Powszechnie znanie i (niestety) lubiane zupki chińskie działają destrukcyjnie na nasze zdrowie, a szczególnie żołądek. Choć mało kto wie, iż kiedyś uchodziły, za towar niezwykle luksusowy. Oto szokujące fakty na temat tego fast foodu.
Zupka, ale czy faktycznie chińska?
Otóż nie! Pierwsze zupki chińskie pochodziły z Japonii. A pierwotnej przyczynie pojawienia się na rynku zupek instant należy doszukiwać się w… klęsce głodu. Pomysłodawca, Momofuku Ando, na własnej skórze, zaraz po zakończeniu II Wojny Światowej, doświadczył jakie straszne konsekwencje niesie ze sobą głód, dlatego kiedy założył w 1948 r. firmę Nissin marzył, by choć w niewielkim stopniu pomóc z nim walczyć. I tak zrodził się pomysł rozpuszczalnej zupki błyskawicznej. Jednak pierwszy produkt na rynku pojawił się dziesięć lat później w 1958 roku.
Tam też uchodziły za towar niezwykle luksusowy. Wynika to z faktu, że ich cena była prawie sześć razy wyższa niż zwykłej, klasycznej, domowej zupy. Miały zaspokajać gusta i żołądki super szybko i super smacznie, a także być zbliżone do tego z czego Japonia i Chiny słyną - zupy z pofalowanym makronem.
Opakowanie wystarczyło zalać wrzątkiem i sycące danie gotowe. Dla przykładu taka zupka kosztowała aż 35 jenów, gdy tymczasem zwykła zupa jedyne 6 jenów. Niestety, jak każda nowość, ma swoją cenę. Z czasem, zupki zyskały na sławie. Od 1970 roku ich skład się wzbogaca o przyprawy, suszone warzywa, stają się produktem uniwersalnym i łatwo dostępnym dla wszystkich warstw społecznych.
Ironia losu sprawiła, że pomysłodawca miał w zamyśle walkę z głodem, niestety nie wziął pod uwagę jakie przyniesie to konsekwencje dla naszego organizmu.
Dziś pod względem dystrybucji przodują oczywiście Chińczycy, stąd też ich dzisiejsza nazwa. A my na własnym przykładzie przekonywujemy się jak bardzo szkodzi naszemu zdrowiu.
Szybkie ale czy dobre?
Zupki chińskie są daniem niesamowicie destrukcyjnym dla naszego biednego żołądka.
Dlaczego? Chociażby dlatego, że to potężny fast food, sycący na chwilę, prawie kompletnie wyjałowiony w składniki odżywcze i skrupulancie wyniszczający nam żołądek. Jego głównym składnikiem jest makaron powstający na bazie wysokooczyszczonej mąki pszennej. Do jego produkcji potrzebna jest mąka pszenna, sól, woda i mieszanina sodu, węglanu potasu i fosforanów. Po ich wymieszaniu tworzy się wielka pulpa, z której następnie formuje się 30-metrowe nitki. Te najpierw przez minutę gotuje się w temperaturze 100 stopni Celsjusza, a następnie składa w kosteczkę i podsmaża, tym razem w temperaturze 200 stopni. Na próżno szukać w niej drogocennych witamin i minerałów. Jest też produktem o stosunkowo wysokim indeksie glikemicznym. Tak więc, w krótkim okresie czasu po jego spożyciu znów odczuwamy głód. By tego było mało, zupki zawierają spore ilości sodu, co prowadzi co zatrzymania wody w organizmie. Cały swój smak i aromat zawdzięczają syntetycznym substancjom poprawiającym smak i zapach. Niskiej zawartości składników odżywczych towarzyszy niezwykle wysoka zawartość sztucznych substancji chemicznych. To co tam znajdziemy to z pewnością, stosowany powszechnie w produktach instant, glutaminian sodu (zwane również E621), który może wywoływać reakcje alergiczne, zaburzenia wzroku oraz bóle migrenowe. Ponadto E621 sprzyja otyłości. Oprócz glutaminianu sodu w zupach chińskich są spulchniacze, konserwanty, sztuczne barwniki oraz polepszacze smaku i aromatu. Podsumując skład – to istna chemia! Zawiera, aż 15 ulepszaczy, a jeden z nich jest przeciwutleniaczem wyprodukowanym na bazie ropy naftowej!
Nie zapominajmy, że zupki chińskie mają również niesamowicie długi okres przydatności do spożycia. Jest to możliwe za sprawą (niezdrowych) tłuszczów trans. To właśnie tłuszcze tego typu są odpowiedzialne za odkładanie się tkanki tłuszczowej w okolicy brzucha. Częste spożywanie tłuszczów trans uszkadza białko komórek nerwowych, a zatem powoduje upośledzenie tkanki mózgowej.
Uwaga!
Zupki chińskie – uzależniają! Stymulują nasze zmysły, a spożywanie dużej ilości soli i konserwantów w dalszej perspektywie czasu sprawia, że nasz organizm przestawia się na wzmożone (choć utrudnione) trawienie. Nasze organy przyzwyczajone do wydzielania soków trawiennych zmuszają nas podprogowo do konsumpcji kolejnej zupki.
Fot. Depositphotos