„Zamiast biegać z tacą, wolałam przynosić rozkosz biznesmenom. W jedną noc zarabiam tyle, co kiedyś przez miesiąc”
„Jeszcze do niedawna proboszcz potępiłby mnie publicznie podczas kazania, a okoliczni pokazywaliby mnie sobie z pogardą. Ale dzisiaj wszystko wygląda inaczej. Nawet nasze małomiasteczkowe, tradycyjne społeczeństwo dorównało kroku reszcie globu”.

Ukończyłam edukację na poziomie liceum. Chciałam kontynuować naukę, wydostać się z niewielkiego miasteczka na Podkarpaciu, które stanowiło cały mój świat. Niestety, w rodzinie brakowało pieniędzy. Mama utrzymywała się z renty, tata imał się dorywczych zajęć, a ja miałam jeszcze dwójkę młodszego rodzeństwa: brata i siostrę. Odłożyłam swoje aspiracje na bok i zaczęłam pracować jako kelnerka w lokalu przy głównym placu.
Koleżanka mnie tam wciągnęła
Niedawno w kawiarni natknęłam się na Anię, z którą kiedyś chodziłam do szkoły. Pamiętam, że niezbyt dobrze radziła sobie z nauką, ledwo zdając z klasy do klasy. Teraz jednak prezentowała się świetnie – miała markowe ubrania, idealny make-up, wypielęgnowane włosy i paznokcie z tipsami. Zastanawiałam się, skąd ma fundusze na taki luksus.
– Jak leci? – zapytała.
– Sama widzisz – machnęłam ręką. – Natomiast ty promieniejesz.
– Również byś tak mogła… – posłała mi wymowny uśmiech. – Ostatnimi czasy trochę się zaniedbałaś, ale z ciebie naprawdę świetna sztuka. Atrakcyjna, z głową na karku. Wystarczy trochę się ogarnąć, poznać z odpowiednimi typami, a kasa poleci strumieniami. Ze względu na naszą dawną relację, pomogę ci.
Sięgnęła do swojej torby i wręczyła mi małą karteczkę z danymi kontaktowymi. Widniało na niej imię: Anzelm…
– A ten to kto? – zaciekawiłam się.
– Zarządza wieloma sprawami. Skontaktuj się z nim telefonicznie i ustal termin spotkania. Jeśli przypadniesz mu do gustu, to w ciągu tygodnia zainkasujesz więcej kasy niż pracując tu przez pół roku.
Słowa koleżanki sprawiły, że poczułam się skołowana. Byłam zmęczona po kolejnym dniu w restauracji. Stopy pulsowały mi bólem, a plecy miałam zesztywniałe. Drażnił mnie dym papierosowy i prostackie zaczepki klientów. W końcu przełamałam się i wykręciłam ten numer.
Facet po drugiej stronie brzmiał nieomal po ojcowsku. Na sam koniec rzucił:
– Wpadnij, chcę cię zobaczyć.
Od razu dostałam pracę
Długo wmawiałam sobie, że tak naprawdę to nie mam pojęcia, o co temu całemu Anzelmowi może chodzić. Próbowałam się przekonać, że nieważne, co mi zaproponuje, to i tak będzie lepsze niż harówka w tej przeklętej knajpie. Na spotkanie z nim poszłam odświętnie ubrana, jakbym wybierała się na mszę do kościoła.
– Dobrze ułożona dziewczyna potrafi zrobić niesamowite wrażenie – facet po pięćdziesiątce z sylwetką niedźwiedzia skomplementował mnie, podając kieliszek koniaku. – Wpadłaś mi w oko, mała – skinął głową z aprobatą. – Jest w tobie to coś. Możesz zaczynać od ręki.
– Co ma pan na myśli…? – łyk koniaku sprawił, że poczułam pieczenie w gardle.
– Klient już czeka. Dystyngowany starszy pan o wyrafinowanym guście. Zaskoczył mnie swoją niespodziewaną wizytą. Akurat nie mam nikogo, kto by mu odpowiadał. Nie przepada za wyzywającymi panienkami. Ty jesteś w sam raz w jego typie. Oszczędna w słowach, bez pretensji, trochę wystraszona, ale gotowa na wszystko. Mam rację?
Anzelm nie wywierał na mnie żadnej presji, po prostu pokazał mi pewną drogę. To ode mnie zależało, czy zdecyduję się nią podążyć.
– Tak – odparłam. – Ma pan rację – dorzuciłam, wypijając do dna kieliszek z koniakiem.
Miałam zostać damą do towarzystwa. Posiwiały, drobnej budowy jegomość okazał się sympatyczny i czuły. O wiele bardziej subtelny oraz obeznany niż młodzieniec, z którym przeżyłam swój pierwszy raz. Kiedy jednak z nim byłam, przymknęłam powieki, zacisnęłam szczęki i przywołałam w myślach oblicze Olka. On naprawdę mnie pożądał, a co istotniejsze – ja również go pragnęłam. Kryły się w tym autentyczność i uczucia. I nie było pieniędzy na szafce nocnej.
– To dla ciebie – rzekł klient, składając pocałunek na mojej dłoni.
Miałam wyrzuty sumienia
Niespodziewanie ogarnęło mnie paskudne samopoczucie. Okazało się, że nie byłam zdolna zrobić wszystkiego. Wciągnęłam na siebie ciuchy i zeszłam po schodach.
– Facet był z ciebie zadowolony. Chciałby się spotkać następnym...
– Nie ma mowy o powtórce – ucięłam. – To nie w moim stylu. A kasa z tego aż mnie parzy w ręce.
Anzelm rzucił okiem na forsę, którą zostawiłam na blacie. Po chwili dorzucił do pliku jeszcze trzy papierki.
– Zasłużyłaś. Weź. Przydadzą się na czynsz i nową parę butów.
Moja twarz przybrała soczysty odcień czerwieni. Prawda była taka, że żadne pastowanie nie uratowałoby moich wysłużonych butów. Pospiesznie wcisnęłam banknoty do kieszeni. Dotarło do mnie, że próżność to zbyteczny luksus.
– A, właśnie. Nigdy nie odejmuję napiwków od pensji moich pracownic. I chyba dlatego mamy tak dobre relacje.
– Nie jestem pana pracownicą – odpowiedziałam, próbując ocalić okruchy swojej dumy.
– Jak sobie chcesz – machnął ręką. – Nie mam zamiaru nikogo błagać. Kobiety z całego regionu ustawiają się do mnie w kolejce po pracę. Odmawiasz, trudno. Twój wybór. Wystarczyłoby parę godzin miesięcznie, a mogłabyś pożegnać się z tym barem na dobre. Jeśli chodzi o składki, daj sobie spokój. Moja rada: jak uda ci się coś uzbierać, zainwestuj w obligacje na dłuższy okres. To o wiele bezpieczniejsze.
Jego słowa przypominały wypowiedź szefa korporacji. Budziło to we mnie większy strach niż jakby rzucał pogróżki i szykował się do rękoczynów. Wszystko, co wychodziło z jego ust, miało w sobie nutę bezwzględnego realizmu.
– Nie ma mowy – oburzyłam się, próbując ratować resztki godności. – Nigdy więcej czegoś takiego.
Nie miałam innego wyjścia
Dwa miesiące minęły od chwili, gdy powiedziałam „dość”. Stan zdrowia mamy się pogorszył, a na leki brakowało funduszy. Tata stracił robotę w tartaku, a moje rodzeństwo wyrosło z ciuchów. Skruszona i potulna, wróciłam do Anzelma. Spodziewałam się, że będę musiała błagać go o wybaczenie. Po raz kolejny go nie doceniłam.
– Liczyłem na twój powrót. Siwowłosy często o ciebie pytał. Ja z kolei puściłem parę w ruch wśród bogatych facetów. Bo mimo twoich zrozumiałych oporów, miałem nadzieję, że w końcu zmądrzejesz. Trafiłaś w dziesiątkę. Nie spartol tego, a oboje nieźle na tym wyjdziemy.
Przypominał przebiegłego pająka, który z precyzją tka swoją pajęczynę, aby schwytać wyjątkowy okaz motyla. W jego oczach byłam cennym eksponatem w kolekcji, a on skrupulatnie wybierał dla mnie klientów. Czy czułam się doceniona, że tak bardzo mu na mnie zależy? Przyznaję, że tak. Myślałam, że jestem wyjątkowa i lepsza od pozostałych dziewczyn. Jak bardzo się myliłam! On po prostu odkrył, jak mnie podejść. Zupełnie tak samo, jak w przypadku innych.
Kiedy zdałam sobie sprawę, że Anzelm mógłby dać radę niejednemu profesorowi psychologii, jeśli chodzi o rozumienie kobiecej duszy, było już za późno, żeby się wycofać z interesu. Zasmakował mi luksus i pełne pożądania męskie spojrzenia, które potrafiłam przeliczyć na pieniądze. Uczucia i emocje schowałam w najgłębszych zakamarkach serca. To pozwoliło mi wkrótce mieć własne mieszkanie, furę i pokaźne oszczędności. No i rodzina na mnie polegała. Nie dociekali, skąd biorę kasę. Ważne, że od roku nie musieli się o nią martwić.
Gwiazdka w tym roku była wyjątkowo hojna i zasobna. Czy ktokolwiek zastanawia się, skąd Święty Mikołaj bierze fundusze na podarunki? Zaraz po sylwestrze Anzelm złożył mi propozycję wyjazdu. Zdawałam sobie sprawę, że to zaszczyt. W tej branży to wręcz triumf. Chętnych był cały legion. Mówiąc szczerze, Anzelm zorganizował przesłuchanie dla kandydatek. Wszystkie brały udział w sesji fotograficznej, a nagrania trafiały do zagranicznych zleceniodawców, by sami wyłonili najładniejsze panie. Mnie również sfilmowali.
Słono za to zapłaciłam...
Kiedy zdecydowałam się wyjechać za granicę, wskoczyłam na wyższy poziom w towarzyszeniu bogatym mężczyznom. Jedyne, co się liczyło, to fakt, że w ciągu trzech miesięcy zarobię cztery razy tyle co w kraju. Dawna ja odeszła w zapomnienie. Znieczuliłam się na wszystko. Wprawdzie mogło się to dla mnie źle skończyć, ale po raz kolejny dopisało mi szczęście, jeśli w ogóle można to tak ująć…
Moje ogłoszenie przykuło uwagę pewnej hiszpańskiejfirmy. Jako naturalna blondynka od razu podbiłam serca zamożnych, opalonych mieszkańców południa Europy. Kiedy wróciłam do domu, bliscy przywitali mnie niczym królewnę… Nie ma co się zdziwić. Wysyłałam im kasę, za którą sprawili sobie nowiutki TV, lodówkę i kompa. Wyremontowali też łazienkę. Mamuśka prezentowała się rewelacyjnie jak nigdy, a staruszek nie borykał się już z problemami z pracą. Powodzenie idzie w parze z sukcesem.
Przekraczając próg kościoła, kroczyłam dumnie wyprostowana. Mijani po drodze mieszkańcy okolicy skłaniali głowy na powitanie, a panowie zerkali z zaciekawieniem. Jeszcze do niedawna proboszcz potępiłby mnie publicznie podczas kazania, a okoliczni pokazywaliby mnie sobie z pogardą. Ale dzisiaj wszystko wygląda inaczej. Nawet nasze małomiasteczkowe, tradycyjne społeczeństwo dorównało kroku reszcie globu. Zdawałam sobie sprawę, że jestem tematem plotek, ale w ich wydźwięku dało się wyczuć więcej podziwu niż pogardy.
Byłam jeszcze młoda, ledwie 22 lata na karku, ale już zdążyłam stracić wszelkie marzenia. Studia? Niby kusząca perspektywa, szansa na powrót do dawnych pragnień. Słono mi przyszło zapłacić za bezpieczeństwo finansowe. Straciłam nadzieję, że jeszcze kiedyś uda mi się obdarzyć zaufaniem jakiegoś faceta albo na nowo siebie docenić na tyle, żeby mieć własną rodzinę.
Młode kobiety o przeszłości podobnej do mojej – bezsilne, zdezorientowane i pozbawione nadziei na przyszłość – są bardzo naiwne. Taka refleksja pojawiła się w mojej głowie, gdy zajęłam miejsce przy stoliku, który kiedyś sama obsługiwałam. Podeszła do mnie bardzo młoda, zaniedbana dziewczyna o ciemnych włosach, z miną sugerującą, że chce poprosić mnie o autograf.
– Dzień dobry. Chciałam panią prosić o pomoc. Liczyłam, że pomoże mi pani wejść w interes... – zrobiła bezradny gest. – Nie chce całe życie pracować w tej spelunce. Strasznie pani zazdroszczę!
– Wiesz co? Ja właśnie podjęłam decyzję, że z tym skończę. To zajęcie nie jest warte tych pieniędzy.
Nie poczułam żadnej satysfakcji ani zawodu, zupełnie nic. Dotarło do mnie tylko, że będę musiała oswoić się ze swoim wewnętrznym chłodem.
Magdalena, 23 lata
Czytaj także:
„Wolę żyć bez matki niż ją przeprosić. Chce poznać wnuki? Sama powinna wyciągnąć do mnie rękę”
„Przez 15 lat byłam żoną. Teraz jestem kochanką i daję mojemu mężczyźnie to, czego nie dostaje od żony”
„Na ważnym zebraniu zrobiłam z siebie idiotkę, ale dostałam za to nagrodę. Poczułam miłe łaskotanie w brzuchu”

