„Zrobiłam mężowi niespodziankę na 40-ste urodziny. Tajemniczy gość zniszczył to, co budowaliśmy latami”
„Wielokrotnie do niego dzwoniłam, ale nie odbiera. Raz tylko przysłał wiadomość, żebym się nie martwiła. Jak to łatwo powiedzieć! Dzieci nieustannie o niego pytają, a mnie się już kończą kłamstwa. Jak im wytłumaczyć, że tata przechodzi poważny kryzys?”.

Ja i Darek jesteśmy małżeństwem od 8 lat. Tworzymy udany związek. Mój mąż jest czułym, wspierającym człowiekiem, na którego mogę liczyć w każdej sytuacji. Bardzo go kocham i nie potrafię wyobrazić sobie życia bez niego. W tym roku obchodzi 40. urodziny. Z tej okazji postanowiłam wyprawić mu przyjęcie – nie sądziłam jednak, że będzie miało taki finał.
Czterdziestka Darka zbliżała się wielkimi krokami. Mąż z dystansem i humorem podchodził do tej okrągłej rocznicy. Twierdził, że jest jak wino – im starszy, tym lepszy. Trudno było się z nim nie zgodzić. Zaplanowałam imprezę w gronie najbliższych nam osób. Oczywiście jej organizacja była utrzymana w tajemnicy, ponieważ pragnęłam zrobić mężowi niespodziankę. Pytałam go naturalnie, jak chciałby spędzić ten dzień. Odparł, że najchętniej wybrałby się ze mną do kina, a potem do jakiejś kawiarni.
– OK, tak właśnie zrobimy, ale pozwól, że to ja wybiorę kawiarnię.
– Dobrze, kochanie – przytaknął.
Nawet dzieciom nie mówiłam, co się szykuje, bo jak znam życie, nie potrafiłyby utrzymać języków za zębami. Bardzo ekscytowałam się myślą o nadchodzącym wieczorze. Nie zakładałam, że cokolwiek pójdzie nie tak. Tymczasem życie napisało własny scenariusz.
Na przyjęciu pojawił się gość
Po wyjściu z kina udaliśmy się do restauracji, gdzie czekali goście. Wszystko było przygotowane i na razie szło zgodnie z planem. Darek kompletnie niczego się nie spodziewał, a zaskoczenie malujące się na jego twarzy było najlepszą nagrodą za wysiłek włożony w urządzenie przyjęcia.
– Skarbie, wszystkiego najlepszego! – pocałowałam męża, który nie krył wzruszenia.
Odśpiewaliśmy gromkie „Sto lat”, a potem nastąpiło składanie życzeń oraz wręczanie prezentów. Ode mnie i dzieci Darek dostał smartfona, który bardzo mu się podobał. Impreza fajnie się rozkręciła. Byłam bardzo zadowolona, ale najważniejsze było to, że jubilat się cieszył.
W którymś momencie zauważyłam stojącego przy wejściu mężczyznę. Pierwszy raz widziałam go na oczy. Stał i tylko się przyglądam.
– Kto to taki? Znasz go? – zapytałam bratową.
– Nie. Może to kelner?
– Nie, na pewno nie.
Podeszłam do Darka i spytałam, czy wie, kim jest ten człowiek. Mąż zbladł na widok tego mężczyzny.
– Nie wierzę... – wyszeptał i ruszył w kierunku tajemniczego przybysza.
Byłam w szoku
Stałam totalnie zdezorientowana, bo nie miałam bladego pojęcia, co się dzieje. Darek zawzięcie dyskutował o czymś z niezapowiedzianym gościem, po czym wyszli na zewnątrz. Ocknęłam się i wybiegłam za nimi.
– Czy ktoś mnie oświeci, o co tu chodzi?
– Kochanie, nie wiem, jak ci to powiedzieć, ale to jest mój brat – wypowiadając te słowa, Darek nawet nie patrzył mi w oczy.
– Jaki brat? – byłam w szoku. – Przecież ty jesteś jedynakiem.
– No właśnie nie jestem.
Mężczyzna miał na imię Adam. Opowiedział historię, jak to niby w szpitalu zmarł, ale tak naprawdę zostali pomyłkowo rozdzieleni. Darek został przy rodzicach, a Adam trafił do domu dziecka. Nigdy wcześniej nie słyszałam tej opowieści. Teściowa nie pisnęła nawet słowem, ale teraz chyba będzie miała o czym opowiadać. Niewiele się zastanawiając, poszłam po nią.
– Mój Boże... – podobnie jak ja, była zszokowana. – Powiedzieli mi, że drugie dziecko nie żyje. Był pogrzeb.
Teściowa zemdlała. Zrobiło się straszne zamieszanie. Nadaremnie było zgadywać, jak to się skończy.
Mąż mnie zaskoczył
Impreza urodzinowa odbiła się czkawką całej rodzinie. Okazało się, że Darek ma kontakt z Adamem już od pewnego czasu. Jak Adam dowiedział się o przyjęciu, tego niestety nie wiem, ale można podejrzewać, że od kogoś, kto pomagał w organizacji imprezy. A może wynajął detektywa? Głowa mi dosłownie pękała od nadmiaru myśli. Najgorsze było to, że Darek z dnia na dzień zmienił się nie do poznania. Rzecz jasna wielokrotnie podejmowałam próbę rozmów na temat jego brata, ale nie uzyskałam praktycznie żadnych informacji. Mąż zamknął się w sobie. Nic go nie cieszyło – był niczym balonik, z którego spuszczono powietrze. Bardzo się o niego martwiłam. Znikał popołudniami na długie godziny, a ja odchodziłam od zmysłów.
Któregoś dnia, jak gdyby nigdy nic, oznajmił, że wyjeżdża na jakiś czas.
– Muszę odnaleźć siebie, cokolwiek to znaczy – wyjaśnił.
Po prostu spakował walizkę i wyszedł. Nawet z dziećmi się nie pożegnał.
– Kiedy wrócisz? – spytałam.
– Nie wiem.
– Zadzwonisz?
– Zobaczę.
Kiedy zamknęły się za nim drzwi, serce nieomal pękło mi na pół. Byłam zdruzgotana. Miałam ochotę udusić Adama gołymi rękoma. Dopóki się nie pojawił, mieliśmy z Darkiem dobre, spokojne życie. Nie pojmuję, jak można komuś ot tak, bez zastanowienia i refleksji, wszystko popsuć.
Mój świat się zawalił
Od trzech miesięcy nie mam kontaktu z Darkiem. Wielokrotnie do niego dzwoniłam, ale nie odbiera. Raz tylko przysłał wiadomość, żebym się nie martwiła. Jak to łatwo powiedzieć! Dzieci nieustannie o niego pytają, a mnie się już kończą kłamstwa. Jak im wytłumaczyć, że tata przechodzi poważny kryzys? Chyba w takich kategoriach należy to rozpatrywać. Nie jestem w stanie przewidzieć, co będzie dalej i jak to się potoczy. Staram się w miarę normalnie funkcjonować, aczkolwiek muszę angażować w to mnóstwo wysiłku. Z jednej strony staram się zrozumieć mojego męża, a z drugiej jestem na niego wściekła. Zostawił mnie samą z dziećmi i obowiązkami. Nie wiem, gdzie przebywa i co robi. Mam problemy ze snem i tracę chęć do życia.
Zastanawiam się, co się stanie, gdy Darek wróci – bo optymistycznie zakładam, że w końcu to nastąpi. Im dłużej jest obecny w naszym życiu, tym mocniej utwierdzam się w przekonaniu, że popełnił błąd, a ja sobie nieźle radzę. Zaczęłam zastanawiać się nad rozwodem, gdyż nigdy nie wybaczę mu tego zniknięcia. Moje zaufanie do niego stopniało. Przestałam też go idealizować.
Bardzo bym chciała wiedzieć, co tak naprawdę wydarzyło się pomiędzy nim a Adamem, bo to przecież byli powodem nagłego wyjazdu. Póki co jeszcze czekam i robię sobie nadzieję na rychły powrót męża. Pomimo że jestem na niego zła, w dalszym ciągu go kocham – tyle razem zbudowaliśmy. Zobaczymy, co los przyniesie.
Jagna, 38 lat
Czytaj także:
- „Kupiliśmy z mężem wymarzone mieszkanie na kredyt. Nie miałam pojęcia, że przez swoją naiwność zostaniemy tak oszukani”
- „Mam ponad 60 lat i co noc innego kochanka w pościeli. Dopiero na emeryturze poznałam, jak naprawdę smakuje życie”
- „Prosiłam ojca o kasę jak o dokładkę obiadu. Naiwnie liczyłam, że zawsze będę miała wszystko podane na tacy”

