„Na majówce poznałam faceta, który mieszka na łodzi. To absurd, ale zachwycił mnie ten styl życia”
„Rozmowa z Radkiem była dla mnie jak powiew świeżości. Z jednej strony byłam zainspirowana jego sposobem życia, z drugiej czułam się zdezorientowana, zastanawiając się, czy takie życie byłoby dla mnie. Czas spędzony na wodzie zmusił mnie do refleksji nad sobą i tym, co jest dla mnie ważne”.

Życie w korporacji jest jak bieg w kółko. Codziennie budzę się w tym samym miejscu, wykonuję te same czynności i wracam do domu z tym samym uczuciem pustki. Pracuję w jednym z tych wielkich biurowców, które wyglądają jak betonowe labirynty. Choć wydawać by się mogło, że wszystko jest poukładane i stabilne, wewnętrznie czuję się zagubiona.
Każdego dnia zadaję sobie pytanie: "Czy to jest to, czego naprawdę chcę?" Moi przyjaciele zauważyli, że jestem przygnębiona, i zaprosili mnie na majówkowy rejs, bym mogła na chwilę oderwać się od codzienności. Myślę, że to będzie dobra okazja, by na chwilę zapomnieć o pracy i zastanowić się nad swoim życiem.
Sprawnie dotarliśmy na miejsce
Słońce leniwie wznosiło się nad linią horyzontu, kiedy wsiedliśmy na łódkę. Zapach wody i delikatny szum fal działają kojąco. Moje myśli wciąż krążyły wokół pracy, ale czułam, że już niedługo znajdę chwilę wytchnienia. Po jakimś czasie rejsu zauważyłam Radka. Siedział na swojej barce przycumowanej obok naszej łodzi i z zainteresowaniem obserwował naszą grupę.
Opowiadali mi o nim, że od lat mieszka na tej barce i żyje zupełnie inaczej, niż my wszyscy. Powoli, bez presji. Chyba patrzyłam na niego zbyt długo, bo nagle się odezwał:
– Hej, jak tam, majówkowy urlop? – zagadał z uśmiechem, a jego głos rozbrzmiewał spokojem i pewnością siebie.
Zaciekawiona, podeszłam bliżej. Opowiedział mi o swoim życiu na barce, o podróżach, które odbywa, i o wolności, jaką daje mu taki styl życia. Z jego słów biła niesamowita inspiracja. Był człowiekiem, który zdecydował się na coś, o czym ja mogłam jedynie marzyć.
– Wiesz, życie na barce to coś więcej niż tylko pływanie po rzece. To sposób na życie, który daje wolność – powiedział z przekonaniem.
– To brzmi niesamowicie... Ale nie wiem, czy miałabym odwagę, by porzucić wszystko, co znam – przyznałam szczerze, czując mieszankę fascynacji i lęku.
Rozmowa z Radkiem była dla mnie jak powiew świeżości. Z jednej strony byłam zainspirowana jego sposobem życia, z drugiej czułam się zdezorientowana, zastanawiając się, czy takie życie byłoby dla mnie. Czas spędzony na wodzie zmusił mnie do refleksji nad sobą i tym, co jest dla mnie ważne.
Kiedy wróciłam do kabiny po rozmowie z Radkiem, jego słowa nie dawały mi spokoju. To było, jakby ktoś otworzył przede mną drzwi do nowego świata, pełnego nieznanych możliwości. Leżąc na koi, myślałam o tym, co powiedział: "To sposób na życie, który daje wolność". Czy naprawdę tego chcę? Czy to, co mam teraz, jest tym, czego potrzebuję?
Zaczęłam dzielić się swoimi rozterkami z przyjaciółmi. Jednak odpowiedzi, które otrzymywałam, nie były tym, czego oczekiwałam.
– Justyna, ale ty masz dobrą pracę, stabilne życie. Po co ci jakieś przygody? – zapytał jeden z przyjaciół, patrząc na mnie z niedowierzaniem.
– Może właśnie dlatego, że to wszystko jest takie... przewidywalne. Czuję, że coś mnie omija – odpowiedziałam z desperacją w głosie.
Moje słowa nie znalazły zrozumienia
W ich oczach widziałam, że mówią z perspektywy bezpieczeństwa i stabilizacji, co sprawiło, że poczułam się osamotniona w swoich pragnieniach. Zaczęłam odczuwać presję, by wrócić do rutyny, do tego, co znane i bezpieczne. Ale myśl o nowym, nieznanym świecie nie chciała mnie opuścić.
Z każdą chwilą coraz bardziej odczuwałam, że jestem na rozdrożu, z dwoma zupełnie różnymi ścieżkami przed sobą. Z jednej strony praca, którą znałam od lat, z drugiej marzenia o wolności, jakie reprezentował Radek. Te myśli zdominowały mój umysł, nie dając mi spokoju.
Podczas kolejnego dnia rejsu nie mogłam przestać myśleć o Radku i jego słowach. Choć początkowo jego życie wydawało się idylliczne, coś kazało mi spojrzeć głębiej. Przypadkiem usłyszałam jego rozmowę z innymi mieszkańcami barek, gdy byliśmy zacumowani na przystani.
– Dzisiaj znów zepsuł mi się silnik, a do najbliższego serwisu mam kilkadziesiąt kilometrów – mówił z rezygnacją.
– No cóż, to cena za życie na wodzie – odpowiedział ktoś, kto zdawał się być jego znajomym.
Te słowa zmusiły mnie do myślenia. Życie na barce nie było tak idealne, jak się wydawało. Zrozumiałam, że muszę poznać prawdę, zanim zacznę marzyć o takim życiu na serio. Gdy tylko nadarzyła się okazja, podeszłam do Radka, by porozmawiać.
– Radek, chcę wiedzieć, jakie naprawdę jest życie na barce. Nie tylko te piękne chwile – poprosiłam szczerze, patrząc mu prosto w oczy.
– To życie pełne wyzwań, ale daje mi poczucie wolności, którego nie zamieniłbym na nic innego – odpowiedział bez wahania.
Opowiedział mi o trudnych momentach, kiedy jest zmuszony polegać tylko na sobie, o samotności, która czasem doskwiera, i o konieczności ciągłego bycia przygotowanym na niespodziewane sytuacje. Mimo tych wyzwań w jego głosie wyczułam determinację i przekonanie, że życie w zgodzie ze sobą jest warte każdego poświęcenia.
Te słowa wzbudziły we mnie mieszane uczucia. Z jednej strony byłam pod wrażeniem jego odwagi, z drugiej bałam się, czy ja również miałabym na tyle siły, by zmierzyć się z takimi trudnościami.
Po szczerej rozmowie z Radkiem mój umysł był pełen sprzecznych emocji. Chociaż jego życie pełne było wyzwań, które z zewnątrz wyglądały jak nieprzezwyciężone przeszkody, jego opowieści miały w sobie coś magnetyzującego. W jego oczach dostrzegłam prawdziwe zadowolenie, którego często brakowało mi w codziennym korporacyjnym życiu.
– Są dni, kiedy nie jest łatwo, kiedy muszę polegać tylko na sobie – powiedział, spoglądając na spokojną taflę wody. – Ale każda trudność to jednocześnie dowód na to, że jestem niezależny i wolny.
– Podziwiam cię za to, że masz odwagę żyć w zgodzie ze sobą – odpowiedziałam, próbując zrozumieć, co naprawdę czuję.
Jego determinacja zainspirowała mnie, choć jednocześnie czułam się przytłoczona myślą, że moje życie jest dalekie od takich wartości. Powrót do miasta zdawał się coraz bardziej nieunikniony, a presja powrotu do rutyny wydawała się jeszcze silniejsza. Ale coś w środku nie pozwalało mi tak łatwo się poddać. Czułam, że jestem na krawędzi ważnej decyzji, choć nie wiedziałam jeszcze, jaką ścieżkę wybiorę.
Gdy Radek opowiadał o chwilach samotności i walce z żywiołami, coś we mnie się zmieniło. Zaczęłam zastanawiać się nad tym, co naprawdę jest dla mnie ważne. Czy bezpieczeństwo, które oferuje stabilna praca, jest w stanie zastąpić prawdziwe poczucie spełnienia?
Te myśli nie dawały mi spokoju
Wiedziałam, że zbliża się moment, w którym będę musiała wybrać między dotychczasowym życiem a marzeniami, które stopniowo zaczynały kiełkować w moim sercu.
Powrót do miasta był jak zanurzenie się w zimnej wodzie po ciepłym prysznicu. Próbowałam wmówić sobie, że wszystko wróciło do normy, ale rozmowy z przyjaciółmi tylko podkreślały moje wyobcowanie. Spotkania w kawiarniach, plotki o życiu korporacyjnym – wszystko to wydawało się teraz bezcelowe i pozbawione głębszego sensu.
Przyjaciele patrzyli na mnie z lekkim zdziwieniem, gdy z zamyśleniem wpatrywałam się w filiżankę kawy. Czułam się, jakby nasze rozmowy dotyczyły dwóch różnych światów. Moje myśli wciąż krążyły wokół Radka i jego sposobu życia.
– Justyna, jesteś z nami? – przerwała mi jedna z przyjaciółek.
– Tak, tak... przepraszam, trochę się zamyśliłam – odpowiedziałam, starając się ukryć nieobecność.
Nawet gdy próbowałam uczestniczyć w rozmowie, czułam, że moja dusza gdzieś się błąka. W sercu czułam, że nadszedł czas na decyzję. Czy chcę wrócić do codziennej rutyny, która oferuje stabilność, ale nie spełnia moich najgłębszych pragnień? Czy może zaryzykować i podążyć ścieżką, którą zobaczyłam dzięki Radkowi?
Zaczynałam zdawać sobie sprawę, że moje dotychczasowe życie było tylko jedną z wielu możliwości. Choć na zewnątrz wszystko wyglądało na poukładane, wewnętrznie czułam, że stoję na rozdrożu. Z jednej strony miałam poczucie bezpieczeństwa, a z drugiej ekscytującą niepewność. Każda z tych dróg prowadziła w inną stronę.
To był moment, w którym zrozumiałam, że muszę wybrać. Ale którą drogę obiorę? Odpowiedzi na to pytanie jeszcze nie znałam.
Siedząc w swoim małym mieszkaniu w centrum miasta, patrzyłam przez okno na tętniące życiem ulice. Zgiełk, który kiedyś wydawał mi się symbolem nowoczesności i sukcesu, teraz przytłaczał i przypominał o pustce, jaką odczuwałam w środku. Mimo że wróciłam do swojego dawnego życia, myśli o Radku i jego barce nie opuszczały mnie.
Czułam się jak ktoś, kto długo żył w iluzji, wierząc, że szczęście przyjdzie z posiadania stabilnej pracy i życia zgodnego z oczekiwaniami innych. Teraz jednak zaczęłam dostrzegać, że to, co miało być sensem mojego życia, było tylko ucieczką przed prawdziwymi pragnieniami.
Zastanawiałam się, czy mam w sobie odwagę, by wyjść poza utarte schematy. Czy potrafię zaryzykować wszystko, co znam, dla niepewnej przyszłości, która może przynieść mi prawdziwe spełnienie? Z jednej strony czułam żal do siebie, że tak długo żyłam w błędnym przekonaniu o szczęściu, z drugiej strony czułam ekscytację na myśl o zmianach, które mogłyby nadejść.
Spojrzałam na swoje odbicie w lustrze. To był moment, kiedy zrozumiałam, że jestem jedyną osobą, która może podjąć decyzję o swoim życiu. Wiedziałam, że zmiany wymagają odwagi i determinacji, ale poczucie, że mogłabym żyć w zgodzie z własnymi marzeniami, było bardziej kuszące niż strach przed nieznanym.
To była otwarta księga, gotowa na zapisanie nowego rozdziału. Nie wiedziałam jeszcze, którą drogą pójdę, ale jedno było pewne – zamierzałam żyć w zgodzie ze sobą i odkrywać, co naprawdę daje mi szczęście. Czy zdecyduję się na życie w stylu Radka, czy znajdę inny sposób na spełnienie, to jeszcze przede mną. Ale teraz byłam gotowa podjąć wyzwanie i rozpocząć poszukiwania swojego prawdziwego "ja".
Justyna, 30 lat
Czytaj także:
- „Mam ponad 60 lat i co noc innego kochanka w pościeli. Dopiero na emeryturze poznałam, jak naprawdę smakuje życie”
- „Wstydliwa plotka o mnie dotarła do samego szefa. Myślałam, że stracę pracę, ale zamiast tego dostałam porządny awans”
- „Na stare lata poszedłem na kurs montażu wideo. Rodzina dawno postawiła na mnie krzyżyk, a mnie się jeszcze chce żyć”

