Reklama

Babcia zawsze pachniała lawendą. Miała miękkie dłonie, które gładziły mnie po włosach, kiedy byłam mała, i oczy, które patrzyły na mnie z taką czułością, jakiej nigdy nie widziałam u własnej matki. A jednak jej nie lubiłam.

Reklama

Nie wiem, czy chodziło o jej spokój, którego tak bardzo zazdrościłam, czy o ten jej wieczny uśmiech, jakby życie było proste i nie wymagało wiecznych przepychanek z losem. Matka nigdy się nie uśmiechała. Była zimna, oschła, zmęczona, zawsze na mnie wściekła. Ojca nie znałam. Wychowywała mnie sama, ale nie powiedziałabym, że byłam wychowywana – raczej trzymana, karmiona, pouczana. Babcia się starała. Pytała, jak mi idzie w szkole, kupowała mi czekoladę, zapraszała na herbatę. Ale ja nie chciałam herbaty. Chciałam pieniędzy. Bo one mogły mi dać wszystko to, czego nie dostałam od życia. A babcia miała ich pod dostatkiem.

Wiedziałam, gdzie trzyma kasę

– Natusiu, na pewno nie chcesz więcej herbaty? – Babcia uniosła czajnik i spojrzała na mnie z troską.

– Nie, babciu, dziękuję – odpowiedziałam, starając się brzmieć ciepło.

W rzeczywistości ledwo się powstrzymywałam, żeby nie przewrócić oczami. To całe jej czułe gadanie doprowadzało mnie do szału. Miałam wrażenie, że ona mnie w ogóle nie zna. Że siedzimy tu, jakbyśmy były sobie bliskie, a tak naprawdę byłam tu tylko z jednego powodu – po pieniądze.

Wiedziałam, gdzie je trzyma. W starej szkatułce na komodzie w sypialni. Czasami przy mnie wyciągała z niej banknoty, żeby dać mi parę groszy na coś słodkiego. Jakbym miała 5 lat, a nie 22.

– Babciu, mogę skorzystać z łazienki? – zapytałam niewinnie.

– Oczywiście, kochanie – uśmiechnęła się i zabrała się za układanie filiżanek.

Wzięłam kilka banknotów

Przeszłam korytarzem i zerknęłam w stronę sypialni. Drzwi były uchylone. Serce zaczęło mi bić szybciej, ale nie ze strachu. Z ekscytacji. Wślizgnęłam się do środka i podeszłam do komody. Szkatułka była na swoim miejscu. Otworzyłam ją delikatnie, palce lekko mi drżały. Plik banknotów. Wzięłam kilka, wsunęłam do kieszeni.

Gdy wróciłam do kuchni, babcia spojrzała na mnie z uśmiechem.

– Kocham cię, Natusiu – powiedziała.

Zacisnęłam usta. Gdybyś wiedziała, co właśnie zrobiłam...

Chłopak mnie pochwalił

– I co, udało się? – Kamil, mój chłopak spojrzał na mnie z błyskiem w oku, kiedy usiedliśmy na ławce przed jego blokiem.

Wyjęłam z kieszeni kilka banknotów i podałam mu bez słowa. Uśmiechnął się szeroko.

No, kochanie, widzę, że masz talent – zaśmiał się i objął mnie ramieniem. – I jak to było?

Zerknęłam w bok. Nie chciałam o tym rozmawiać.

– Po prostu wzięłam – mruknęłam.

Prawda była taka, że nie czułam nic. Ani wyrzutów sumienia, ani strachu. Tylko lekki dreszcz adrenaliny. To było łatwe. Za łatwe. Kamil przeliczył kasę i wsunął część do kieszeni.

– Dobrze, ale następnym razem weź więcej – rzucił, zapalając papierosa. – Skoro już to robisz, to rób porządnie.

Zmarszczyłam brwi.

– Następnym razem?

– No jasne. Przecież babcia ma tego od groma, prawda? Nawet nie zauważy. A my mamy plany, pamiętasz? – Kamil zaciągnął się dymem i spojrzał na mnie uważnie.

Nie odpowiedziałam.

Zaczęłam kraść regularnie

Ale kilka dni później znowu tam poszłam. Babcia była szczęśliwa, że przyszłam. Zrobiła dla mnie pierogi, opowiadała o młodości. Udawałam, że słucham, choć myślami byłam w sypialni. Tym razem wzięłam więcej. I więcej przy kolejnej wizycie. Z czasem stało się to rutyną. Herbata, rozmowa, szybki skok do sypialni. Babcia nawet się nie zorientowała.

Aż pewnego dnia, podczas liczenia pieniędzy, westchnęła i powiedziała cicho:

Czasami myślę, że coś mi ginie… Ale może to tylko starość?

Serce zabiło mi mocniej. Ale tylko się uśmiechnęłam.

Miałam trochę wątpliwości

– Kamil, ja nie wiem… – zaczęłam, bawiąc się rąbkiem rękawa.

– Co znowu? – rzucił zirytowany, wrzucając monety do automatu z papierosami. – Nie zaczynaj mi tu z morałami.

Babcia coś zauważyła. Powiedziała, że jej giną pieniądze – wyznałam, czując, jak ściska mnie w żołądku.

Kamil parsknął śmiechem.

– No i co z tego? Myśli, że zgubiła. Moja babka też tak miała, zanim ją zabrali do domu starców. Daj spokój, jest stara, nie wie, co mówi.

Chciałam mu uwierzyć, naprawdę. Ale tamtego wieczoru nie mogłam zasnąć. W głowie wciąż słyszałam jej cichy głos: „Czasami myślę, że coś mi ginie…”

Podczas kolejnej wizyty obserwowałam ją uważniej. Była taka drobna, jakby jeszcze bardziej się skurczyła. Trzęsącymi się rękami wyciągała pieniądze ze szkatułki, liczyła je powoli, ale nic nie powiedziała. Tylko spojrzała na mnie w sposób, który sprawił, że coś ścisnęło mnie w gardle.

– Wiesz, Natusiu – zaczęła cicho – największy ból to nie starość. To świadomość, że ktoś, kogo kochasz, traktuje cię jak obcą osobę.

Zamarłam. Czułam, że ona wie. A mimo to wciąż robiła mi herbatę. Wciąż nazywała mnie „Natusią”. I to bolało bardziej, niż gdyby mnie po prostu wyrzuciła za drzwi.

Zaczęło mnie to męczyć

– Nie, Kamil, nie pójdę tam więcej – powiedziałam stanowczo, choć ręce mi drżały.

Kamil zmrużył oczy, zaciągając się papierosem.

– Żartujesz sobie? – prychnął. – Teraz chcesz odpuścić?

– Tak – rzuciłam, zaciskając dłonie w pięści. – Nie rozumiesz? Babcia wie. I nic nie mówi. Po prostu… patrzy na mnie w taki sposób, że…

– O Jezu, Natalia – przerwał mi z irytacją. – Przecież nie zaczęłaś się tym przejmować, co? To tylko kasa, babcia i tak jej nie potrzebuje.

– Nie chodzi o kasę! – wybuchłam. – Chodzi o to, że ona… ona nadal mnie kocha. Nawet teraz.

Kamil prychnął, jakby to było najbardziej absurdalne, co mógł usłyszeć.

– To twój problem – rzucił zimno. – Ale nie będziesz się teraz wycofywać. Mamy długi, Natalia.

Chciałam się przyznać

Coś we mnie pękło. Patrzyłam na niego i czułam obrzydzenie. Do niego. Do siebie. Musiałam to skończyć. Pojechałam do babci, cała roztrzęsiona.

– Babciu… ja… – zaczęłam, ale głos uwiązł mi w gardle.

Spojrzała na mnie spokojnie.

– Wiem – powiedziała cicho.

Zamrugałam gwałtownie.

– Co?

– Wiem, Natusiu. Wiedziałam od początku.

Coś ścisnęło mnie za gardło.

– Dlaczego nic nie powiedziałaś?

Uśmiechnęła się smutno.

– Bo bałam się, że jak powiem, to już nigdy nie przyjdziesz.

I to właśnie sprawiło, że moje serce rozpadło się na kawałki.

Czułam dystans

Nie mogłam nic powiedzieć. Jakikolwiek dźwięk uwiązł mi w gardle, dławił mnie, jakbym połknęła kawałek szkła. Babcia wciąż patrzyła na mnie tym swoim ciepłym, łagodnym wzrokiem. Jakby czekała. Jakby liczyła, że powiem coś, co to wszystko naprawi.

– Przepraszam – wyszeptałam w końcu.

Skinęła głową, ale nie odpowiedziała. Tylko wstała powoli i podeszła do szafki, sięgając po filiżanki.

– Herbaty? – zapytała jak zawsze, jakby ta rozmowa nigdy się nie wydarzyła.

I to bolało najbardziej. Po tamtej wizycie przysięgłam sobie, że nigdy więcej nie sięgnę po jej pieniądze. Nie chciałam, nie mogłam. Ale to już niczego nie zmieniało. Coś między nami pękło. Babcia wciąż była miła, wciąż robiła mi herbatę, wciąż opowiadała mi historie ze swojej młodości, ale jej uśmiech był inny. Jej oczy patrzyły na mnie inaczej. Próbowałam naprawić nasze relacje, ale czułam, że to już niemożliwe.

Natalia, 22 lata

Czytaj także: „Moja żona leży w łóżku jak kłoda, a ode mnie oczekuje fajerwerków. Niech sama się trochę postara”
„Matka ciągle zrzędzi, że nie mam męża, a zegar tyka. Czy naprawdę mam czuć się gorsza, bo nie mam faceta?”
„Mąż się mnie wstydzi, bo jestem sprzątaczką. Lubię tę pracę, więc teraz będę musiała wybrać między nim a mopem”

Reklama

Reklama
Reklama
Reklama