Pobrał bilet parkingowy, a mimo to zapłacił mandat. Taka pomyłka może zdarzyć się każdemu
fot. Adobe Stock, DarwelShots
Kierowca zaparkował na parkingu przy centrum handlowym, pobrał bilet parkingowy, a mimo to dostał mandat. Okazało się, że popełnił drobny błąd przy wpisywaniu numeru rejestracyjnego. To wystarczyło, by otrzymać karę. Odwołanie nie pomogło. Sprawę opisuje lokalny portal Istotne.pl.
Małżeństwo z Bolesławca udało się na zakupy do galerii handlowej. Kierowca zostawił auto na parkingu i pobrał bilet parkingowy.
Po powrocie z zakupów małżeństwo czekała jednak przykra niespodzianka w postaci wydruku z informacją o karze za niewłaściwe parkowanie. Kartkę tę zostawił parkingowy.
Małżeństwo nie przekroczyło jeszcze darmowego czasu parkowania. Mężczyzna sprawdzający bilety za szybami samochodów powiedział, że wpisał uwagę ze względu na błąd. Okazało się, że kierowca błędnie wpisał numer rejestracyjny – zamiast „DBL” podał „DB”. Ta pomyłka była wystarczająca, żeby go ukarać.
Kierowca postanowił się odwołać od mandatu. Jak napisał, nie zamierzał oszukiwać właściciela parkingu, a popełnił jedynie błąd literowy.
Niestety operator odrzucił prośbę o anulowanie opłaty i zignorował fakt, że całe zamieszanie jest wynikiem drobnego błędu.
Aby w przyszłości zapobiec tego typu sytuacjom, proszę pamiętać o pobraniu biletu parkingowego po zaparkowaniu pojazdu i umieszczeniu go za przednią szybą. Wyłącznie ta czynność upoważnia do zajmowania parkingu
-poinformował kierowcę operator parkingu.
Kolejną wiadomością, jaką otrzymał kierowca, było przedsądowe wezwanie do zapłaty.
Zdaniem mężczyzny wystarczyłaby odrobina dobrej woli, bo w końcu pomyłki się zdarzają.
W zeszłym roku podobna sytuacja spotkała mężczyznę z Piaseczna, o czym pisał piasecznonews.pl. Kierowca podczas wpisywania danych do biletu parkingowego nie wpisał dwóch liter w rejestracji.
Poszedłem złożyć reklamację. Wyjaśniłem pani w okienku, że to przecież i tak bilet uprawniający do bezpłatnego postoju. Niestety, urzędniczki to nie przekonało. Powiedziała, że muszę zapłacić, bo taki jest regulamin. Zupełnie tego nie rozumiem, tym bardziej że podobną sytuację miała niedawno w Warszawie moja żona. Ona też źle wpisała na bilecie numer rejestracyjny, ale jej reklamacja została uznana.