„Siostra pokazała mi nagranie z wieczoru kawalerskiego Pawła. Serce mi pękło, ale musiałam zakończyć tę farsę”
„Mój narzeczony świetnie się bawił. Z niecierpliwością rozglądał się na boki. Aż wreszcie na jego twarzy pojawił się uśmiech. A ja zobaczyłam, że do pokoju weszło kilka dziewczyn, które miały na sobie jedynie skąpe ciuchy. Paweł nie potrzebował większej zachęty”.

- Listy do redakcji
Kiedy przyjmowałam oświadczyny Pawła, to w głębi duszy czułam, że to może błąd. Jednak kochałam swojego narzeczonego i nie chciałam przyjąć do wiadomości, że krążące o nim plotki mogą być prawdziwe. Wszystko wyjaśniło się po jego wieczorze kawalerskim. Siostra pokazała mi nagranie z tej imprezy, a mi pękło serce.
Nie chciałam wierzyć w plotki na jego temat
Doskonale pamiętam dzień, w którym w moim życiu pojawił się Paweł. Tego dnia wybrałam się z koleżanką na lodowisko, aby nieco odetchnąć i zapomnieć o trudach sesji.
– Z drogi! – usłyszałam nagle spanikowany głos. A potem zobaczyłam pędzącego prosto na mnie bruneta, który nie bardzo wiedział, jak wyhamować. Odskoczyłam w ostatniej chwili, a niemal dwumetrowy chłopak wpadł na bandę lodowiska.
– Nic ci się nie stało? – podjechałam do niego i pełna niepokoju pochyliłam się nad jego twarzą.
– Jestem w niebie – usłyszałam niski głos. – Widzę anioła.
Nie mogłam się nie roześmiać. Na szczęście nieznajomy również parsknął śmiechem, co tylko utwierdziło mnie w przekonaniu, że nic mu nie jest.
– Próbowałem dogonić siostrzenicę – powiedział chłopak, niezgrabnie podnosząc się z tafli lodowiska. – Ale ta mała diablica jeździ jak szalona – dodał. I jakby na potwierdzenie jego słów nagle obok nas zmaterializowała się kilkulatka.
Okazało się, że Paweł pomaga siostrze w opiece nad jej córką, która kilka miesięcy wcześniej straciła ojca.
– To miłe z twojej strony – wzruszyłam się. A potem jeszcze dowiedziałam się, że pomaga im finansowo, czym już zupełnie podbił moje serce. Zresztą nie tylko tym. Paweł okazał się nie tylko przystojnym, ale też zabawnym i wygadanym facetem, którego poczucie humoru rozbawiało mnie do łez. Co tu dużo mówić – zakochałam się.
Szybko staliśmy się parą, a ja z każdym dniem zakochiwałam się w nim coraz bardziej. I nie ukrywam, że mocno przeszkadzało mi, że wokół Pawła kręcą się tabuny dziewczyn.
– On już taki jest – ostrzegała mnie koleżanka. – Zawsze ma wokół wianuszek dziewczyn, które są gotowe zrobić dla niego niemal wszystko. A on z tego korzysta – dodała, mrugając okiem.
Nie przyjmowałam tego do wiadomości. Byłam pewna, że koleżanka jest po prostu zazdrosna o to, że Paweł wybrał mnie, a nie ją. Ale mimo wszystko starałam się być czujna.
– Gdzie byłeś? – pytałam za każdym razem, gdy wracał późno do naszej wynajmowanej kawalerki. I za każdym razem słyszałam wiarygodne wytłumaczenie. A ponieważ Paweł na początku nie dawał mi powodów do zazdrości, to nie miałam innego wyjścia, jak mu uwierzyć. Wtedy jeszcze nie wiedziałam, że mój narzeczony to nie tylko bawidamek, ale też niezły oszust.
Miałam mnóstwo obaw
Kolejne lata naszego związku nie były już tak udane jak na samym początku. Mój chłopak coraz częściej znikał wieczorami z domu, a ja miałam coraz więcej podejrzeń co do jego uczciwości.
– O której wczoraj wróciłeś? – zapytałam go pewnego ranka. Poprzedniego wieczoru położyłam się spać bardzo późno, a mimo to nie doczekałam powrotu Pawła do domu.
– Nie pamiętam – odpowiedział. – Ale długo zeszło nam na nauce – tłumaczył się.
– Na nauce? – zapytałam podejrzliwie. Do sesji dzieliło nas jeszcze kilka tygodni, a Paweł nigdy nie należał do nazbyt gorliwych studentów.
– No tak – odpowiedział. – Za kilka miesięcy obrona i wypadałoby się do niej przygotować – odpowiedział z uśmiechem. A ja mu uwierzyłam. I chociaż w głębi duszy czułam, że nie jest to do końca prawda, to postanowiłam nie drążyć tematu. Może po prostu dobrze mi było z tą niewiedzą.
Ale podejrzane zachowania Pawła zdarzały się coraz częściej. A gdy zaczął spędzać noce poza domem, to nie wytrzymałam.
– Czy ty kogoś masz? – zapytałam go któregoś razu. I niemal od razu serce zaczęło bić mi dużo mocniej. Tak naprawdę bałam się odpowiedzi.
Ale Paweł spojrzał mi prosto w oczy i szeroko się uśmiechnął.
– No co ty – usłyszałam. – Jesteś jedyną kobietą w moim życiu. I nic tego nie zmieni – zapewnił mnie. Uwierzyłam mu. A przynajmniej bardzo chciałam mu uwierzyć.
A mimo to nie potrafiłam wyzbyć się wątpliwości. Paweł pewnie to wyczuł, bo kilka dni później całkowicie mnie zaskoczył.
– Wyjdziesz za mnie? – zapytał, wyciągając pudełeczko z pierścionkiem. A ja poczułam, że moje serce niemal wyrywa się z piersi.
– Tak – odpowiedziałam. Jednak kiedy pierścionek zaręczynowy trafił na mój palec, to poczułam mnóstwo wątpliwości. „A może to błąd?” – pytałam samą siebie. Jednak szybko odsunęłam od siebie te czarne myśli. Mocno objęłam swojego narzeczonego i wmawiałam sobie, że teraz wszystko się jakoś ułoży.
Jednak wątpliwości miałam nie tylko ja.
– Jesteś pewna? – zapytała mnie siostra, gdy tylko pochwaliłam się jej pierścionkiem. – Przecież jeszcze niedawno mówiłaś, że nie do końca mu ufasz – w jej głosie wybrzmiała lekka nutka zdziwienia. Nie mogłam mieć o to do niej pretensji, bo od kilku miesięcy zwierzałam się jej ze swoich wątpliwości dotyczących uczciwości Pawła.
– Jestem – odpowiedziałam mimo to. – Przecież gdyby mnie nie kochał, to nie dałby mi pierścionka, prawda? – zapytała naiwnie. A Monika tylko pokiwała z niedowierzaniem głową i lekko się uśmiechnęła.
– Zastanów się jeszcze – powiedziała mocno mnie obejmując. A ja poczułam irracjonalną myśl, że ona wie o czymś, o czym ja nie mam zielonego pojęcia.
Siostra zdobyła dowód jego niewierności
Datę ślubu ustaliliśmy na jesień. Chcieliśmy w spokoju obronić prace dyplomowe i dopiero potem w pełni poświęcić się przygotowaniom.
– Nie rozmyśliłaś się? – zapytał mnie któregoś dnia Paweł. A ja – chociaż wiedziałam, że jest to pytanie żartobliwe – to miałam problem z udzieleniem odpowiedzi. – Marzena? – usłyszałam po chwili pytający głos narzeczonego.
– Oczywiście, że nie – odpowiedziałam szybko. Ale w głębi duszy zastanawiałam się, co by było, gdybym powiedziała Pawłowi, że jednak za niego nie wyjdę.
Jednak nie zrobiłam tego. I kilka miesięcy później życzyłam narzeczonemu dobrej zabawy na jego wieczorze kawalerskim.
– Tylko zachowuj się grzecznie – powiedziałam na pożegnanie. I nawet do głowy mi nie przyszło, że mój przyszły mąż nawet nie miał zamiaru stosować się do mojej prośby.
Swój wieczór panieński spędziłam z koleżankami. I tylko było mi żal, że mojej siostry tego dnia nie było ze mną.
– Mam coś do załatwienia – powiedziała tylko. A potem szybko się pożegnała.
Przyszła do mnie na kilka dni przed ślubem. Właśnie ustalałam ostatnie szczegóły uroczystości i tak szczerze powiedziawszy, nie miałam dla niej zbyt dużo czasu.
– Musisz to zobaczyć – powiedziała grobowym głosem. A ja – chociaż początkowo chciałam się jej pozbyć – to zaprosiłam ją do salonu.
Monika włączyła komputer i włożyła do niego pendrive'a.
– Co to jest? – zapytałam zaniepokojona. W głębi duszy czułam, że to, co za chwilę zobaczę, całkowicie zmieni moje życie.
– Oglądaj – powiedziała Monika.
Na ekranie komputera ukazało się wnętrze jakiegoś klubu. A gdy zobaczyłam Pawła i jego kolegów, to zrozumiałam, że jest to nagranie z jego wieczoru kawalerskiego. I od razu zrozumiałam, że wcale nie chcę oglądać tego, co tu się za chwilę wydarzy.
Mój narzeczony świetnie się bawił. Popijał wino i z niecierpliwością rozglądał się na boki. Aż wreszcie na jego twarzy pojawił się uśmiech. A ja zobaczyłam, że do pokoju weszło kilka dziewczyn, które miały na sobie jedynie seksowną bieliznę. Paweł nie potrzebował większej zachęty. Podszedł do jednej z nich i zaczął ją obmacywać. A gdy do tej dwójki przyłączyła się kolejna dziewczyna, to niemal zaczął się ślinić.
– Pójdziemy na górę? – usłyszałam jego głos. A gdy dziewczyny przytaknęły, to klepnął je po pośladkach i wspólnie udali się na piętro. Nietrudno było się domyślić, co tam się wydarzyło.
– Skąd to masz? – zapytałam. I jednocześnie poczułam, że łzy ciekną mi po policzkach.
– Od kogoś, kto nie chce, żebyś popełniła błąd – powiedziała Monika. A potem mocno mnie przytuliła.
Jeszcze tego samego wieczoru podjęłam decyzję.
– To koniec – powiedziałam Pawłowi, który kilka godzin później pojawił się w domu.
– Jak to koniec? – zapytał zszokowany. Nie miałam zamiaru z nim dyskutować. Pokazałam mu nagranie.
Początkowo spojrzał na mnie zaskoczony, a potem zaczął się tłumaczyć.
– Przecież to tylko zabawa – powiedział. Poczułam obrzydzenie.
– Wynoś się z mojego życia – powiedziałam tylko.
Paweł wyprowadził się z naszego mieszkania, a ja zostałam ze złamanym sercem i poczuciem, że przez tyle czasu dawałam się oszukiwać. I chociaż czułam się oszukana i zdradzona, to jednocześnie poczułam ulgę, że w porę udało mi się zakończyć tę farsę.
Marzena, 25 lat
Czytaj także:
- „Mój jedyny syn trzasnął drzwiami i zniknął na lata. Każdego dnia czekałem, aż znów usłyszę utęsknione: cześć, tato”
- „Zatrudniłam ogrodnika, by uporządkował mój ogród. Z małego nasionka, które zasiał, wykiełkował tylko gąszcz problemów”
- „Żona ma mi za złe, że nie zajmuję się dziećmi. Wolę robić nadgodziny, niż zmieniać pieluchy. To jej obowiązek”