Jolanta Kwaśniewska - Wreszcie w roli głównej

Jolanta Kwaśniewska fot. ONS
Porównywana do Evity Perón za działalność charytatywną. Stylem i klasą przypomina Jackie Kennedy. Teraz śladem Hillary Clinton mogłaby z sukcesem wejść do polityki.
/ 14.08.2009 07:18
Jolanta Kwaśniewska fot. ONS
Wyobraźmy sobie, że jest październik 2010 roku. Na scenę w auli Politechniki Warszawskiej wchodzi Jolanta Kwaśniewska ubrana w małą czarną i żakiet skrojony na miarę. Na szyi ma perły, na nogach – jak zawsze szpilki. Mocno ściska dłoń męża, w pierwszym rzędzie siedzi jej ukochana Oleńka. Tłum szaleje! „Jola, Jola!”, słychać z każdego kąta sali, którą po brzegi wypełniły kobiety. Czyżby kręcono nową część „Seksmisji”? Nie. Jolanta Kwaśniewska, jako pierwsza kobieta w historii Polski, właśnie została prezydentem.

Mogłoby być tak pięknie, ale... już wiadomo, że ten scenariusz i tym razem nie dojdzie do skutku. Choć w ostatnich sondażach prezydenckich Kwaśniewska pokonuje premiera, wciąż deklaruje: „Nie wystartuję w wyborach”.

Szkoda? Zdaniem Jacka Żakowskiego tak, bo Kwaśniewska nadaje się na prezydenta. – Jest świetna w kontaktach osobistych, zna języki, ma wysokie kompetencje – mówi „Party”. – Byłaby lepszym prezydentem niż Kaczyński czy Tusk – dodaje. W jej sile tkwi jednak i jej największa słabość. – Te łzy w oczach... – uśmiecha się Żakowski. – Kampania prezydencka to oblewanie się szambem i nie wiem, czy ona by to wytrzymała – mówi. Ale są i tacy, którzy uważają, że Kwaśniewska umie walczyć jak lwica. – Ona nie chce boksować się z politykami, choć poradziłaby sobie z nimi już w pierwszej rundzie – mówi osoba z jej otoczenia. I musi być w tym ziarno prawdy, skoro Kwaśniewska już jako dziecko świetnie odnajdowała się w męskim świecie.

Jola czy Włodek?
Choć wychowała się z dwiema siostrami Wandą i Alą (jedna mieszka dziś w Gdańsku, druga – w Krakowie), w dzieciństwie chętnie bawiła się z chłopakami. Chciała, by podziwiali jej urodę? Nic z tych rzeczy! Razem z kolegami szalała po podwórkach i trzepakach gdańskiego osiedla, na którym się wychowała. „Graliśmy w dwa ognie, podchody – opowiadała w wywiadzie dla „Przyjaciółki”. – Nosiłam krótkie spodnie na szelkach, miałam włosy obcięte przez tatę na poleczkę, nogi w siniakach. Bardziej chłopak niż dziewczynka. Uwielbiałam przyglądać się, jak tata dłubał przy radiu czy telewizorze. Wołał: »Włodek! Obcęgi płaskie!«. Włodek – to było moje domowe przezwisko”, wspominała. Ojciec, były wojskowym, wychowywał córki twardą ręką. Ciepłą atmosferę w domu tworzyła kochająca mama. To ona wysłała córki na balet, siatkówkę, chór. W liceum młoda Jolka też wolała przyjaźnie z facetami, jak choćby z Krzysztofem Kolbergerem, dziś wybitnym aktorem. To on namówił ją, żeby poszła do szkoły teatralnej. Ale zrezygnowała z tego pomysłu. Dlaczego? Była po uszy zakochana w Michale, koledze z Gdańska, i nie chciała się z nim rozstawać. Dlatego zdecydowała: „Zostaję na Pomorzu, idę na prawo!”.


Razem już trzy dekady
Ale to nie przystojny Michał, ale niższy i lekko pyzaty Aleksander Kwaśniewski odmienił całe jej życie. Starszego o rok Olka poznała pod koniec studiów. Wspomnienie z tamtych lat? Była wysoką, szczupłą brunetką z pełnymi ustami i elektryzującym spojrzeniem. Pewna siebie i przebojowa. W takiej Joli zakochał się przyszły prezydent i... tak jest do dziś. Równo 30 lat temu powiedzieli sobie „tak”. – Wiedziałam, że to będzie wybór na całe moje życie – zdradza „Party” Jolanta Kwaśniewska. Jak w tym roku spędzą rocznicę? – Na pewno wyjedziemy daleko w świat, gdzie nie będzie paparazzich – śmieje się. Jaki jest jej przepis na udane małżeństwo? – Na pierwszym miejscu wzajemny szacunek. Każdy musi też założyć, że nikt nie jest bez wad, dlatego trzeba się wzajemnie zaakceptować i nie walczyć na siłę. I jeszcze jedno: szanować swoje pasje. Jeśli ja z moim mężem oglądam zawody, bo on bardzo kocha sport, to potem on idzie ze mną na wystawę albo koncert – wyznaje była Pierwsza Dama. Chętnie mówi o miłości do męża. Znamy szczegóły ich śniadań: „Mąż robi świetne jajka po benedyktyńsku”, wiemy, że przy nim „czuje się jak mała kobietka” i że kiedy słucha jego wystąpień, rozpiera ją duma.

Ale nie zawsze było tak sielankowo. Kiedy w 1981 roku na świat przyszła Ola, mieszkali w maleńkim mieszkaniu w Warszawie. Ona wychowywała córkę, on stracił pracę. „Nie byłam beneficjentem tego systemu”, powiedziała ostatnio w „Przekroju”. Dopiero w latach 90., kiedy Kwaśniewska zaczęła prowadzić własną agencję nieruchomości, a jej mąż został zawodowym politykiem, ich życie stało się łatwiejsze.

Za murami pałacu

Co Polacy pamiętają z 1995 roku? Zapewne nie pierwszy Przystanek Woodstock czy wejście nowych państw do UE. Ale na pewno wszyscy pamiętają prezydencką debatę, kiedy Wałęsa nie chciał podać Kwaśniewskiemu ręki i w końcu zaproponował... nogę. Kwaśniewski wybory wygrał i na następnych 10 lat Pałac Prezydencki należał do jego rodziny. Najlepszą wizytówką młodego prezydenta stała się jego piękna żona. A ona w roli żony swojego męża sprawdziła się świetnie. Choć na początku prezydentury zaliczyła kilka modowych wpadek (zbyt krótkie spódniczki na oficjalnych imprezach), ludzie ją pokochali.


Wśród koronowanych głów Jolanta Kwaśniewska nie czuła się nigdy jak uboga krewna, a na światowych salonach naprawdę błyszczała! Nawet sesje w kolorowych magazynach i epitety typu „Barbie z pałacu” nie nadszarpnęły jej wizerunku.

Zjednywała sobie różnych ludzi. Katolicy szanowali ją za znajomość z Janem Pawłem II. Tradycyjne polskie żony za to, że zawsze stała za mężem, nawet kiedy oskarżano go o romans z Edytą Górniak czy problemy z alkoholem. Imponowała też jako matka. Prywatności Oli rodzice pilnowali jak tajemnicy państwowej. Dzięki temu mogła spokojnie studiować i prowadzić normalne życie. – Po Oli widać najlepiej, że dla jej rodziców to właśnie ona zawsze była najważniejsza. Wyrosła na otwartą i niezmanierowaną dziewczynę – mówi nam znajomy Kwaśniewskich.

I jeszcze jedno. Kwaśniewska z czasem stała się już nie tylko Pierwszą Damą, która ładnie wygląda i pięknie się wypowiada, ale też zyskała przydomek „królowa ludzkich serc”. Dlaczego? Całą swoją uwagę kierowała na potrzebujących. Fundacja „Porozumienie bez barier”, którą założyła w 1997 roku, działa do dziś i zebrała ponad 21 milionów złotych. Wystarczy przypomnieć choćby akcję „Motylkowe szpitale” (ozdabianie sal i oddziałów dla dzieci) czy kampanię „Możesz zdążyć przed rakiem” (uczestniczyło w niej ponad 15 tysięcy kobiet). – Ona jest dobrym człowiekiem – mówi Ryszard Kalisz w rozmowie z „Party”. – Naprawdę lubi ludzi, a oni to czują – dodaje. Ale właśnie fundacja stała się jej największą traumą. Wezwana na świadka przed orlenowską komisję śledczą w 2005 roku (sugerowano, że przy zbieraniu pieniędzy na fundację Kwaśniewska mogła czerpać z tego korzyści) przeżyła koszmar. Schudła, odchorowała, nie chce tego pamiętać. I choć nic jej nie udowodniono, pewnie to doświadczenie przekonało ją, że z polityką nie chce mieć nic wspólnego.

Życie zaczyna się po pięćdziesiątce

„To nie moja bajka. Świetnie się czuję w tym miejscu, w którym jestem”, powiedziała ostatnio w TVN24. I trudno nie przyznać jej racji. Widać, że cztery lata poza Pałacem Prezydenckim dobrze jej zrobiły. – Ani nie tęsknię do wielkiego świata, ani do „gorsetu”, w którym musiałam cały czas chodzić – mówi Jolanta Kwaśniewska w rozmowie z „Party”. Co na to jej córka? – Moja mama nie jest osobą stworzoną do życia na świeczniku. Ona odnajduje dużo przyjemności w życiu codziennym. Lubi móc swobodnie pójść do warzywniaka, wyjść z psami, ugotować obiad z trzech dań, zaprosić gości. Jest osobą bardzo towarzyską i spontaniczną, co niektórym trudno sobie wyobrazić – opowiada nam Aleksandra Kwaśniewska.


To prawda. Pani prezydentowa uwielbia zwyczajne obowiązki domowe. Sprzątanie, prasowanie, zakupy. „Jestem pedantką – w mieszkaniu doczyszczałam krany szczoteczką do zębów”, opowiadała w „Vivie!”. Ola, kiedy to słyszy, śmieje się. – Z jednej strony mama ma zawsze porządek, którego jej zazdroszczę. Z drugiej, ja jestem bałaganiarą, więc jej rzut oka na moje mieszkanie trochę mnie stresuje – mówi „Party”. Co robią, gdy są razem tylko we dwie? – Nie mamy żadnego szczególnego rytuału, bo mieszkamy niedaleko siebie, często wpadam do rodziców, staram się być u nich na niedzielnych obiadach. Ale mamy jedną tajemnicę, tzw. projekt MC. Umawiam się z przyjaciółkami do kina i każda z nas zabiera swoją mamę – zdradza Ola.

W tym roku Jolanta Kwaśniewska skończyła 54 lata. Wygląda świetnie, ma figurę jak 20-latka, dba o siebie. Nie je po 18 (unika ziemniaków i chleba), ćwiczy: uwielbia narty, tenis i nordic walking, korzysta z małych przyjemności: dobra książka, koncert jazzowy z mężem. Cieszy się prywatnością, uwielbia spotkania z przyjaciółmi.  – Zdarzało się, że kiedy pani prezydentowa za granicą widziała coś ładnego w moim rozmiarze, to mi kupowała. Ona troszczy się o znajomych – mówi Ryszard Kalisz.

Teraz ona
Za co Ola najbardziej podziwia swoją mamę? – Za odwagę. Ona się nie boi żadnego wyzwania. Nie ma znaczenia, czy jest to zjazd na nartach czarną trasą, czy zorganizowanie gigantycznej konferencji dotyczącej praw dziecka z udziałem czterech królowych i 15 prezydentowych – mówi. Ostatnio Jolanta Kwaśniewska udowodniła to przy organizacji Kongresu Kobiet Polskich. Trzy tysiące kobiet zjechało z całego kraju do stolicy, by mówić o swoich prawach, marzeniach. Kongres zakończył się sukcesem. – Już mamy nowe pomysły. We wrześniu organizujemy warsztaty dla dziennikarek,  zagadnienia równouprawnienia – mówi nam Jolanta Kwaśniewska. Ale to niejedyne jej plany. – Od lat myślę o napisaniu wspomnień. Nie tylko z 10 lat prezydentury, ale z całego mojego życia. Zbieram wspomnienia, robię notatki, wybieram zdjęcia. Brakuje mi tylko czasu... – śmieje się. Oprócz prowadzenia fundacji i działalności na rzecz kobiet Kwaśniewska prowadzi też program „Lekcja stylu” w TVN Style. Czuje się w nim  jak ryba w wodzie. – Mam w tym swoją misję. Tyle jest chamstwa i obłudy w naszym życiu, że chętnie mówię, że trzeba zachowywać się przyzwoicie. Praca przy tym programie to dla mnie od trzech lat wspaniała przygoda. Chętnie odpowiadam na pytania widzów, jak choćby to o jedzeniu bezy, i liczę na kolejne z– tłumaczy Kwaśniewska.

A co o damie mówi inna dama? – Ona już dawno przestała być Pierwszą Damą w rozumieniu żony swojego męża. Jolanta Kwaśniewska wypracowała własny prestiż – twierdzi Beata Tyszkiewicz. Trudno się z nią nie zgodzić. Jolancie byłoby teraz łatwiej zostać głową państwa niż jej mężowi. I tylko szkoda, że Kwaśniewska ciągle odżegnuje się od polityki. Czasy się zmieniają i skoro prezydentem Stanów mógł zostać Afroamerykanin, to nic nie stoi na przeszkodzie, aby Polską rządziła kobieta, i to prawdziwa dama. Może wtedy nasza polityka w końcu nabrałaby klasy...

Marta Tabiś / Party

Redakcja poleca

REKLAMA