Wszyscy znamy ryzyko, jakie wiąże się z otyłością. Cukrzyca, miażdżyca, zawały serca, zwyrodnienia stawów... lista czarnych scenariuszy, którymi straszą nas na co dzień media jest porażająca. I w pełni uzasadniona, bowiem obciążanie ciała ponad granice jego wytrzymałości musi prowadzić do poważnych kłopotów, których w żadnym razie nie wolno lekceważyć.
Jednak wątpliwości zaczynają się tam, gdy katowanie się ósmą z kolei dietą cud w ciągu roku, spowodowane jest wałeczkiem w talii albo najnowszą okładką „Elle” z Naomi Campbell w roli głównej. Po raz kolejny już w ciągu ostatnich kilku lat pojawiają się bowiem sygnały ze świata naukowego, że kilka kilogramów więcej tu i ówdzie w rzeczywistości jest kluczem do dobrego zdrowia. Setki badań przeprowadzone w różnych laboratoriach i instytutach potwierdzają, że te szczupłe uśmiechnięte sylwetki z reklam jogurtu 0% tłuszczu mają o wiele więcej powodów do zmartwień, niż apetycznie zaokrągleni.
Jak się coraz częściej wskazuje, prawdziwym wrogiem naszego zdrowia jest siedzący tryb życia i złe nawyki żywieniowe. Sama waga jest czynnikiem istotnym tylko w wypadkach prawdziwej otyłości i terror wskaźnika BMI (indeks wagi ciała względem wzrostu) niekoniecznie przekłada się faktycznie na realne zagrożenie. Co więcej, badania opublikowane w 2005 r. przekonują, że ludzie z lekką nadwagą żyją średni dłużej niż ci „w granicach normy”. Na dodatek, średnio-pulchni, którzy zaczęli się odchudzać umierają szybciej niż ci nie podejmujący walki z kilogramami! Częściowo obarcza się za to winą stres fizjologiczny i metaboliczny związany z pełną wyrzeczeń i niedoborów dietą.
Problem z kontrowersyjnym BMI, polega zaś głównie na tym, że nie określa on lokalizacji zbędnych kilogramów – zaś to, gdzie odkłada się tkanka tłuszczowa jest głównym wyznacznikiem jej szkodliwości.
Najbardziej groźny jest tłuszczyk osadzający się w talii – jako najbardziej aktywny metabolicznie. Uwalnia on szkodliwe kwasy, które narażają nas nadciśnienie i zwiększają poziom cukru we krwi. Tłuszcz na ramionach i nogach ma głównie znaczenie ochronne. I choć nie to kobiety chciałyby pewnie usłyszeć posiadanie znacznych bioder może raczej być oznaką zdrowia i płodności, aniżeli powodem do katorżniczych diet.
Specjaliści podkreślają, że badania dotyczące kondycji ciała powinno prowadzić się centymetrem a nie wagą!
Czy dieta jest potrzebna?
Wszyscy znamy ryzyko, jakie wiąże się z otyłością. Cukrzyca, miażdżyca, zawały serca, zwyrodnienia stawów... lista czarnych scenariuszy, którymi straszą nas na co dzień media jest porażająca. I w pełni uzasadniona, bowiem obciążanie ciała ponad granice jego wytrzymałości musi prowadzić do poważnych kłopotów, których w żadnym razie nie wolno lekceważyć.
Agata Chabierska