Kolorem dominującym we wnętrzu uczyniono biel. Powstała przestrzeń jak czysta kartka papieru. Można było zacząć pisać na niej zupełnie nową historię. Jednak właściciele nie odcinają się od przeszłości. Zachowali stare parkiety, jednak wycyklinowali je i pomalowali białym olejem. Niezbędne drewniane słupy podtrzymujące strop wyczyszczono. Dzięki temu uzyskano akcenty czystego drewna, które w naturalny sposób ocieplają nieco sterylną przestrzeń. W mieszkaniu znalazło się także miejsce dla starych, pozostających w rodzinie mebli. Pieczołowicie odrestaurowane stoją obok klasyków designu (krzeseł „DAW” i „DKR” Ray i Charlesa Eamesów) i sprzętów z IKEA. Ta mieszanka ma naturalny wdzięk. Zaakceptowana została w całości przez architektkę. – Nigdy nie pozostawiam wnętrz na tyle skończonych, żeby nie można było do nich wprowadzić własnego życia – mówi Anna Bielecka. – Przedmiot czy obraz zgodny z najgłębszymi życzeniami właścicieli stwarza dobre relacje. Tutaj dzięki połączeniu starej tkanki z pewnym minimalizmem i dawnymi meblami powstała wielowarstwowa kompozycja – dodaje.
Właściciele podkreślają, że przedmioty, które znalazły się tutaj nie są przypadkowe. – To cytaty z naszego życia – mówią. Marzą, by kiedyś kupić fotele projektu Alvara Aalto, które kojarzą im się z Finlandią (gdzie także przez kilka lat mieszkali). Dbają jednak o to, by pamiątki rodzinne i mnogość sprzętów nie przytłoczyły klarownej przestrzeni. Pani domu jest bowiem przekonana, że prawdziwa sztuka urządzania domów polega na odejmowaniu, a nie dodawaniu. – Less is more, czyli mniej znaczy więcej – uśmiecha się i dodaje, że wciąż stara się, nie ulegać „różnym designerskim pokusom”. Wiele wysiłku włożyła także w maksymalne uproszczenie wnętrza. Wszystkie elementy możliwe do schowania, jak na przykład grzejniki, starannie ukryto w ściennych niszach lub w podłodze. Na górze wykorzystano naturalne skosy, by umieścić w nich schowki, szafę, a także pomieszczenie na pralkę. Szuflady i drzwiczki są bezuchwytowe (podobne rozwiązanie zastosowano w kuchni). Dzięki temu nic, nawet najmniejszy detal, nie zakłóca harmonii wnętrza. Spokój, emanujący już od progu, zachęca, by zostać tu na dłużej. Godzinę? Dzień? Tydzień? Najlepiej całe życie.