zdany egzamin, urodziny). Wydajemy przyjęcie dla uszanowania kogoś (gość z daleka) albo żeby ktoś nas docenił (zapraszamy szefa na kolację do domu). Przygotowujemy ucztę, żeby pokazać swoją dobrą pozycję finansową (zastaw się, a postaw się). W tym rytualnym jedzeniu tworzy się duet: radość razem z jedzeniem. To mocny schemat, który otrzymujemy już w domu rodzinnym. I według niego potem postępujemy. Jedzenie może też pełnić funkcję kontrolną. Kiedy rodzice zapraszają młodych na obiad, to także po to, by sprawdzić, czy synowa jest dobrą żoną albo zięć dobrym mężem dla córki. Jedzenie często bywa formą wymiany. Przygotowujemy posiłek, by w ten sposób okazać komuś uczucie. Kocham Cię, więc ugotuję Twoją ulubioną potrawę. Jesteśmy "jedzeniolubni".

EA: Dlatego dzieci nagradza się jedzeniem?
JB: Tak, zwłaszcza przez osoby starsze. Dzieci mają różne potrzeby, a młodzi rodzice, opiekunki wybierają różne sposoby nagradzania. Na przykład idą z dzieckiem na rower. Babcia nie wybierze się raczej z nim na rower, a kiedy chce wnukowi sprawić przyjemność, piecze mu ciastka. Ten schemat zaczyna się już w niemowlęctwie: dziecko płacze, bo chce na ręce, ma mokro albo boli je brzuszek. Jeżeli w każdej takiej sytuacji dostaje jeść, to sobie w głowie zapisuje: "gdy potrzebuję ciepła, bliskości, to jem".

EA: Kiedy kobiecie jest źle, zdarza się, że sięga po słodycze. Czy powody tego tkwią w tym schemacie z dzieciństwa?
JB: Jeden tak, ale powodem może być też schemat jeszcze wcześniejszy, przekazany nam przez babcię, dziadka czy pradziadka.

EA: Podkreśla Pani mocno znaczenie dzieciństwa. Znam dwie siostry: jedna jest szczupła, druga całe życie walczy
z nadwagą. Dlaczego? Zostały wychowane tak samo. Otrzymały ten sam przekaz.
JB: O nie, nieprawda. Inny przekaz jest dla starszej dziewczynki, a inny dla młodszej. Starsza ma się opiekować młodszymi, powinna być bardziej zaradna. Dla rodziców jest też polem do swobodnego eksperymentowania. Na najstarszym dziecku rodzice uczą się, jak sobie radzić z kolejnym. Często pierwsze dziecko pojawia się np., gdy mama jest na studiach i wychowuje je babcia.
A babcia wyniosła z domu zasadę: jedz, jedz, jedz, więc to samo mówi najstarszemu dziecku. Po jakimś czasie pojawia się drugie dziecko, mama jest już po studiach, jeszcze nie zaczęła pracy albo już pracuje, może wziąć urlop wychowawczy i zająć się dzieckiem. I taka mama nie karmi już drugiego dziecka na okrągło tak jak babcia, wychodzi na spacer, biegają, ruszają się. Przekaz dla drugiego dziecka jest zupełnie inny!

EA: Osobie odchudzającej się łatwiej wytrzymać na rygorystycznej diecie, niż tylko ograniczyć jedzenie, dlaczego?
JB: Źródło tego też tkwi w dzieciństwie i w mówieniu mamy: "Zjedz do końca! Bo się zmarnuje". Z czasem dziecko zaczyna traktować siebie jak kosz na śmieci: nie je tyle, ile chce, ile potrzebuje, ale je "do końca". W ten sposób zaczyna tracić kontakt ze sobą. W dobrym kontakcie ze sobą łatwo ustalić granicę, dzięki której nie zjem więcej, niż potrzebuję. Informacja o sytości płynie z żołądka i mózgu. Mózg reaguje wolniej. Kiedy jemy szybko, żołądek może być już ponad miarę wypełniony, ale jeszcze nie dotarł sygnał z mózgu: najadłeś się. Osoby, które jedzą łapczywie, jedzą więcej, niż potrzebuje ich organizm.

EA: Kiedy traci się ten kontakt ze sobą?
JB: Kiedy rodzimy się, czujemy, że jest nam smutno, wesoło. I jeśli możemy okazywać te uczucia, kontakt ze sobą zachowujemy. Jeśli jednak jakiegoś uczucia nie możemy uzewnętrznić, bo np. w domu nie wolno się złościć, wtedy wypieramy je, zastępując dozwolonym uczuciem głodu.

EA: Czy można coś zrobić z tymi uczuciami?
JB: Trzeba. Osoby, które chcą schudnąć, powinny prowadzić tzw. dziennik uczuć. I najlepiej na bieżąco, ewentualnie wieczorem, zapisywać w nim emocje. Przyjrzeć się w ten sposób sobie i zastanowić: czy jem, bo jest mi smutno, jestem zmęczona, nudzę się, czy dlatego, że tak było w moim domu (zawsze ciastko po obiedzie). Przekaz wyniesiony z domu jest bardzo mocny. Jeśli dostajemy wielokrotnie jakąś sugestię (jedz, bo to zdrowe, bo inaczej zachorujesz),
to w końcu przyjmujemy ją, nie zastanawiając się, czy jest prawdziwa.

EA: Dlaczego tak trudno schudnąć?
JB: W kobiecie, która ma nadwagę i chce schudnąć, są siostry bliźniaczki: nie lubią się, ale uważają za tak samo ważne. Jedna mówi: čZaczynam odchudzanie. Będę mniej jadła, więcej się ruszała”. Tymczasem druga mówi: čJa nie lubię się ruszać, za to uwielbiam jeść dużo i słodko, i daj mi spokój!” I dopóki te dwie kobiety w Tobie nie dogadają się ze sobą, to nie ma mowy o sukcesie.

EA: A jak się mają dogadać?
JB: Stawiasz trzy krzesła. Bierzesz kartkę, siadasz na jednym i piszesz, co chcesz zmienić: pić dużo wody, dużo się ruszać, mało jeść. Następnie bierzesz drugą kartkę, siadasz na drugim krześle i piszesz to, co chce druga kobieta w Tobie: jeść słodycze, obfite kolacje itd. Wówczas siadasz na trzecim krześle i pytasz tej drugiej: čO co Ci chodzi, dlaczego Ty tego chcesz?" Ona zastanawia się i mówi: "Hm, bo mi smutno, bo to lubię, bo to sprawia mi przyjemność". "Rozumiem, ale powiedz mi, jaki inny rodzaj przyjemności chciałabyś dostać?". Ta druga może wtedy odpowiedzieć: "Chcę chodzić do kina". "Super. Czy zatem wtedy zgodzisz się jeść troszkę mniej?". "Tak. Kino to też znakomity sposób na wieczorny wilczy głód".

EA: Dlaczego nadwaga jest głównie problemem kobiet?
JB: Kobieta, potencjalna matka, ma skłonność do robienia zapasów. Poza tym w domu to ona najczęściej zajmuje się przygotowywaniem posiłków. Z przyjaciółkami spotyka się też zazwyczaj na kawie i ciasteczkach. Mężczyźni idą razem na piwo. Kobieta "zajada" emocje, mężczyzna ma tendencję do ich "zapijania". Daje sobie większe prawo do bycia niedoskonałym pod względem urody. Jemu wystarczy, że nie jest podobny do diabła. Kobieta nie dość, że nie powinna być podobna do diabła, to jeszcze musi przypominać anioła. Dla mężczyzn dużo bardziej liczy się wzrost. Jeśli nie jest za niski, to już dobrze. Dołoży sobie np. pozycję finansową albo intelektualną, i wtedy to już będzie super! Nie piękny, ale bogaty. Nie za przystojny, ale inteligentny. I tak jest dużo łatwiej.

EA: Kobieta też może powiedzieć o sobie, że jest np. gruba, ale za to pogodna.
JB: Ciepła. Mądra. To prawda. Ale mimo to trudniej jest jej wtedy znaleźć partnera. Bo mężczyźni podświadomie wybierają, która kobieta może być matką ich ewentualnych dzieci: kandydatka ma być zdrowa, czyli nie za gruba ani nie za chuda.

EA: Wydawałoby się, że kobieta z taką motywacją powinna osiągnąć sukces.
JB: Osiągnie, jeśli będzie miała silną motywację. Silną, czyli ugruntowaną.

EA: Co to znaczy? Kobieta przecież zdecydowanie mówi: "Teraz na pewno schudnę!”.
JB: Ona ma tylko poczucie, że jest motywowana. Ale nie bierze pod uwagę tego wszystkiego, co ukryte. Zanim zacznie odchudzanie, powinna dowiedzieć się, dlaczego chce mieć nadwagę. Zastanowić się, do czego ona jej służy, do czego jest potrzebna, przed czym ją chroni. Z czym kobiecie jest wtedy łatwiej? Jak wyglądało jej życie, kiedy była szczupła? Co było innego? Czy takiego życia się boi? Bo jakby była szczupła, toÉ? Kiedy odpowie sobie na te pytnia, może się zdarzyć, że bez diety, narzucania sobie rygorów żywieniowych, zacznie szybciej chodzić, wybierać zdrowe produkty. I schudnie bez odchudzania!

EA: Może się bać własnej atrakcyjności?
JB: Raczej seksualności. Bo to oznacza np. wejście w relacje z mężczyznami. Odpowiadanie na ich spojrzenia, zainteresowanie, próby nawiązania kontaktu. A w konsekwencji zadbanie o siebie, większą staranność w ubiorze. To bywa dla niektórych kobiet trudne, za trudne. Łatwiej jest "schować się" za nadwagę, bo nikt wtedy na mnie nie zwraca uwagi, nie muszę się starać.

EA: No dobrze, jest zima. To kiedy zabrać się za te nasze dodatkowe kilogramy, by rozstać się z nimi skutecznie?
JB: Noworoczne postanowienie najlepiej zrobić wiosną. Śniegi topnieją, świat się oczyszcza i nasz organizm też zaczyna przejawiać ochotę na oczyszczanie. Wtedy odchudzanie, ograniczenie ilości przyjmowanego pożywienia jest naturalne. Zgodne
z instynktem, zgodne z życiem,
z biologią. Ale musi być już ciepło.

Tekst: Ewa Awdziejczyk
Jolanta Berezowska, lekarz psychiatra, terapeuta z ponaddwudziestoletnią praktyką w poradniach i szpitalach psychiatrycznych. Posiada certyfikat psychotera-peuty Sekcji Naukowej Psychoterapii Polskiego Towarzystwa Psychiatrycznego. Jest superwizorem psychoterapii Polskiego Towarzystwa Psychologicznego.
Pracuje na Wydziale Psychologii Uniwersytetu Warszawskiego. Kieruje prywatnym Warszawskim Centrum Psychoterapii, gdzie zajmuje się między innymi terapią osób uzależnionych od jedzenia.

Redakcja poleca

REKLAMA